Go to content

Veni, vidi, vici, czyli przybyłam, zobaczyłam i wróciłam. Czego nauczyła mnie emigracja

Fot. iStock/Remains

No nie do końca jest to poprawne tłumaczenie tego cytatu, który jest już w obiegu od czasu Juliusza Cezara. Historia nie będzie, aż tak stara i nie będzie tyczyła się czasów starożytnych. Ci, którzy znają mnie osobiście, doskonale orientują się w mojej historii.

Emigracja to temat na czasie bo to znak naszych czasów. Rozglądnijcie się wokół, zapewne nie ma wśród nas nikogo, kto nie zna kogoś na emigracji. Ja wyjechałam dawno, zanim Europa stanęła otworem i wyjazdy stały się normalne. Wyjechałam jako 15 latka, z mamą i choć nie był to mój wybór, to z perspektywy czasu wiem, że była to najlepsza decyzja. Po skończeniu ośmiu klas szkoły podstawowej dalszą naukę kontynuowałam już w USA. Dzisiaj nie będę w szczegółach opowiadała całego swojego życia tam, choć było ciekawie, ciężko i momentami jeszcze ciężej, to było warto. Po 15 latach poza granicami Polski wróciłam z mężem i synem, aby kontynuować nasze życie tutaj w Polsce.

Niektórzy pukali się w głowę, węszyli jakąś porażkę, „zwariowali”- mówili, pewnie nie wyszło im w Stanach. No cóż, żadna z wyżej wymienionych opcji. Nam w USA było dobrze, mój mąż lubi Stany za ten ich ład i porządek, za szacunek do pracy i prawa. Mnie podoba się to, że nikogo nie obchodzi, co robisz, jaki jesteś, jak wyglądasz. Dzieci wychowują się na ludzi tolerancyjnych. Urzędy czy sklepy to miejsca przyjazne klientom. No jest tego sporo, ale to chyba temat na odrębny wpis. W kilku słowach powiem Wam dzisiaj, dlaczego emigracja,nawet ta chwilowa, to najlepsze, co może Was spotkać.

Po pierwsze emigracja daje nam:

Perspektywę – Jeśli myślisz, że „wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma” lub jak to mówią Amerykanie „grass is always greener on the other side” to przekonasz się, że trawa nie zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie.  Zauważysz, że każdy kraj ma swoje plusy i minusy, że wszędzie są biedni ludzie, że praca i pieniądze nie leżą na ulicy i trzeba się bardzo postarać, aby je zdobyć. Dowiesz się o sobie dużo, będziesz tęsknił, płakał i stał rozdarty nad walizkami. Zrozumiesz siłę rodziny i nauczysz się na kim możesz polegać.

Możliwość nauki języka – Jeśli z jakiegoś powodu nauka języka nie szła Ci zbyt dobrze to emigracja tak Cię przyciśnie, że będziesz zmuszony coś tam zacząć dukać. Dojdziesz do wniosku, że komunikacja na migi, rękami i nogami ma swoje ograniczenia. Te wszystkie lata stracone na powtarzaniu w kółko „I am, My name is”… uświadomią Ci jak wiele miałeś jeszcze do nadrobienia.

Pozbędziesz się kompleksów – Oj tak! Mam ochotę wysłać do USA, co drugą dziewczynę narzekającą na swoja wagę czy generalnie wygląd. Tam po pierwsze nikt nie zwraca na nikogo uwagi, a jeśli zwraca to na pewno nie w takim stopniu jak ma to miejsce w Polsce. Jak będziesz się za długo gapił to jakiś życzliwy może przypomnieć Ci „What you looking at?!” Zrobi Ci się głupio i na dłuższy czas zapomnisz patrzeć. Mnie już tak zostało. Nigdy nie wiem kto w co był ubrany. Także wiesz – swoje uwagi zostaw dla siebie, a najlepiej nie patrz. Od razu zacznie Ci się lepiej żyć. Masz ochotę wyskoczyć w piżamie do sklepu? Wyskocz. Połowa Amerykanów uznaję to za normę. Make-up, fryzura? Daj spokój sklep to nie impreza.  Garsonka i adidasy to zupełnie normalny zestaw po co katować stopy szpilkami jeśli przed nami 2 km spacer? Serio dziewczyny przestańcie zwracać uwagę na innych i się porównywać od razu zacznie Wam się lepiej żyć. Nie wierzycie? Polecam wyjazd choćby na krótko.

Zaczniesz być tolerancyjny – A jeśli nie zaczniesz to przynajmniej będziesz się bardziej krył ze swoimi uprzedzeniami. Nie ma opcji kiedyś stanie na Twojej drodze obca człowiek z dalekiego lądu. Ktoś o innym kolorze skóry, mówiący z dziwnym akcentem. Kto wie może nawet zostaniecie przyjaciółmi. Jak nie to przynajmniej nauczysz się obracać w towarzystwie wielokulturowym i czegoś nauczysz o innych narodowościach.

Będziesz sobie radzić Często emigracja to tęsknota i samotność. Wiele osób wyjeżdża nie znając nikogo za granicą. Okoliczności i ograniczone fundusze zmuszają Cię do tego aby efektywnie szukać pracy, rozsądnie wydawać pieniądze, z rozwagą dobierać sobie znajomych. Dowiesz się o sobie, że potrafisz nauczyć się bardzo dużo, często nie znając jeszcze perfekcyjnie języka. Będziesz upadał i podnosił się, walczył jak lew bo powrót na tarczy do ojczyzny – nie wchodzi w grę.

Nabierzesz pewności siebie – ten punkt wywodzi się z dwóch poprzednich. Gdy przestaniesz oglądać się na innych, zmienisz kilkukrotnie pracę, zdobędziesz nowe doświadczenia, a przy okazji podszkolisz język doda Ci to wiary we własne siły. Radzisz sobie! Tak Ty. Na obcej ziemi osiągasz jakieś swoje małe sukcesy. Wynajmujesz mieszkanie, może pierwszy raz zarabiasz pieniądze, poznajesz nowych ludzi, uczysz się i rozwijasz.

Luz i szacunek do pracy – Niby te dwie cechy nie idą w parze, a jednak. Mam wrażenie, że w Polsce niby podchodzi się do pracy i do klienta tak bardzo na poważnie per Pan/Pani, a klient i tak czuje się jakby pracownik miał go w głębokim poważaniu. W USA wszyscy jesteśmy ze sobą na „Ty”, ale każda z osób doskonale wie jakie ma obowiązki i jak powinien wyglądać jej stosunek do klienta/petenta. No tutaj można bardzo dużo usprawnić w Polsce bo nadal czuję się nieswojo gdy coś muszę załatwić i patrzą na mnie spod byka.

Docenisz wreszcie Polskę – dopiero wyjazd na jakiś czas uświadamia nam często to czego nie widzimy siedząc w miejscu. 26 dni urlopu taaaak w Ameryce możesz sobie takiego urlopu nigdy nie wypracować. Tak z marszu dostaniesz może kilka dni „wakacji” plus 3,4 dni tzw. sick days do wykorzystania gdy jesteś obłożnie chory. Publiczne przedszkola, żłobki, służba zdrowia? Żart? Wykupisz sobie ubezpieczenie to będziesz miał. Wiem, wiem, Polska ma swoje problemy i dużo można by poprawić, gdyby Ci na Wiejskiej mniej oszukiwali i przestali grać w polityczne przepychanki. Tak czy inaczej tu jesteś u siebie. Pani w sklepie wita Cię po Twojemu. Czy wspominałam już, że Polska jest piękna?!  Te góry, morze, jeziora i ta pogoda. No i Kraków choćby dla niego warto było wrócić!

To co napisałam to tylko moje indywidualne odczucia. Ta lista na pewno jest o wiele dłuższa i u każdego może być zupełnie inna. Jeśli mnie czytasz, a znajdujesz się właśnie w Nowym Yorku, Londynie, Paryżu czy innym zakątku Świata to chłoń tą swoją emigracje pełnymi garściami. Wszystko czego tam doświadczysz i czego się nauczysz to lekcja na przyszłość. A jeśli kiedyś wrócisz będziesz już innym człowiekiem z bagażem doświadczeń, których nie sposób zdobyć pozostając w bezpiecznych murach rodzinnego domu.