Go to content

Kiedy nie możesz przestać rezygnować. Czy to już zaburzenie, czy charakter nad którym musisz pracować

Ala nie pamięta, żeby kiedykolwiek w życiu cokolwiek zrobiła do końca, „od A do Z” i była z tego zadowolona. W ogóle od dzieciństwa miała problem z rezygnowaniem. Nie kończyła rysunków, kiedy tylko „coś się jej w nich nie podobało”, ani kolorowanek, jeśli wyszła za linię. Potrafiła podrzeć kartkę w złości, wyżyć się na niej, wyrzucić i pójść dalej, zacząć coś nowego. Wszystko pod wpływem impulsów, emocji. Rodziców to bawiło, nie widzieli problemu, dopóki mała nie podrosła trochę i okazało się, że brak konsekwencji przysparza jej realnych kłopotów.

„Bo ty zawsze ze wszystkiego rezygnujesz” – mówiła jej mama, potem pani w przedszkolu i wychowawczyni w szkole. I przyjaciółka, która nie mogła nigdy liczyć na Alę. Bo Ala umawiała się, że przyniesie jakąś pracę do szkoły, albo że pojawi się na jakimś spotkaniu i … guzik z tego wychodziło. Coś jej się w głowie przestawiło i plany się zmieniały. Nie, ona tego nie zrobi. Albo nie pojawiła się na lekcji albo pracę zrobiła zupełnie nową, od początku, w całości sama, zamiast dokończyć tamtą, wspólną. A na spotkania towarzyskie nie przychodziła bo… nie. Zmieniła zdanie. Nie musi się przecież zaraz usprawiedliwiać, skoro straciła ochotę. Nagle jej się odechciało, to nie przyjdzie. A że ktoś na nią czekał? Tak, miała poczucie winy, nawet duże. Nikt nie wiedział, ile razy zanosiła się od płaczu, myśląc o tym, że „znowu to zrobiła”.

Ale to poczucie winy, że kogoś zawiodła powodowało jedynie, że jeszcze bardziej zamykała się w sobie, odsuwała od innych. I dużo myślała o tym, jaka jest beznadziejna. Zresztą w takim przekonaniu ją wychowywano. „Bo Ala to nigdy nic do końca, jak trzeba nie zrobi” – mówił tata i kiwał głową. Po kim ona to ma? On przecież taki pracowity, dokładny, sumienny. Mama Ali tak samo. Wymagająca perfekcjonistka. Krew ją zalewała, kiedy córka „zacinała się” w sobie, robiła buzię w podkówkę i oznajmiała, że nic z tego, ona dalej nie chce i już. Że nie pójdzie więcej na ten kurs hiszpańskiego, bo jej się znudził, nie będzie kontynuowała szachów, nie podejdzie do kolejnego egzaminu. Bo już nie chce. Rodzice mówili, że to lenistwo, przyjaciółka się obrażała. Ala rosła w poczuciu, że jest złą córką, złą koleżanką, niezbyt pojętną uczennicą.

strona 1 z 2
druga część artykułu na następnej stronie

1/1 Kiedy nie możesz przestać rezygnować

Nigdy nie potrafiła się uczyć. Jest inteligentna, mądra, zdolna. Wszyscy to zauważają, wszyscy wiedzą. Ale co z tego, kiedy Ala przy biurku wytrzymywała góra pół godziny, a potem odrywała się od podręczników i zeszytów, żeby zabrać się za coś innego. „Pamięciówki” zaliczała cudem – a to udało jej się podejrzeć fragment wiersza, a to ktoś podpowiedział. Maturę zdała nawet dobrze, ale nie uważała tego za sukces – zawsze mogło być lepiej, gdyby była wstanie się naprawdę przygotować. A rodzice cieszyli się, że w ogóle zdała, że podeszła do egzaminów.

Dopiero Marcin, drugi chłopak Ali, zobaczył w tym jej rezygnowaniu coś więcej, poważny problem, który utrudnia dziewczynie życie. Bo i studia nieskończone w terminie i temat pracy dyplomowej zmieniany kilkanaście razy. I znajomi powoli przestawali traktować ją poważnie, a pierwszą pracę straciła, bo nie dokończyła ważnego projektu. Był ogromny wstyd i początki depresji.

A ona po prostu czuła ten swój impuls, przekonanie, że i tak tego nie zrobi, więc rzuci wszystko już, od teraz.

Przełomem było spotkanie z psychiatrą, do którego namówił ją Marcin. Psychiatra wysłuchał, uspokoił. Zapewnił, że na tym jej rezygnowaniem można o trzeba pracować. Dla niej samej. Że to będzie może długi proces, ale pomoże jej zmienić życie, realnie wpłynąć na swoją codzienność. A poza tym, że jest kimś wspaniałym. Uwierzyła, że da radę. Pierwszy raz w życiu.