Widziałaś na Instagramie filmik, na którym kobieta i mężczyzna mówią równocześnie, że chce im się spać? Facet natychmiast wskakuje do łóżka, rozkosznie przytula się do poduszki. A kobieta idzie zmyć makijaż. W międzyczasie widzi plamkę na umywalce, więc doczyszcza ją wacikiem. A potem jeszcze dwie plamki na lustrze. Myśli sobie: „Jak tak, to umyję też sedes i podłogę w łazience!” A potem dopiero naprawdę wykończona idzie spać. I jak tu się nie dziwić, że jesteśmy postrzegane jako te, które mają mniej ochoty na seks?
Natura tak to urządziła
Tracey Cox, brytyjska felietonistka dla „Daily Mail” mówi, że większość mężczyzn poniżej 60 roku życia myśli o seksie co najmniej raz dziennie, w porównaniu z 25 proc. kobiet, które tak robią. Co więcej, według badań przeprowadzonych przez Floryda State University, mężczyźni chcą więcej seksu niż kobiety na każdym etapie związku, ponieważ biologia tego od nich wymaga. Zgodnie z podejściem ewolucyjnym faceci pragną optymalizować swoją zdolność reprodukcyjną, kojarząc się z wieloma samicami, by mieć jak najwięcej dzieci. Tak zostali skonstruowani przez naturę, że mają wysoki popęd seksualny i są bardziej otwarci na przypadkowy seks. Kobiety natomiast mogą mieć ograniczoną ilość potomstwa i ponoszą największe koszty związane z ciążą i wychowaniem. Dlatego jesteśmy bardziej wybredne w kwestii tego, z kim łączymy się w parę. Przyglądamy się m.in., czy wybrany facet pomoże nam w wychowywaniu dzieci.
Zostałyśmy wychowane na grzeczne
Psychologowie utrzymują też, że rozbieżność w pożądaniu seksualnym wynika z czynników społecznych. Jako rodzice przekazujemy dorastającym chłopcom i dziewczętom zupełnie różne komunikaty dotyczące ich seksualności. Młode dziewczyny, które okazują jawnie zainteresowanie seksem – nadal są zawstydzane i hamowane, bo przecież „przyzwoita” się tak nie zachowuje. Natomiast jeśli to chłopiec ma powodzenie u płci przeciwne, to znaczy, że jest zdrowy, fajny, popularny, a w przyszłości na pewno będzie postrzegany jako męski.
Mamy z tego mniej przyjemności
Psychologowie z University of Michigan – Terri Conley i Verena Klein, twierdzą, że kobiety na ogół czerpią z seksu mniejszą przyjemność niż mężczyźni. Pewne australijskie badanie wykazało, że panowie osiągają orgazm w 95% kontaktów seksualnych, a kobiety tylko w 69 proc. Skoro uprawiamy mniej satysfakcjonujący seks niż faceci, nic dziwnego, że nie lubimy tego tak bardzo.
Mniej znamy swoje ciało
Chłopcy od dzieciństwa są uczeni kontaktu ze swoim penisem, np. za każdym razem, gdy oddają mocz. Dlatego szybko uczą się, jak przyjemne może być samodotykanie. Z kolei my nie mamy potrzeby dotykania łechtaczki w życiu codziennym, więc jest mniej prawdopodobne, że szybko odkryjemy przyjemność z robienia tego samodzielnie. Co więcej, kobiety znacznie częściej podczas stosunku odczuwają ból niż mężczyźni (bo za szybko, bo endometrioza, bo owulacja, bo torbiel jajnika itp.).
Po prostu boimy się bardziej
Ciekawe, czy mężczyźni biorą pod uwagę fakt, że to my zachodzimy w ciążę, co wiąże się ze sporym ryzykiem i lękiem? Dlatego mamy też mniej przygodnych kontaktów seksualnych niż faceci. Z jednej strony brak na to przyzwolenia społecznego, a z drugiej każdy przeciętny facet jest od nas o wiele silniejszy. To budzi w kobietach oczywisty strach przed skrzywdzeniem. Dlatego rzadziej zapraszamy do siebie gości na one night stand.
Unikamy miłości oralnej
Chociaż istnieją pary wykształcone, które wiedzą, w jaki sposób sprawić, by seks był przyjemny dla obojga, zbyt wiele osób myśli nadal o seksie jako o czymś, co … „ona robi dla niego”. To znaczy, on dostaje orgazmu, a ona ma „przyjemność” spowodowaną sprawianiem mu radochy. Według Conleya i Kleina zbyt mało par angażuje się w zabawy oralne, podczas którego kobiety najczęściej doznają orgazmu. Co ciekawe, nawet te, które są chętne do miłości oralnej ze swoim partnerem, czasami czują się zawstydzone lub zniesmaczone, kiedy same też to dostają.
Wstydzimy się porozmawiać
Niewiele par komunikuje się w łóżku. Myślą o tym, jak o „robieniu czegoś, co powinno przychodzić im naturalnie”, a rozmawianie podczas aktu uważają za wstydliwe lub niewłaściwe. Jeśli więc pojawiają się kłopoty – milczą i uznają, że nie pasują do siebie albo że tak już musi być. Co więcej, zarówno mężczyźni, jak i kobiety są w znakomitej większości nadal (niesyty!) nieświadomi kobiecej anatomii seksualnej i mechaniki działania kobiecego orgazmu.
A podczas menopauzy…
A czy wiesz, że u kobiety 40+ nawet nieznaczne obniżenie hormonów może obniżyć radość z seksu? Zniechęcające może być też to, że wszystkie kobiece śluzówki w czasie menopauzy są bardziej przesuszone, dlatego często penetracja penisem staje się zwyczajnie bolesna. Co ciekawe, spadku zainteresowania stosunkami mogą nie zauważyć kobiety, które często się kochają lub są w nowym związku. Jak twierdzi ginekolog Tadeusz Oleszczuk – regularna praktyka utrzymuje radość z seksu na dotychczasowym poziomie, przy czym podtrzymuje nawilżenie błon śluzowych pochwy.
Jesteśmy bardziej zmęczone
Wracając do samego początku tego tekstu, czyli do obrazka, jak wygląda rutynowe przygotowanie do snu przez kobietę i mężczyznę. Wszyscy zgodzimy się, że to faceci są silniejsi fizycznie i często bardziej odporni psychicznie. A jednak to kobiety wykonują setki „niezauważalnych domowych” czynności i dlatego wieczorem po prostu padają z nóg. Dlatego nie dziwcie się, że jak jesteśmy wyczerpane, to ani nam w głowie jeszcze nocne igraszki.
- Zobacz także: 4 zachowania w związku, które osłabiają intymność