Go to content

Zdradziłam, a on i tak o nas walczył. To miłość czy frajerstwo?

W ostatnim czasie na jednym z for kobiecych czytałam zajadłą dyskusję między kilkoma paniami. Chodziło o zdradę i wybaczanie. Jedna z nich zapytała, co ma robić, bo mąż ją zdradził, a że bardzo go kocha, to chce dać mu szansę. Nie pisała, żeby małżonek jakoś szczególnie się kajał czy też o nią zabiegał. Po prostu romans się wydał, on spławił kochankę i potulnie siedzi w domu. Mają wspólne dzieci, ona jest wściekła, ale kocha. Dało się wyczytać między wierszami, że nie chce go wyrzucać z domu. Co jej radzono?

Otóż zdania były podzielone. Jedne mówiły, że trzeba wybaczać, że węzeł małżeński, że w zdrowiu i w chorobie… Drugie natomiast krzyczały, że kto raz zdradził, ten zdradzi drugi raz. Nikt jednak nie wspomniał o trzeciej opcji. Tej, którą ja przeżyłam na własnej skórze. Mówię o totalnej stracie szacunku. Nie, nie do siebie. Do mojego partnera.

Cóż, my, kobiety, też nie jesteśmy święte. Czasem coś nam strzeli do głowy i pójdziemy w tango. Miałam romans z kolegą z pracy. Od zawsze czuliśmy do siebie miętę, a pech chciał, że w moim związku nie działo się zbyt dobrze. Oddaliliśmy się od siebie, każde przesiadywało do późna w pracy, a że nie mieliśmy dzieci, to i wspólnych obowiązków nie było. Tego romansu potrzebowałam, żeby znowu poczuć się atrakcyjną kobietą. I tak się stało. Znowu uwierzyłam w siebie, chciało mi się stroić, dbać o siebie, miałam o czym myśleć przed snem, wspominać i planować.

Ten romans, jeśli liczyć od momentu, kiedy pierwszy raz poszliśmy do łóżka, trwał 6 miesięcy. Wyszedł na jaw, ponieważ straciłam czujność. Po prostu mój facet bardzo długo niczego nie podejrzewał (fakt, że ufał mi bezgranicznie), co powodowało, że zachowywałam się coraz śmielej. Wpadłam w najgłupszy sposób – przeczytał moją korespondencję na messengerze. Nie kasowałam jej, bo przecież nigdy tam nie zaglądał.

Oczywiście, rozpętało się piekło. Byłam zdezorientowana i zaczęłam zachowywać się tak, jak wydawało mi się, że będzie najlepiej – przyznałam się, zaczęłam przepraszać i obiecywać. Oboje płakaliśmy. To zabawne, bo w trakcie tego romansu ani razu nie zastanawiałam się, jak widzę swoją przyszłość – czy chcę odejść, związać się z kochankiem… Niczego nie planowałam, a tu taki klops. Zadziałałam więc instynktownie i powiedziałam, że chcę ten związek ratować. Fakt faktem, że ostatnie czego potrzebowałam, to jeszcze wywrócenia życia do góry nogami.

On też nie chciał tego kończyć. Przegadaliśmy całą noc, wyjaśniłam mu, dlaczego wdałam się w romans, czego mi brakowało. Muszę przyznać, że momentami nawet widziałam, że ma wyrzuty sumienia. Kilka razy mnie przeprosił, że nie miał dla mnie czasu. Zapewnił o swojej miłości. Rzucaliśmy frazesami o „pogubieniu się” i „oddaleniu od siebie”.

No i zaczęliśmy wszystko od początku, ale ze zdradą na koncie. Najgorsze było potem.

strona 1 z 2
druga część artykułu na następnej stronie

Fot. iStock/stock_colors

1/1 Zdradziłam, a on i tak o nas walczył. To miłość czy frajerstwo?

Ja byłam niepewna, badałam grunt. On natomiast zachowywał się jak na haju. Wycieczki, prezenty, niespodzianki, kwiatki, kolacyjki. Tak jakby to on zdradził, a nie ja. Były zapewnienia o miłości, czułe gesty. Szczerze mówiąc, to ja miałam większy problem z jakąkolwiek bliskością niż on. Czułam jeszcze na sobie dotyk tamtego, jego zapach i oddech na szyi. Było mi z nim lepiej, choć nie łączyło nas żadne uczucie, a seks. Było mi dziwnie, gdy po tym wszystkim mój stary, poczciwy chłop przytulał się do mnie, dyszał mi do ucha i wkładał swojego członka wszędzie tam, gdzie jeszcze niedawno wkładał ktoś inny.

I wtedy zaczęłam patrzeć na niego nieco inaczej. Nie wierzę, że kierowała nim wyłącznie miłość. To musiała być desperacja, strach. Bo nikt mi nie powie, że to normalne. Żaden facet z jajami by tego nie przełknął. Ukochana kobieta w ramionach innego? I to w dodatku w sekrecie?

Opowiedziałam o tym dwóm przyjaciółkom. Żadna z nich nie wiedziała wcześniej o moim romansie. Obie były zaskoczone. Raz, że zachowałam to w tajemnicy, dwa, że M. zachowuje się w ten sposób. „Trafił ci się skarb” – mówiły.

Mijały miesiące, a my tak trwaliśmy w tym naszym dziwnym związku. On stawiał mnie na piedestale, ja miałam do niego coraz mniej szacunku. Byłam niemiła, opryskliwa… Nawet jak starałam się poprawić atmosferę i zrobić mu jakąś przyjemność, ciągle gdzieś w sobie miałam do niego wstręt.

Powoli zaczęłam zauważać to, czego nie widziałam wcześniej. Że on zawsze był taką ciapą, pantoflarzem. Ale nawet oni mają przecież jakieś zasady i pewnych granic nie pozwolą przekroczyć. Myślę, że podświadomie czułam to już wcześniej i między innymi dlatego zdradziłam.

Po roku od chwili, gdy mój romans wyszedł na jaw, zakończyłam ten żenujący związek. Po prostu nie mogłam już na tego faceta patrzeć.

Dlatego, jeśli ty planujesz wybaczyć facetowi zdradę, musisz liczyć się z konsekwencjami. Nie tylko takimi, że każdej nocy będziesz analizować, jak ją lizał, całował, pieścił i co jej obiecywał, a nie tylko ze strachem, czy znów zdradzi. Musisz liczyć się też tym, że straci do ciebie szacunek. Bo skoro raz pokazałaś, że nie masz godności, to jak możesz wymagać tego szacunku?