Wyśmiewamy kryzys wieku średniego u mężczyzn, że to niby kryzys męskości, że to wtedy faceci wpadają w sidła romansu z młodszymi, kupują nowoczesne auta i ogólnie jakoś tak… tracą trochę rozum.
Tymczasem kryzys wieku średniego dopada każdego bez względu na płeć, tyle tylko, że my kobiety trochę inaczej ten kryzys przeżywamy, rzadziej rzucamy się w ramiona młodszego kochanka.
Jak ów kryzys zauważyć? Jak wytłumaczyć, że nagle stajemy się pełni lęków, ale też determinacji? Czasami świadomość mechanizmów naszych uczuć i myśli sprawia, że łatwiej nam przejść przez kolejny etap naszego życia.
Po czym rozpoznać, że wchodzimy w kryzys wieku średniego?
Zaczynamy się obawiać o swoje zdrowie
Nigdy wcześniej o tym nie myśleliśmy, a tu nagle nasze zdrowie obchodzi nas więcej niż dotychczas. Myślimy o zrobieniu profilaktycznych badań, przestajemy odkładać wizyty u lekarza. Lepiej się odżywiamy, w ogóle to moment, kiedy przywiązujemy wagę do tego, co jemy, jaki tryb życia prowadzimy. Nasze myśli częściej krążą wokół zdrowia i samopoczucia.
Obsesyjnie chcemy schudnąć
To jak wyglądamy zaczyna mieć dla nas zdecydowanie większe znaczenie niż dotychczas. Nagle zapisujemy się na zajęcia fitness, chodzimy na basen, zaczynamy nawet, byleby tylko nasze ciało nabrało satysfakcjonującego nas kształtu. Śmiejemy się z mężczyzn, że zaczynają się młodzieżowo ubierać, a co my robimy? Też chcemy, by nasze ciała wyglądały młodo, często popadając na tym punkcie w obsesję.
Porównujemy się z innymi
Jesteśmy w takim wieku, kiedy można przyjrzeć się znajomym, przyjaciołom, na jaki etapie swojej kariery zawodowej są, jakie sukcesy zdążyli odnieść. Porównujemy nasze osiągniecia do tych, którymi oni mogą się pochwalić. Zastanawiamy się, jak my w tym bilansie wypadamy
Pytamy siebie i swój rozwój
Tak, jak porównujemy się z innymi, tak też sami zaczynamy się zapytywać czy podążamy dobrą drogą czy to jest właśnie to, co chcemy robić? Czy zmierzamy do naszych własnych oczekiwań? Zastanawiamy się, czy osiągnęliśmy to, co sobie kilka lat wcześniej zaplanowaliśmy, czy się udało zrealizować swoje pragnienia, marzenia? Czy przypadkiem nie jest za późno, żeby jeszcze coś w swoim życiu zmienić.
Myślimy o zmianie pracy
Nagle praca zaczyna nad denerwować, myślimy o jej zmianie, zaczynamy się rozglądać, szukać dla siebie nowych możliwości, miejsca, gdzie moglibyśmy się realizować, gdzie widzimy siebie spełnionymi za kilka lat. To także czas, kiedy praca przestaje być dla nas najważniejsza, kiedy chcemy robić to, co lubimy, co sprawia nam przyjemność, a nie jest tylko codziennym obowiązkiem.
Popadamy w stany depresyjne
Choć eksperci wskazują, że ludzie w wieku średnim rzadziej chorują na depresję, to jednak jej epizody dotykają nas, kiedy na nowo poszukujemy swojej tożsamości, kiedy pojawia się poczucie pozornej straty tego, co było – młodości, szaleństwa. To może zmienić chemię naszego mózgu, jeśli do tego dołożymy niefortunne zdarzenia, istnieje prawdopodobieństwo, że pojawić się mogą objawy depresji.
Myślimy o śmierci i przemijaniu
Mijamy połowę naszego wieku, wchodzimy w tę jego część, która jednak zbliża nas do śmierci, a nie od niej oddala. Naturalnym jest to, że nasze myśli biegną ku przemijaniu, że jakoś tak zastanawiamy się, co po sobie pozostawimy, czy cele postawione możliwe są do osiągnięcia, czy zdążymy ze wszystkim, co sobie w tym naszym życiu postanowiliśmy?
Stajemy się rozrzutni
Po 40-tce łatwiej wydać nam pieniądze na własne zachcianki, badania pokazują, że robi tak około 1/3 osób w średnim wieku. I tak jak faceci kupują samochody, tak na przykład kobiety decydują się na operacje plastyczne.
Kryzys wieku średniego to zderzenie się z tym, co dotychczas zrobiliśmy, a co jeszcze przed nami, wejrzenie w siebie, obrócenie się na chwilę i zrobienie rachunku sumienia – czy to moje życie jest takie, jakie chciałabym, żeby było. Wnioski mogą być różne, bo takie zatrzymanie się, może w nas wywołać wiele niepokoju. To zmierzenie się z tym co było dotychczas i zadecydowania, którą drogą chcę pójść, czy coś chcę w swoim życiu zmienić, bo, jeśli chcę, to jak nie teraz, to kiedy?
Mam takie poczucie, że to jak zrzucanie z siebie starej skóry, przepoczwarzanie się. Walczymy ze sobą, czy wyjść z bezpiecznej dotychczas strefy komfortu, czy pozostać w poukładanym, może nie do końca wymarzonym, ale jednak znanym życiu.
Jedno jest pewne. Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, dlaczego targa nami tak wiele emocji, czemu zadajemy sobie setki pytań dziennie, to warto wykorzystać ten etap życia, by przemyśleć, zajrzeć w siebie głęboko i wycisnąć z tego życia, ile się da, ile my sami chcemy. A może w końcu rozłożyć skrzydła i pozwolić sobie polecieć?