Czy w dzieciństwie lubiłaś czytać bajki? Dziś opowiem Ci niezwykłą bajkę…
Dawno… dawno… nie tak znowu bardzo dawno… temu była sobie dziewczynka. Dziewczynka była ładna, życzliwa, uśmiechnięta, otwarta na ludzi i na świat. Z ufnością i wielkim sercem patrzyła na wszystko co ją otaczało. Była niezwykle ciekawa życia. Z łatwością nawiązywała nowe relacje. Uczynna, dobrze wychowana, posiadająca dobre maniery sprawiała, że ludzie ją lubili. Jej dobre serce i ciepły uśmiech sprawiał, ze ludzie czuli się lepiej i zapominali o swoich troskach.
Jednak pewnego dnia w życiu dziewczynki pojawił się paskudny smok, który postanowił zburzyć idealny świat dziewczynki. Wpuścił w jej życie truciznę w postaci plotki, która błyskawicznie zalała serca innych ludzi. Plotka, jak to z plotką bywa, nabierała co rusz nowych kształtów i barw, trując dookoła kolejnych ludzi, jak i stopniowo samą dziewczynkę. Z każdym kolejnym łykiem trucizny dziewczynka coraz bardziej kurczyła się w sobie, tracąc przy tym wiarę w siebie, jak i w innych ludzi, szacunek do samej siebie oraz miłość do życia. Jej, niegdyś wielkie gorące serce, teraz stawało się coraz chłodniejsze i coraz mniejsze…
Mijały lata, a dziewczynka nadal pozostawała małą dziewczynką. Jej jedyną radością i sposobem zapomnienia o wypitej truciźnie był taniec, który sprawiał, że na chwilę stawała się piękna, wartościowa i szczęśliwa. Choć taniec nadal nie stanowił antidotum na jej zatrute serce.
Dziewczynka obrosła grubą skorupą, która miała ją chronić przed światem. Często warczała, gryzła i drapała, niczym groźne zwierzę. Raniąc sporadycznie innych, sadziła że w ten sposób nabierze siły. Zadając ból innym, cierpiała jeszcze bardziej. Czasem przybierała głos taki, jak inne zwierzyny, choć w głębi duszy czuła , że nie był to jej własny głos. Innym razem szybko uciekała i zmieniała swoje miejsce. Często zakładała rożne maski, próbując dopasować się do innych sądząc, że właśnie w taki sposób wyleczy swoje zranione serce. Bo gdzieś głęboko, pod grubą warstwą skorupy bezpieczeństwa, w jej sercu i duszy tlił się mały ogień. Ogień nadziei na uzdrowienie ran…
Pewnego dnia ogień wzniecony podmuchem silniejszego wiatru, nie wiadomo skąd, poruszył jej sercem, szepcząc do jej ucha aby zaczęła się rozwijać i poznawać siebie lepiej. Dziewczynka jakby wyrwana z letargu, tupnęła nóżką i powiedziała: DOŚĆ. NIE CHCĘ TAK DŁUŻEJ ŻYĆ! Nie chcę żyć w smutku, strachu i żalu.
Postanowiła, więc wziąć życie w swoje ręce, zmienić je całkowicie i uzdrowić swoje serce. Zrozumiała, że zmiana zależy tylko od niej i nikt nie uratuje jej oprócz niej samej. Dziewczynka zainteresowała się szeroko pojętym rozwojem osobistym, ze studiowaniem psychologii na dobry początek.
Zaczęła od wybaczenia potworowi, który zatruł jej serce, a także sobie i wszystkim innym, którzy w tamtym czasie stanęli po przeciwnej stronie. Dzięki temu zrzuciła pierwszy ciężar, jaki dźwigała na swoich ramionach przez wiele lat. Po procesie wybaczenia, przyszedł czas na ogranie dwóch największych wrogów człowieka – poczucia wstydu i winy. Dwóch emocji, które związują nam ręce i nie pozwalają działać, tak jakbyśmy chcieli.
Następnie skupiła się na zmianie przekonań – negatywnych na wspierające, które miały służyć dziewczynce we wzrastaniu. Potem zaczęła określać, wzmacniać i rozwijać swoje talenty, a kiedy stała się już silniejsza – określiła także słabe strony i sposoby, według których mogła przekuwać swoje słabości w atuty.
Kolejnym etapem była czystka w otoczeniu. Poprzez odsunięcie od siebie ludzi toksycznych i nieprzychylnych, którzy powątpiewali w jej wewnętrzną przemianę, a znalezienie ludzi MOCy, którzy widzieli w niej potencjał i ogromne możliwości i codziennie kibicowali dziewczynce. Następnie, znalazła pracę, która dodawała jej skrzydeł i codziennie budowała w niej nowe MOCe. Zaakceptowała siebie w pełni, pokochała siebie i uwierzyła w siebie z całych sił. Zaczęła także słuchać swojego serca i swojej intuicji, które od tej pory, stały się jej najlepszymi doradcami.
Nauczyła się doceniać wszystko, co przychodziło do niej, zarówno dobre, miłe rzeczy, jak i te trudne, nieprzyjemne. Nauczyła się prawdziwej wdzięczności dla życia i ludzi, którzy przychodzili i odchodzili z jej życia. Zakopała swoje ego głęboko w ogródku, w którym dzisiaj rośnie wielki dąb.
Mijały kolejne lata, moc pracy, liczne siniaki, hektolitry wylanych łez oraz kropli potu, a także ogrom determinacji sprawiły, że dziewczynka, nim się obejrzała stała się dojrzałą kobietą.
Kobietą-rakietą, przepełnioną wewnętrzną siłą, miłością i wiarą w siebie oraz innych ludzi.
Dzisiaj tą mocą zaraża inne kobiety, pomagając im odnaleźć własną moc, zburzyć wewnętrzne mury ograniczeń i pokochać siebie w pełni, dbając przy tym o kondycję zarówno psychiczną, jak i fizyczną.
Ta dziewczynka to ja, bajka zaś, to prawdziwa historia, która zmieniła mnie na zawsze.
Wiem, że jest wiele kobiet, takich jak ja z przeszłości. Wiem, że wiele kobiet potrzebuje przejścia przez podobną, aczkolwiek nadal indywidualną ścieżkę MOCy ale wiem, że wiele z nich boi się lub nie wie, jak tego dokonać.
Zapraszam Cię do mojego świata pełnego samoakceptacji, życzliwości i miłości. Zabiorę Cię w dynamiczną podróż pełną pasji, motywacji, inspiracji, zrozumienia i prawdziwego działania.
Czytaj mojego bloga i śledź mnie na FB. Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj wartość dla siebie.
Buduję MOCne Kobiety! Z wdzięczności za to, kim dzisiaj jestem!