Mamo, Mamusiu, Mami,
mówiłam tak do Ciebie czasami, pamiętasz? Gdziekolwiek jesteś wierzę, że tak, że pamiętasz wiele. Tak jak ja przypominam sobie coraz więcej, mimo iż czas nieubłaganie płynie od momentu, gdy odeszłaś.
Mam ten obraz przed oczami, gdy uśmiechasz się do mnie lekko, jakbyś chciała zdjąć ze mnie ciężar tej chwili. Jak zawsze, gdy chciałaś nie być kłopotliwą i nie obarczać mnie smutkiem, sobą. W tym najważniejszym momencie zachowałaś się tak godnie, tak czule, jakbyś chciała utulić mnie w żalu i dać mi ten promyk nadziei, którym karmiłaś mnie przez całe życie. Jestem tak promienna i radosna dzięki Tobie. Wypełniłaś mnie optymizmem i miłością do życia, mrugając do mnie okiem co jakiś czas, gdy myślałam, że tym razem nie dam rady się z czymś zmierzyć. Nawet nie wiesz, jak bardzo pomaga mi to w codziennym życiu. Nie jestem małostkowa i nie lubię małostkowych ludzi, życie jest zbyt krótkie, by marnować czas na te drobiazgi. Jestem silna dzięki temu, nie łamie mnie krytyka, zła pogoda, pech. Ba, nie łamią mnie przegrane, przykrości, nawet cierpienia. Śmieszne, nawet ból sprawia mi czasem przyjemność, bo wiem, że po nim jest przyjemna ulga. Biorę życie garściami, czasem dławiąc się z pośpiesznych kęsów, tak mi zależy, by dobrze żyć. Bo przecież teraz żyję za Ciebie i siebie. Wiem, że chciałabyś widzieć mnie szczęśliwą. Jestem szczęśliwa, Mamo.
To nie znaczy, że nie płaczę. Ostatnio płaczę częściej. Żałoba to dziwny stan, bo każdy przeżywa ją inaczej. Moja żałoba rozpędza się, jak mój stary skuter ze słabym akumulatorem, im dalej w las, tym mocniej przeżywam nasze rozstanie. To chyba chodzi o tęsknotę. Że oprócz bólu, zwyczajnie za Tobą tęsknię. Mam ochotę wtulić się w Twoje ramiona i na chwilę uspokoić w Twoim oddechu. Pachniałaś piżmem, do dziś ten zapach daje mi ukojenie. Gdy przyjeżdżam do naszego domu do Milanówka, idę odwiedzić Cię w Twoim pokoju. Pryskam się Twoimi perfumami i chodzę bez celu po domu. Otaczam się Twoją (nie)obecnością. Wspominam. I wspominam Cię jako aktywną, pełną życia, nie tą z ostatnich miesięcy chorą – byłabyś zadowolona jak Cię pamiętam.
Byłaś najbardziej radosną osobą, jaką spotkałam w życiu. Niezwykłe, że to Ty nią byłaś. To wielki dar rozwijać się w ciągłym śmiechu. Śmiałaś się nawet, gdy bardzo cierpiałaś. Nawet nie wiesz, że śmiałaś się ostatnio także w urojeniach. Śmiejesz się dziś w moich snach. Dzięki temu cały świat śmieje się do mnie.
Myślę o Tobie w Dniu Matki bardzo mocno, każda moja cząstka wyrywa się do Ciebie, palce stukają znajomy numer, biegnę, by kupić Ci kwiaty. Nie przypuszczałam, że tak bardzo będę tęsknić. Dziś już nie gniewam się na to odejście, nie buntuję na „nigdy” i na „zawsze”. Rozumiem, że jesteś moją częścią, a ja Twoją. Noszę Ciebie w sobie i nosić będę do końca, tak jak moje dzieci zawsze będą nosić w sobie mnie. Wiesz, że dziś Klara zdawała egzaminy, a ja byłam spokojna o nią, bo czułam, że jesteś obok? Czuwasz nad nami i opiekujesz się poprzez ludzi, którzy zostali tu na ziemi. Zawsze wybierałaś dla mnie dobrych ludzi i miałaś niezwykłą intuicję do tych, którzy na mnie pasożytowali. Ileż wojen o to toczyłyśmy, pamiętasz? Niezwykłe, że na koniec zostawiłaś mnie w tak dobrych rękach, w tak dobrym czasie dla mnie – byłaś spokojna, że nic mi się nie stanie. Tak jak matka, która do końca zadba o swoje dziecko.
Idealizuję Cię dziś i cóż z tego? Mogę teraz robić z Tobą co chcę. Mogę wybierać wspomnienia, mogę odtwarzać dzieciństwo według swoich dowolnych upodobań. Jesteś w nich matką czułą, oddaną i waleczną. Jesteś moją najlepszą matką, a ja pławię się w tych uczuciach i beztrosko oddaję przyjemnościom. Za dużo od Ciebie wymagałam, wiem. Przepraszam. Nie rozumiałam, że pewnych rzeczy nie potrafisz, niektórych moich potrzeb nie zaspokoisz nigdy. I co z tego? Ukształtowałaś mnie pięknie, mam czyste serce, robię wiele dobrych rzeczy dla innych i zachwycam się życiem nieustannie. Nawet moje deficyty są częścią mojej wrażliwości i rozumienia. Jestem bogatsza o słabości i przeżycia, także nasze wspólne. Tak naprawdę byłaś najważniejszą osobą w moim życiu, przez wiele lat jedynie najważniejszą – nie mogłam przewidzieć, jaka pustka po Tobie zostanie.
Nie mam śmiałości odłożyć Twoich okularów na miejsce, nie umiem wyjąć zakładki z ostatniej książki, poukładać w szafie, oddać swetry, buty, napić się herbaty w Twoim kubku. Za wcześnie na to. Nie umiem rozstać się z żadnym szczegółem. Moje małe dowody na Twoje istnienie. Utknęłaś tam, a ja z Tobą.
Żałuję, jak każdy. Tyle niepotrzebnych słów, gestów, nieobecności. Tyle nic niewartych bitew. Wiem, wiem, to był mój proces, mój rozwój, moja droga. Wykrzykiwałam swoją dorosłość. Ale ja dziś zatrzymuję moje dzieci w pół słowa. Mówię im, że słowa ranią, że nigdy nie wiemy, które ostatnimi są. Pociesza mnie to ostanie „kocham cię”- jak dobrze, że zdążyłam; wierzę, że usłyszałaś. Bo, że to wiedziałaś, jestem pewna. Wiedziałaś, że cię kocham.
Śpij sobie mój wesoły skrzacie, mamina miłości, tulę Cię w Twoim dniu i tęsknie bardzo,
Małgosia.