Zobaczyłam ich póżnym popołudniem. Szli za ręce, dyskutując. Przy księgarni, on przystanął, prosząc: „Podejdz ze mną, zobacz, może jest coś nowego.”. Jego dziewczyna zdecydowanie pokręciła głową. – Nie ma mowy, to nuda. Zimno mi! – wycedziła wściekła przez zęby i odeszła. Chłopak z żalem obrzucił wystawę sklepową szybkim spojrzeniem i westchnął głośno. Dogonił ją jeszcze przed światłami.
„Niedopasowani” – pomyślałam mimowolnie, choć powodów jej zniecierpliwienia mogło być tysiące. Może właśnie się pokłócili? Może naprawdę było jej zimno? Może?…
Nauczyć się żyć wspólnie, nie jest łatwo, nawet jeśli jesteśmy bardzo zaangażowani emocjonalnie w nasz związek. Czasem, mimo tych emocji, mimo najszczerszych chęci po prostu nie wychodzi, bo dzieli nas zbyt wiele.
Świat rzadko kiedy stawia nam na drodze „idealnie dopasowaną” połówkę. I tak jest dobrze, bo jak inaczej mielibyśmy się od siebie czegoś nauczyć? Bywa jednak, że gdy już wyruszymy w tę wspólną drogę, to oboje chcemy od wspólnego życia czegoś zupełnie innego. Nasz marzenia, pragnienia, wykluczają się wzajemnie, stawiając nam ultimatum: jedno z nas musi „zrezygnować z siebie”, żeby drugie mogło być szczęśliwe. Kiedy tak się dzieje?
Syndromy niedopasowania
Zaangażowanie oznacza dla was co innego
Ty uważasz, że znakiem zaangażowania jest zdolność do spędzania ze sobą każdej wolnej chwili, a miara miłości jest liczba wysłanych do siebie wiadomości. On sądzi, że najlepsze dla związku są przypływy i odpływy – momenty, kiedy raz jesteście bardzo blisko, raz oddalacie się od siebie, by zatęsknić i ponownie się odnaleźć. To dwie, zupełnie różne wizje miłosnej relacji. Łatwo tu o wzajemne żale i prędkie rozczarowanie. Jedynym rozwiązaniem jest wzajemny szacunek dla waszych potrzeb i próba odnalezienia „złotego środka”.
Macie różne plany na przyszłość
Jeśli twój partner jest tradycjonalistą, chce małżeństwa, dzieci i domku z ogródkiem jeszcze przed ukończeniem 30-tki, a ty jesteś kolorowym ptakiem, którego trudno złapać, a jeszcze trudniej uszczęśliwić, nie łatwo będzie wam osiągnąć porozumienie. Te dwie wizje przyszłości wydają się nie do pogodzenia, nawet jeśli teraz on mówi, że na ciebie poczeka. Uwierz, z czasem zacznie naciskać, a ty… Może nigdy na małżeństwo i dom z ogródkiem nie będziesz gotowa?
Macie inne priorytety
Chcesz osiągnąć równowagę między życiem zawodowym a osobistym. On czuje, że w chwili obecnej praca jest dla niego wszystkim, że to jego „tu i teraz”, angażuje się w nią całkowicie i w niej spala. Czujesz się zaniedbana, twój partner nie potrafi tego zrozumieć. Zamiast wyrzutów, oczekuje wsparcia i radości z jego osiągnięć. Pędzicie ku związkowej katastrofie.
Podobnie byłoby, gdyby tylko jedno z was postawiło na pierwszym miejscu waszą relację, oczekując tego samego od partnera, którego priorytetem jest na przykład rozwój osobisty.
Inne podejście do rozwiązywania problemów
Oczywiście, rozmowa o problemach w związku to podstawa jego pielęgnacji. Ale jeśli słowa nie odnoszą skutku i macie wrażenie, że kompletnie się nie rozumiecie, to problemy stają się jeszcze bardziej poważne. Ci, którzy w relacji uważają się za „lepszych”, „mądrzejszych” nie chcą zrezygnować ze monopolu na „to ja mam rację, więc zrobimy tak jak ja uważam”. Ich podejście, wykluczające kompromis, z góry skazuje związek na porażkę.
Więcej was różni niż dzieli
Niby oczywiste. Poobserwujcie związki waszych znajomych, pomyślcie ile razy zadaliście sobie pytanie: „Jak to możliwie że oni ze sobą ciągle są?”… Różne cele życiowe, różne wrażliwości, różne poglądy, różne metody wychowawcze w stosunku do dzieci, różna kultura osobista, jedno… łóżko. I coraz większy dramat. Bo uczucie ciągle jest, ale porozumienia już brak.
Czy niedopasowanie zawsze musi oznaczać koniec związku? Nie, oczywiście, tak wcale nie musi być. Bo istnieją takie uczucia, które pomagają pokonać największe trudności. Podstawą jest jednak dobra wola i chęć – obu stron.