Go to content

Zdradziłam. Oddaliłeś się. My kobiety często zdradzamy wspomnieniem…

fot. max-kegfire/iStock

Zdradziłam cię dziś. Tak po prostu. Bez zastanawiania się, mimo woli. Wystarczyło, że na chwilę się oddaliłeś, choć ta chwila tak naprawdę trwa już całą wieczność. Bo my kobiety, często zdradzamy. Każdą myślą, wspomnieniem dotyku na lewym przedramieniu, codziennie.

A potem żyjemy naszym wielkim wyrzutem sumienia. Gdzieś pomiędzy Nim Prawdziwym, który nie ma czasu na naszą miłość, a Nieznajomym, który pojawia się i znika.

Pytasz kim on był. Nie wiem. Nie pamiętam, jak wyglądał, tylko to, jak dotknął mojego ramienia. W tym jednym muśnięciu skóry, było więcej erotyzmu niż w niejednej nocy szczęśliwych kochanków. W jednym nieistniejącym spojrzeniu zamknął wszystkie moje pragnienia. To był dreszcz niepodobny do żadnego innego uczucia. Magia chwili.

Staliśmy w drzwiach, powiedział, że dobrze, że jestem. To mi wystarczyło. Tylko tyle i aż tyle.

Znasz to uczucie, gdy po cichu zatapiasz się w namiętności tak, jakbyś po raz pierwszy odkrywał co to znaczy pragnąć? Chcieć tak bardzo, że trudno ci to pojąć albo nazwać. Zatracić się w niej  tylko po to, by nareszcie wiedzieć czego tak bardzo ci brakowało?

Tonęłam dziś w tym cieple, które powoli rozchodzi się po ciele. Jego szept przesuwał się  po mojej szyi, a ja marzyłam, żeby nigdy nie skończył tej podróży i zawsze był tylko szeptem. Dłoń, która przeczesała moje włosy, tak czule, że nie potrafiłabym powtórzyć sama tego ruchu. Pocałunek.

Boże jak on całował. Już nawet nie pamiętam, czy ty kiedyś tak mnie pocałowałeś. Pojawił się nie wiadomo skąd, bez imienia, z głosem, który wydawał się dziwnie znajomy, ale którego nie mogłam dopasować do żadnej znanej mi twarzy. Może to i lepiej.

A dalej? Nie było nic. Nie było zdzierania z siebie ubrań, nie było uniesień kochanków podpartych ścianą jego mieszkania, cała ta erotyka była tylko niedostępnym i słodkim niedopowiedzeniem.

Tak bardzo pragnęłam tych wszystkich drobiazgów, które w naszym domu już dawno zniknęły. Tej zwyczajności między dwojgiem ludzi. Gdy czegoś nie masz, staje się to towarem ekskluzywnym, pożądaniem. Pożądanie, które nie smakuje jego ciałem, a jednak przepełnia totalnie. Namiętność, która rodzi się w głowie. Zbyt często na zgliszczach starych, dobrych czasów.

Bo te najbardziej gorące romanse mają swój zapach, dźwięk muzyki, która przyprawia cię o gęsią skórkę, wprawia w drżenie, na sobie tylko znany sposób. A najbardziej namiętny seks, to czasem ten bez seksu. To pragnienie o nim, ulotne, niepowtarzalne, jak przelotny romans.

Jestem wyrzutem sumienia, za każdym razem, gdy wraca, choć to tylko sen. Choć nie dzielę się między obce łóżka, choć w mojej pralce piorę wciąż te same koszule w kartę i złoszczę się na te same niedomknięte szafki.

Bo tak bardzo chciałbym, żeby ten sen wrócił. By nie był ani snem ani wspomnieniem. Bym nie musiała fantazjować o zwykłym poniedziałku, obecności, o śmiechu, gdy kładziemy się do łóżka.

Dlaczego? Przecież to takie proste.

Nie raz mijałeś tę historię na ulicy, czytałeś ją w naszych znajomych, a nawet mówiłeś sobie w myślach tak, jak ja: „Jak, tak można żyć? Dobrze, że my będziemy inni”. Ale zapomniałeś.

Zdradzam cię śniąc o innym życiu. Odkrywając w każdym śnie, jak bardzo chciałabym być gdzie indziej.

Bo nie trzymasz już mnie za rękę. Nie pragniesz. Nie całujesz jak mężczyzna całuje kobietę. Nie dotykasz. Nie ma w naszym domu już miejsca na pieszczoty, ani na kłótnie równie gorące jak seks na zgodę po nich. Nie ma już seksu, który zabiera na chwilę do raju i nie ma seksu byle jakiego. Nie ma skradzionych chwil, koronkowej bielizny, seksu na krześle, ani tego nad ranem, tego zaczynającego się niewinnie od wspólnego oglądania serialu, ani tego, który kiedyś by nas zawstydzał. Nie ma już chwil, gdy jest się zbyt zmęczonym na miłość. Nie ma wspólnych marzeń, fantazji. Nie ma rzeczy zbędnych. Nie ma żartów, gdy zdejmujesz ze mnie bieliznę. I dąsów, że nie masz ochoty nawet na pieszczoty.

Jak często fantazjujemy o miłości pełnej? Takiej prawdziwej, czasem nieśmiałej, nieudolnej, z kłótnią o wyprowadzanie psa i seksem pełnym czułości, do bólu przewidywalnym, ale prawdziwym, naszym?

Jak często upychamy nasze życie do szuflady, zamykamy na długie lata, aż w końcu pewnego dnia budzimy się ze snu, o którym nie możemy zapomnieć. Snu, który opowiedział nam, jak kiedyś chciałyśmy żyć. Tak zwyczajnie, po prostu razem – czy naprawdę teraz już nawet o tym musimy marzyć? Zdradzać codziennie marząc o innym życiu, bo wciąż za mało w nas odwagi by żyć, pragnąć, brać i dawać, by być, a nie trwać?

Wszystkie zdradzamy. Tak, zdradzamy, by choć na chwilę znów poczuć. Poczuć, że życie jest emocją, że możemy czuć, odkrywać, odlecieć do świata, w którym znów jesteśmy ważne. W którym same stajemy się pragnieniem. Ale każda z nas dokonuje wyboru.

Możesz zdradzać naprawdę.

Możesz zdradzać, marząc w snach o innym życiu, o innym dotyku, o tym, co dziś jest poza twoim zasięgiem.

I możesz wybrać trzecią drogę. Zdradzać całe życie, samą siebie. Wieszać świeżo upraną koszulę w kratę, zapominając na zawsze o tym, jak bardzo pragniesz, żeby wieczorem on przeczesywał twoje włosy tak, że drżą ci kolana. Poklepać się po ramieniu i powiedzieć „tak to w życiu jest, nie będziemy wiecznie młodzi i zakochani”. Tkwić w tym tak długo, aż w końcu pragnąć przestaniesz. Znikniesz. Przywykniesz, przeczekasz życie. I pewnego dnia odkryjesz, że w swoich snach nie kochasz się już pod gwiazdami, a po prostu chwytasz kogoś za rękę.

Dopiero wtedy zrozumiesz, ile namiętności straciłaś razem z tymi wszystkimi drobiazgami, które zgubiliście po drodze, choć miały być dla was najważniejsze.