Go to content

Joanna Keszka: „Seks jest zabawą dla dorosłych. Przestańmy go traktować śmiertelnie poważnie. Bawmy się seksem”

Joanna Keszka, fot. Instagram/https://www.instagram.com/joanna_keszka_barbarella.pl/

„Seks to dwoje rozebranych ludzi, którzy tak naprawdę ustawiają się w bardzo dziwnych pozycjach i robią ze sobą równie dziwne, niehigieniczne rzeczy. Ale to jest zabawne, bo tak naprawdę seks jest zabawą dla dorosłych” mówi Joanna Keszka, bo z kim, jeśli nie z nią rozmawiać o seksie, o łechtaczkach i o tym, że orgazm pochwowy to mit?

Ewa Raczyńska: Przychodzi kobieta do Joanny Keszki i…

Joanna Keszka: Przychodzi otwarta kobieta, która ma dość udawania, że jest jej dobrze w łóżku, skoro nie jest.

W końcu mówi o tym głośno?

Uświadomienie sobie, że coś jest nie tak, to pierwszy krok do tego, by zająć się seksem na swoich własnych zasadach. Musimy w końcu przyjąć, że seks się dla nas liczy, bo taka jest prawda. Jesteśmy dorośli, mamy seks, a skoro go mamy, to warto się nim zainteresować, a nie zamiatać pod dywan i udawać, że jedynie się nam przydarza

Drugi krok to przyznanie, że czegoś chcemy, oczekujemy, co nie jest łatwe, szczególnie dla kobiet. Zachęca się nas do tego, żebyśmy zadowalały się zadowalaniem innych. A przecież kobiecie nie wystarczy świadomość, że jej facetowi jest dobrze, kiedy ona po seksie zostaje z niczym. Nijak to jej nie zadowoli.

Jest jeszcze jedna rzeczy – dużo w sferze seksualnej miesza nasze ego. Lubimy myśleć o sobie, że jesteśmy tacy nowocześni, wyzwoleni. Ja nigdy tak o sobie nie mówię, bo to pułapka, zamknięcie się, przyjęcie, że mi już nic więcej nie potrzeba. A przecież z seksualnością jest tak, jak z każdą inną sferą naszego życia. Rozwija się, zmienia razem z nami. Zupełnie czegoś innego oczekiwaliśmy w seksie mając 20 lat, a czego innego chcemy mając 40.

Najważniejsze to zobaczyć, że seks nie jest dowodem naszej moralności, poprawności, wąsko rozumianej kobiecości. Seks to cała paleta różnych możliwości. Chciałabym, żeby kobiety uwierzyły, że życie seksualne powinno być sumą ich własnych wyborów, a nie tego, czego oczekują od nich inni. I przekonuję facetów, żeby się nie bali kobiet, które chcą doświadczać seksu na swoich własnych zasadach.

Faceci się boją?

Oczywiście i niestety bardzo szybko kastrują kobiety, które w łóżku chcą mieć swoje zdanie. Zobacz – mówi się, że seks nas otacza, że jest wszędzie obecny. Ale to nieprawda, bo seks jaki widzimy w filmach, reklamach, to jedynie powielanie stereotypów.

Czyli?

Seks to zazwyczaj młoda, szczupła kobieta z dużym biustem, napalona przez 24 godziny na dobę, gotowa na seks zawsze i wszędzie. Aby zacząć się wić z rozkoszy wystarczy jej, żeby mu stanął, a jak już jej włoży, to ona ma od razu wielokrotny orgazm. Przecież to są jakieś kosmiczne opowieści, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wykluczają z seksu kobiety w wieku 40 plus. Jest masa osób, dla których myślenie o seksie po 60-tce jest dziwaczne, bo taki przecież nie istnieje, bo takiego nikt nie pokazuje. Jest jedynie 20-latka z jędrnym biustem, pięknym ciałem, która zaspokaja męskie fantazje, a jej oczekiwania sprowadzają się do tego, żeby penis był w wzwodzie, a jego właściciel miał wytrysk.

Dlatego namawiam wszystkich, żeby spojrzeć na seks inaczej. Seks to sfera, której centrum powinna być troska o siebie. To jest klucz. Nieważne, co robimy w łóżku, co robią inni. Nie porównujmy się, nie zakładajmy, że przerobimy wszystkie pozycje z Kamasutry, żeby się pochwalić przed znajomymi. Bawmy się seksem. Z seksem jest jak z życiem, kierujmy się swoimi własnymi potrzebami, sprawdzajmy, co nas ciekawi, na co my mamy ochotę, zbierzmy w sobie odwagę, żeby za tym podążać. Tyle tylko, że ani społeczeństwo, ani partnerzy nas w tym nie wspierają.

Część kobiet chyba czuje presję uważając, że muszą być otwarte na seks, mieć siedem orgazmów pod rząd i jeszcze mówić na co mają ochotę, by być nowoczesną.

Presja jest w ogóle problemem w sferze seksualnej. Niektórym się wydaje, że muszą za pomocą seksu coś udowadniać. I faktycznie niektórzy udowadniają jak bardzo są moralni, świętobliwi, jak bardzo są dojrzali, co często oznacza, że są zwyczajnie nudni. Inni poprzez seks próbują pokazać swoje wyzwolenie, nowoczesność. Udają w łóżku kogoś, kim nie są. To jest prawdziwy problem, bo takie osoby mogą mieć masę różnych doświadczeń seksualnych, fajnych gadżetów, ale jeśli to służy tylko temu, by kogoś udawać, to znowu jesteśmy w ciemnej uliczce.

Oczywiście ja zachęcam do eksperymentów, dopóki czegoś nie spróbujemy, to nie przekonamy się czy to jest dla nas. Poza tym eksperymentowanie jest fajnym sposobem na nauczenie się bardziej luźnego podejścia do seksu.

Za to my seks często traktujemy śmiertelnie poważnie…

Dokładnie. To jest straszne. Powtarzam: seks nie jest poważny, poważne są konsekwencje seksu i trzeba umieć rozróżnić te kwestie. Seks to dwoje rozebranych ludzi, którzy tak naprawdę ustawiają się w bardzo dziwnych pozycjach i robią ze sobą równie dziwne, niehigieniczne rzeczy. Ale to jest zabawne, bo tak naprawdę seks jest zabawą dla dorosłych. Tak samo jak gadżety erotyczne – to zabawki dla dorosłych, a nie jakieś diabelskie machiny do wyciskania orgazmów z opornych kobiet. Bawmy się seksem. Dlaczego tak trudno nam ta zabawa przychodzi? Bo boimy się, że się wygłupimy, że ktoś nas wyśmieje. A to niestety często się zdarza.

Opowiadają ci o tym kobiety?

Tak. Jest kilka haseł, które w polskich sypialniach są powtarzane bez względu na to, jaki staż ma para, czy mieszka w dużym czy w małym mieście. Kobiety opowiadają, że gdy próbują wejść w rolę aktywną, czyli taką stereotypową męską, coś zaproponować, coś na co one mają ochotę, to słyszą: „To ja ci nie wystarczam” albo drugi tekst, który jak Polska długa i szeroka się niesie: „Wolę cię, jak jesteś naturalna”.

Kobieta włoży jakieś fajne koronki, chce się powygłupiać, być w łóżku bardziej frywolna, czy ostra niż w codziennym życiu, a facet jest wystraszony, bo nikt go nie nauczył, że kobiety też mają swoje fantazje. Więc atakują, bo wolą jak ona leży, a on robi swoje. W końcu tak było zawsze i tak ma zastać na wieki wieków amen.

A potem przychodzą do mnie panowie koło 40-tki i mówią: „Moja żona nie chce uprawiać ze mną seksu”. Ale przecież ona nie chce od wczoraj. To nie dzieje się z dnia na dzień. Pracujemy na to latami nie rozmawiając o seksie, udając, że seks się nam przydarza, że nie trzeba się nim zajmować. Koniec jest taki, że kobietom seks przestaje kojarzyć się z przyjemnością, ponieważ nie zostało uwzględnione to, co dla niej jest przyjemne, zabawne, co ją relaksuje. Seks staje się dla niej bolesnym doświadczeniem. Pochwa jest sucha, nienawilżona, kobieta nie jest podniecona i wtedy seks jest jak wbijanie ostrego kija do środka ciała.

Kobiety nie chcą tego. Ich ciało odmawia czegoś, co nie dość, że przestało być przyjemnością, to zaczyna sprawiać ból, bo twardy penis w suchej pochwie jest bolesnym doświadczeniem. Nie mówi się, że kobiety mają prawo odwracać się od seksu, który nie jest dla nich przyjemny. Mam takie swoje powiedzenie: „głowę oszukasz, cipki nie oszukasz”.
Słuchajcie swoich cipek. Jeśli jesteś sucha, nie czujesz, że penis cię przyjemnie wypełnia, tylko cię dźga, to znaczy, że coś złego się dzieje. Seks jest papierkiem lakmusowym związku. To, co dzieje się w naszych łóżkach, jest lustrem naszych związków. Bądźmy dla siebie dobrzy, pamiętajmy, że seks się liczy, że to klej, który nas łączy w pary. Jeśli tego kleju nie będzie, to kim będziemy razem? Co nam zostanie, jeśli nie znajdziemy chwili dla siebie?

Najczęściej jednak seks zamykamy w sypialni, nie myślimy o nim w ciągu dnia. Powielamy stereotyp, że jak seks, to tylko wieczorem?

Kiedyś wieczorny seks miał sens, zwłaszcza jak się było rolnikiem w sezonie jesienno – zimowym. Dzień był krótki, wieczory długie, dzieci szły spać, nie było telewizji i światła, na długie ciemne godziny zostawały igraszki pod pierzyną. Tak zwani amerykańscy naukowcy twierdzą, że najwięcej ludzi ma seks w środy i soboty. I ja bym polecała te dwa dni. Ale najlepszy seks jest rano po kawie. Można zostać dłużej w łóżku i wtedy „sobotnia kawa do łóżka” nabiera zupełnie innego znaczenia.

Kobiety około 40-tki dają sobie przyzwolenie na to, żeby mówić o seksie i o swoich potrzebach?

Kobiety najzwyczajniej w świecie chciałaby mieć orgazm. Po prostu. Po 40-tce wiele kobiet zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie. Przestają się tak bardzo martwić o swoją opinię, o to, co na ich temat sądzą inni. Zaczynają zwracać uwagę na własne potrzeby, a to klucz do tego, by zająć się sobą także w obszarze seksu.

Kiedy wchodzimy w życie seksualne, zostajemy zaszczute stereotypami, na temat tego co wypada, co nie wypada. Seksualność jest sprowadzona do wyglądu, na który zużywamy bardzo dużo energii wypierając jednocześnie swoje prawdziwe pragnienia, to kim naprawdę jestem. Balansujemy po sferze seksualnej jak po cienkim lodzie. Z jednej strony oczekuje się od nas, że będziemy atrakcyjne fizycznie, z drugiej każe się nam trzymać na krótkiej smyczy nasze fantazje i potrzeby, nie zdradzać się z nimi, bo zostaniemy wyśmiane i napiętnowane za zachowywanie się jak dziwka. Mamy się chcieć podobać, ale nie mamy mówić o rzeczach, które się nam podobają.<

Ja zawsze akcentowałam swoją seksualność, nie robiłam nic specjalnego, wystarczyło, że nie wypierałam swojej seksualności, nie udawałam, że nie wiem, co to jest seks i byłam wielokrotnie atakowana, wyśmiewana z tego powodu. Nawet w mojej głowie pojawiał się głos: mogłaś być cicho, nic nie mówić. Te wpajane nam przez lata przekonania i stereotypy siedzą w nas wszystkich. Kobiety mają mieć jędrny biust, jędrne pośladki i nie mają mieć głosu. Zachęca się nas do wypierania swoich potrzeb w wielu sferach, ale szczególnie w sferze seksualnej.

Tymczasem zajmowanie się seksem uczy nas zajmowania się sobą. Żeby cieszyć się seksem, trzeba sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co jest dla mnie ważne, czego ja chcę, dlaczego penis jest w pochwie, on ma wytrysk, a mi pulsuje łechtaczka i ja do niej nie sięgam? Najważniejsze to zauważyć problem, bo żyjemy w kulturze, w której mało jest informacji o tym, co kobiety mogą zrobić ze swoją seksualnością. Zauważmy, że coś jest nie w porządku, zauważmy tę pulsującą łechtaczkę, która czeka, żeby wyciągnąć tam rękę czy wibrator. Nawet jeśli w danym momencie nie czujemy odwagi w tym związku, przy tym partnerze albo z powodu naszego wychowania, od razu sięgać nie musimy, ale zauważmy – to już jest ogromny krok. Nie udawajmy, że wszystko jest okej, kiedy nie jest. Zastanówmy się dlaczego znowu on miał wytrysk, a my zostałyśmy z niczym.

Często spotykam kobiety, które chcą nauczyć się jak mieć orgazm pochwowy w czasie stosunku. Chcą, żeby penis zamienił się w magiczną różdżkę, żeby ten facet nie robiąc zupełnie nic je zaspokoił.

To też stereotyp z orgazmem pochwowym…

Jasne. Pochwa jest najmniej wrażliwym organem seksualnym kobiety. Jak się wkłada palce do pochwy to żadna kobieta nie wije się z rozkoszy. Zresztą, gdyby pochwa była wrażliwa, to jakbyśmy rodziły? To co jest odpowiedzialne za dobry seks to mięsień łonowo-guziczny, który oplata pochwę. Dlatego zawsze na moich spotkaniach namawiam, żeby ćwiczyć mięśnie dna miednicy dla zdrowia, ale też dla przyjemności z seksu.

No i łechtaczka, łechtaczki są ogromne, to nie jest guziczek, tylko 7 cm z jednej strony i 7 cm z drugiej, to jest 14-centymetrowy organ, ale trzeba wiedzieć, jak się z nim obchodzić. I żeby sięgnąć do łechtaczki, trzeba sięgnąć tam, gdzie penis nie sięga. Mężczyźni się oburzają, bo przecież penis jest wielki i wspaniały, i jak może ci nie wystarczać, ty niewyżyta kobieto. Oczywiście, że penis w pochwie jest przyjemy i jestem ostatnią osobą, która mówiłaby kobietom, że jest inaczej. Zaprzyjaźniony penis jest bardzo fajny. Ale to tylko jeden z wielu elementów seksu.

Marzy mi się taki świat, w którym mężczyzna po wytrysku nie odwróci się i nie zaśnie, tylko zajmie się swoją rozbudzoną kobietą albo pozwoli jej zająć się samą sobą. Namawiam kobiety, żeby zabawę z penisem traktować jako grę wstępną, a za pomocą wibratora zafundować sobie orgazm na finał wspólnej zabawy. Nie ma w tym nic złego, a kobiety się boją, nie robią tego. Jest wielkie halo, bo razem z nim nie doszła, nie zdążyła, to skoro on miał już wytrysk, to i dla niej zabawa musi się zakończyć. Niepotrzebnie kładzie się taki nacisk na wspólny orgazm. Jak się razem zdarzy to super, ale jak nie, to niech ona ma orgazm i on niech dojdzie, każdy z swoim tempie i na swoich własnych zasadach. Powiedzieć facetowi, że seks okej, ale on nie będzie miał orgazmu, to mężczyzna się spyta, po co w ogóle ma iść do łóżka, jeśli nie będzie miał orgazmu. Z kolei kobiety, jak jeden mąż idą do łóżka z nikłą nadzieją, że może tym razem uda im się szczytować czy chociaż mieć kęs radości z całej zabawy. A przecież wystarczy na własną rękę czy własny wibrator przedłużyć sobie przyjemne chwile.


 

Fot. Screen Facebook / Radość z seksu . Barbarella.pl

Fot. Screen Facebook / Radość z seksu . Barbarella.pl

Joanna Keszka ekspertka w dziedzinie kobiecej seksualności, prowadzi stronę Barbarella.pl oraz pierwszy w Polsce butik z eleganckimi gadżetami erotycznymi dla kobiet i dla par www.LoveStore.Barbarella.pl ul. Hoża 57 lok. 1B, Warszawa. Autorka najodważniejszej polskiej książki o seksie pt. „Grzeczna to już byłam czyli kobiecy przewodnik po seksie”.
10 marca Joanna Keszka zaprasza z okazji Dnia Kobiet na kobiece warsztaty w Warszawie pod hasłem: „Przyjemność z seksu dla wszystkich kobiet, ponieważ jesteśmy tego warte!”.