Wyobraźcie sobie małą dziewczynkę. Ma sześć lat, jest jeszcze dzieckiem zupełnie nieświadomym tego, co się wokół niej dzieje. To właśnie tę dziewczynkę ojciec zabiera do Stanów Zjednoczonych wierząc w jej talent i wszystko stawiając na jedną kartę. Co więcej, wyjeżdżają z Rosji, gdzie trudno było uzyskać wizę, a co dopiero wizę dla ojca i córki, tylko dlatego, że on jest przekonany, że świat usłyszy o jego Maszy. Lądują w Stanach z niewielką ilością gotówki i tylko łut szczęścia i przychylność obcych osób sprawiają, że zaczyna spełniać się marzenie. Marzenie ojca czy małej dziewczynki o olbrzymim talencie?
To historia prawdziwa. Nawet ten, kto nigdy nie interesował się tenisem z pewnością choć raz usłyszał o Marii Szarapowej. Pierwszej rakiecie świata, która wygrywała z najlepszymi i sama była najlepsza.
Choć w moim życiu sport jest nieustannie obecny, akurat tenis nie jest dyscypliną sportu, która by mnie specjalnie pociągała. Owszem znam kilka tych najsłynniejszych nazwisk, znajomi i dzieci znajomych grają w tenisa, więc dlaczego miałabym sięgnąć po książkę Marii Szarapowej „Niepowstrzymana”? Może z ciekawości, trochę z przekory, może żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tenisowym świecie. Książkę po kilku stronach zawsze można odłożyć, ale ta wciągnęła mnie od samego początku, tak, że przeczytałam ją jednym tchem.
To historia dziewczynki i jej zdeterminowanego ojca, bo najpierw to on musi wierzyć, to on musi być jej motywacją, gdy ona staje ze zbyt dużą rakietą na kortach amerykańskich tenisowych szkółek. Myślę, że gdyby ojciec Marii opowiedziałby tę historię, byłaby ona zupełnie inna. My tymczasem mamy okazję poznać ją od strony dziecięcej naiwności, trochę beztroski, choć między niewypowiedzianymi słowami można dostrzec znacznie więcej. Maria Szarapowa się nie skarży, ona stwierdza fakty, przyjmuje, że tak jak zwycięstwa, w jej życiu też pojawiają się porażki. Tyle, że nie ma co nad nimi rozkładać bezradnie rąk, ale trzeba iść dalej, szukać rozwiązania, być coraz lepszym.
Jak sama mówi – po każdym podniesieniu trofeum, zaraz przychodzi refleksja, co trzeba poprawić, jak trenować i z kim.
Wbrew pozorom to nie jest książka o tenisie. To opowieść o wytrwałości i sile. O tym, jak krok po kroku osiąga się cel. Nie jest to łatwa droga. Naprawdę. W życiu Marii Szarapowej pojawiało się wiele przeciwności. Wiele osób chciało ją wykorzystać, użyć do własnych celów. Ale ona niepowstrzymana szła do przodu. Próżno w tej historii szukać łzawych momentów, intymnych chwil z życia wielkiej tenisistki. Szarapowa nie sprzedaje swojej prywatności. To, co zaskakuje, to przekazana prostą formą historia sportowca, która ma wiele ukrytych przesłań, nieopowiedzianych do końca sytuacji. Która zmusza do refleksji, kosztem jakich wyrzeczeń odnosi się tak wielki międzynarodowy sukces na sportowej arenie.
Tenis jest dyscypliną indywidualną. Samotną. Każda koleżanka z kortu jest potencjalną rywalką. Tu nie tworzą się zespoły, nie zawiązują przyjaźnie. Szarapowa mówi, że najbardziej nieszczere słowa padają pod siatką, kiedy tenisiści na koniec meczu podają sobie ręce i wymieniają pozorne uprzejmości. Ona miała wsparcie w ojcu przez wiele lat, w trenerach, ekipie, która jej towarzyszy. Oskarżona o doping musiała się zmierzyć z tym, kto jest z nią także w porażkach, nie tylko w zwycięstwach.
Jeśli nie interesujecie się tenisem, ale ciekawią was ludzie i prawdziwe, szczerze opowiedziane losy ich życia – zachęcam do przeczytania „Niepowstrzymanej”, bo myślę, że tych, którzy tenisem się interesują, zachęcać w ogóle nie trzeba. To lektura obowiązkowa.