Go to content

Powierzchowne więzi… wystarczy sekunda. Jesteśmy niewolnikami własnej niestałości

Fot. Unsplash / CC0 Public Domain

Nie mogę ogarnąć własnych myśli, czuję tyle żalu i momentami niechęci do tego świata, do ludzi. Niektórzy nie zdają sobie nawet sprawy jak ciężko jest innym żyć.. powierzchownie oceniają, myślą „Jakie Ona ma cudowne życie, świetną pracę, kochającą rodzinę, idealny dom, pełno przyjaciół, jest duszą towarzystwa – też tak chce, po prostu żyć i nie umierać.” Tymczasem ta osoba, która podobno ma tak fascynujące życie, męczy się i czuje totalnie samotna, niezrozumiała, przygnieciona życiem, zostaje sama ze sobą i ze swoimi myślami. Czy Ty też tak masz?

Myślisz czytając wstęp, że to kolejny tekst użalającej się nad sobą dziewczyny? Zdecydowanie nie. Kocham życie, doceniam każdy piękny moment, może czasami za późno jak każdy z nas, ale wiem co to znaczy cieszyć się małymi rzeczami, jednak momentami jest ciężko. Każdy nas i nasze problemy rozumie, a tak naprawdę ma własne życie i nie może poświęcić nam za dużo uwagi. Mawia się,  że dawniej ludzie wszystko przeżywali z kimś – po coś, teraz większość skupia się tylko na sobie. Owszem, jest rodzina, mąż, dzieci, mama, tata czy też siostra, i co z tego? Tak, są kochamy ich, ale wystarczy kłótnia, spór, a potrafimy nie odzywać się dniami, czasami nawet latami. Ktoś to nazywał się przyjacielem, nagle zrywa z nami kontakt, przestaje się odzywać, a najbliższa nam osoba nie docenia co dla niej robimy. To jest właśnie życie i to mnie przeraża.

Niewdzięczność, powierzchowne więzi i fakt, że wystarczy sekunda, jeden gest, jedno słowo, a tracimy szacunek do danej osoby na zawsze i często już nieodwracalnie. Uczucie paruje, jest ktoś dla nas ważny, ale po danej sytuacji, już nie możemy traktować tej osoby jak dawniej, czujemy jakby między nami nagle wyrosła przepaść. Odpychamy się jak dwa bieguny.

My się zadręczamy, a ktoś nawet tego nie zauważa. Jestem osobą, która szybko wybacza, ale nie umie zapomnieć, przepraszam nie jeden raz, chociaż wiem, że nie powinnam, ale dla dobra innych i dla swojego „świętego spokoju” – robię to, dla czystego sumienia – wyciągam rękę, zagryzam wargi, wybaczam, a do tego obwiniam siebie. O co? O kłótnie, myśli, niesmaki.

Czy to normalne? Pewnie dla wielu tak, ale nie dla mnie – nie powinno tak być. Człowiek z człowiekiem powinien żyć, tak naprawdę, a nie na niby, rozmawiać, rozumieć, ale też przepraszać – tylko wtedy, kiedy zawinił, jeśli ktoś zawinił, a nigdy nie przeprosił, zgrywa twardziela nie jest nim, jest tchórzem, pozerem, mało istotnym człowiekiem, lub nie liczącym się z uczuciami drugiej osoby zwykłym ssakiem. Mam swoje zasady i przez całe swoje życie próbuje się nimi kierować, chciałabym, żeby inni też mieli swój własny „dekalog postępowania”.

Mój pierwszy publikowany artykuł, wylałam swoje myśli „na papier”, jeśli zrozumiałeś mój przekaz, zaglądaj tu częściej, opanuj ten chaos i natłok myśli razem ze mną, może oboje dzięki temu poczujemy się lepiej?