Go to content

Jestem z nim na przeczekanie. Odejdę, gdy stanę na nogi

Przez 7 lat żyłam w toksycznym związku. Byłam z facetem, który mnie nie szanował i nie doceniał. Jednak ja kochałam go tak mocno, że nie potrafiłam od niego odejść. Przejrzałam na oczy, gdy pierwszy raz dostałam pięścią w twarz. Drugiego razu już nie było. Wtedy, gdy pakowałam dwie walizki ubrań – moją i dziecka – postanowiłam, że już nigdy nie pozwolę, żeby ślepa miłość trzymała mnie u boku jakiegokolwiek faceta. Wymyśliłam sobie sprytny plan, jak uchronić się w przyszłości przed tego typu toksycznymi relacjami. Problem w tym, że wpadłam w kolejne bagno. Teraz to ja nie do końca gram fair. Zasada miała być jedna. Po nieudanym związku stwierdziłam, że nie będę sobie już zawracać głowy romantyczną miłością do grobowej deski. Mają u boku małe dziecko, moje życiowe priorytety stały się zupełnie inne. Nie ma znaczenia, czy ja kogoś kocham czy nie. To on ma kochać mnie. Tak to sobie wymyśliłam. Doszłam do wniosku, że taki facet nie skrzywdzi ani mnie, ani mojej córki. A ja… ja jakoś się przemęczę.

Po rozstaniu szybko zorientowałam się, że nie potrafię być sama. I nie chodziło wcale o bliskość drugiego człowieka czy dotkliwą samotność, chociaż to też. Po prostu przytłoczyła mnie proza życia i wychowanie dziecka. Potrzebowałam wsparcia – zarówno psychicznego, jak i fizycznego czy finansowego. Warunek jeden – on musiał pokochać mnie. I kurczę, znalazłam takiego faceta.

Mariusz jest człowiekiem o wielkim sercu. Wychowywali go dziadkowie, ponieważ jego rodzice pracowali za granicą. Nie ma swoich dzieci, nigdy nie był żonaty. To taki facet, który idealnie nadaje się pod pantofel. Zawsze miły, uczynny, pomocny. Szybko się zaangażował i początkowo nieco mnie to przeraziło. Bałam się, że to jakiś desperat. Trochę może i tak, ale w gruncie rzeczy jest dobrym, prostym człowiekiem. Nie knuje, nie wyżywa się, nie podnosi głosu. Wie, gdzie jego miejsce i szanuje kobiety.

Wiem, może się wydawać, że jestem wyrachowana. Kiedy jest się matką, myśli się nieco inaczej. Chcesz przetrwać – ty i twoje dziecko. To chyba lepsze, niż wiązanie się z kimś z miłości, z kimś, kto na tę miłość nie zasługuje, bo bije/wyzywa/zabiera pieniądze? Ktoś, kto nie stał przed takim wyborem, nigdy nie zrozumie, o co chodzi.

Znam samotne matki, które wierzą, że znajdą rycerza na białym koniu, w którym zakochają się bez pamięci. Może i tak, ale nie odrazu. Po co żyć marzeniami? Poza tym romantyczna miłość jest piękna, ale szalenie toksyczna. Kochałam do utraty tchu, a co otrzymałam w zamian? Lata pogardy i przemoc.

strona 1 z 2
druga część artykułu na następnej stronie

Fot. iStock/tatyana_tomsickova

1/1 Jestem z nim na przeczekanie. Odejdę, gdy stanę na nogi

Są takie dni, gdy wyrzuty sumienia nie pozwalają mi spokojnie zasnąć. Na przykład wtedy, gdy on wraca do domu z bukietem tulipanów. Co z tego, że kupił je przy kasie w Biedronce. To taki miły gest. Albo wtedy, gdy wieczorem czyta mojej córce bajkę przed snem. I wtedy, gdy odpowiadam „ja ciebie też kocham” i pozwalam mu snuć plany naszej wspólnej przyszłości.

Nie będzie ślubu. Nie będzie rodziny. Jestem z nim na przeczekanie. Muszę jakoś przetrwać ten ciężki okres w moim życiu, bo we dwoje po prostu jest łatwiej. Jeszcze kiedyś łudziłam się, że z czasem go pokocham, że swoją dobrocią serca rozpali we mnie uczucie. Ale nic takiego się nie dzieje. Jest dobrym człowiekiem, nie powinien chować urazy. Myślę, że zrozumie, co mną kierowało.

Doceniam wszystko, co dla nas robi. Bez niego nie mogłabym wrócić do pracy, bo nie starczyłoby mi na opiekunkę. Teraz na zmianę odbieramy moją córkę, siedzimy z nią, odrabiamy lekcje. Bez niego nie mogłabym rozwijać swojej pasji, jaką jest fotografia. Bez niego nie mogłabym też mieć szczęśliwego domu i dziecka, któremu niczego nie brakuje. Wbrew pozorom on też na tym korzysta. To my czekamy na niego, gdy wraca z pracy do domu. To my dwie składamy mu urodzinowe i świąteczne życzenia. To ja jestem jego przyjaciółką, kochanką, kucharką. W dzisiejszych czasach trzeba myśleć realnie. Związki to transakcja. Możesz albo wejść w dobry układ, albo być wykorzystywanym. To drugie już zaliczyłam. Teraz myślę o swoich interesach.

Nie myliłam się. Założenie było słuszne – trzeba znaleźć faceta, który cię pokocha. Nie warto szukać miłości i nią się kierować, bo miłość jest zwodnicza. Potrafi wyprowadzić na manowce, jest niczym kajdany, uniemożliwiające odejście od złego człowieka. Gdy nie kochasz, potrafisz logicznie analizować. Kiedyś odejdę od Mariusza. Tylko stanę na nogi.