Kraków, godzina 7 rano, wychodzę z psem. Między kamienicami sporo zieleni, piesek kuca, a mym oczom ukazuje pan. Stoi pod drzewem, może z półtora metra od balkonu na parterze i… sika! Plecami odwrócony wyłącznie do żywopłotu, ja go widzę bokiem, ale babka, która mieszka na parterze i ma tam okno balkonowe w kuchni, jego sikające przyrodzenie ma dosłownie vis-a-vis. – Serio?! – pytam niegrzecznie. Cisza.
W sumie powinnam się pewnie cieszyć, że nie zechciał zagadać i pokazać mi…
Najgorsze jest jednak to, że to nie jest kwestia tego jednego gościa pod balkonem, po którym się ktoś kręci. Pomyślcie przez chwilę – ile razy byłyście świadkami takiej sytuacji? Dwa, trzy, siedemnaście?
Wkurzona już od samego rana zaczynam sobie przypominać te wszystkie razy, kiedy byłam zmuszona oglądać rozkraczonych facetów, załatwiających swoją potrzebę na mur, na wydmę na plaży, do rowu na poboczu drogi, czy do krzaków na postoju dla podróżnych przy drodze – gdzie tuż obok niektórzy próbowali napić się kawy i zjeść kanapkę… Ile razy, drogie panie, widziałyście faceta, który sika tuż przy samochodzie. Albo na górskim szlaku, na klatce schodowej…
Ile razy tabloidy publikowały zdjęcia rodzimych „gwiazdorów”, sikających po murach w centrum stolicy? Jednego, bardzo szanowanego aktora starszego pokolenia, osobiście miała przyjemność spotkać w tej sytuacji moja koleżanka. No naprawdę inaczej teraz się patrzy na jego dokonania na ekranie i w teatrze.
Panowie, co jest? Nie macie krztyny wstydu? Tacy jesteście ważni, że możecie się załatwiać gdzie bądź? Co to jest, kurde, Wersal kilka wieków temu? Naprawdę świat poszedł do przodu i można bez trudu znaleźć publiczną toaletę.
Zresztą, o czym ja mówię, przecież zdarza się wam sikać również pod drzewami dosłownie kilka metrów od bezpłatnej publicznej toalety. Pozdrawiam z tego miejsca panów wypoczywających w Kołobrzegu, których miałam przyjemność zobaczyć z rozpiętymi gaciami właśnie w nadmorskim parku tuż obok budynku z WC. Nie było kolejki. Wiem, bo właśnie stamtąd wychodziłam.
Skąd się to bierze? Czy aby nie z wpajanego panom od dziecka przekonania, że siusiu można zrobić wszędzie? Rozumiem, czasem dzieciak chce i nie ma wyjścia… Nie, to nieprawda. Zawsze jest wyjście. Zawsze można się jednak oddalić nieco od publicznego skwerku, od koca sąsiadów na plaży, czy wreszcie od brzegu morza!
Na koniec, gwoli przypomnienia, a może poinformowania – w naszym pięknym kraju za ten występek grozi nawet 500 zł mandatu. I serio, są tacy, którzy go otrzymali. Może jednak warto się powstrzymać, żeby nie otrzymać? Z góry dziękuję.