Go to content

Rzygam dyskusją czy ludzie mogą być grubi, nie wasz interes!

fot. kaew6566/iStock

Kilka tygo­dni temu. Na Face­bo­oku wyska­kuje mi zdję­cie modelki Plus Size. Nie, że XXXXXXXL, po pro­stu dziew­czyny z nad­wagą ubra­nej w kostium kąpie­lowy. Czy­tam. Jakaś firma wypu­ściła na rynek linię kostiu­mów kąpie­lo­wych dla osób z nad­wagą i poka­zuje w rekla­mie, że takie ma. OK, news jak news, czło­wiek z BMI powy­żej normy też może potrze­bo­wać kostiumu, wydało mi się to raczej natu­ralne. Z jakichś przy­czyn decy­duję się jed­nak przej­rzeć komen­ta­rze. I zamieram.

Oka­zuje się, że poka­za­nie tej dziew­czyny to rekla­mo­wa­nie oty­ło­ści i roz­po­czyna się dys­ku­sja o tym: co komu wolno, kto może nosić kostium, a komu nie wypada, czy to jest OK, żeby rekla­mo­wać oty­łość (nadal nie wiem gdzie ta reklama), czy w ogóle OK jest być gru­bym, a że ludzie być grubi nie powinni, bo jedna pani tak uważa i według niej powinni się odchu­dzić, nim się w ogóle poja­wią na plaży, inna też była gruba, ale schu­dła, a jesz­cze jedna jest obu­rzona tym epa­to­wa­niem gru­bo­ścią (fuj).

Szcze­rze powiem, że rzy­gam już dys­ku­sją o tym, czy ludzie mogą być grubi. Bo powiem Wam coś – MOGĄ. Mają takie prawo. I nie­któ­rym mam ochotę powie­dzieć: „i nie Twój zasrany interes”

Nie jestem fanką oty­ło­ści. Nie bez powodu trzeci rok pra­cuję nad sobą, wyci­skam z sie­bie siódme poty i uwa­żam na to co jem. Nie po to dzielę się tą histo­rią z innymi. Jestem za to fanką sza­cunku do sie­bie i wol­no­ści. Nie­wiele rze­czy w życiu cenię sobie tak bar­dzo jak wol­ność podej­mo­wa­nia decy­zji, które mnie doty­czą. Takich, jakie JA uwa­żam za sto­sowne. I jest mi kosz­mar­nie przy­kro, kiedy widzę, jak się ludziom to prawo odbiera.

Po roku zmie­nia­nia poszłam do pew­nej lekarki. Była pierw­sza, która rok wcze­śniej w deli­katny spo­sób zasu­ge­ro­wała mi, że waga może być przy­czyną moich pro­ble­mów ze zdro­wiem i warto byłoby o sie­bie zadbać. Poszłam do niej podzię­ko­wać, że potrak­to­wała mnie jak czło­wieka, a nie kupę tłusz­czu zasłu­gu­jącą w oczach świata wyłącz­nie na wie­ku­iste potę­pie­nie. Była skon­ster­no­wana. Naj­pierw wstała, żeby mi pogra­tu­lo­wać, chwilę mil­czała, po czym zapy­tała: naprawdę tak źle to wygląda? Odpo­wie­dzia­łam: tak, pani dok­tor, jest źle. Była Pani pierw­sza. Dziękuję.

Odchu­dza­nie to nie wycię­cie sobie żołądka, a potem skóry. Odchu­dza­nie to przede wszyst­kim zro­bie­nie porządku w swo­jej gło­wie i emo­cjach. Po to, żeby móc swo­bod­nie, powoli, zacząć pozby­wać się kilo­gra­mo­wej pie­rzyny. Po to, aby jedze­nie, które dla wielu z nas, oty­łych, jest Bogiem, zna­la­zło się na swoim miej­scu i znów było tylko jedze­niem, a nie sen­sem życia.

Nie bawi mnie i nie poru­sza nazy­wa­nie kogoś (w tym sie­bie) gru­ba­sem, świnią i bale­ro­nem. Mia­łam chło­paka, który po roz­sta­niu nazy­wał mnie gala­retą. Myślę, że był kiep­skim czło­wie­kiem. A mówie­nie tak o sobie? Czy to na pewno dystans?

Nie bawi mnie wyśmie­wa­nie w celu potrzą­śnię­cia kimś. Śmiali się ze mnie nim zaczę­łam. Śmiali się ze mnie, kiedy już zaczę­łam. Śmiali się ze mnie zawsze. Mam to w dupie, robię swoje. Zaczę­łam nie dla­tego, że ktoś chciał mną potrzą­snąć, tylko dla­tego, że w końcu chcia­łam być dla sie­bie dobra.

Nie zachę­cili mnie tez do zmiany pijani męż­czyźni, któ­rzy zacze­piali nas z przy­ja­ciółką na plaży w Sopo­cie kilka lat temu. Nie zachę­ciło mnie to, że ucze­pili się nas, dwóch gru­bych dziew­czyn sie­dzą­cych tam w dre­sach i oznaj­mili, że „powin­ny­śmy być szczę­śliwe, że w tym sta­nie kto­kol­wiek się nami inte­re­suje”. Serio. To nie moty­wuje do zmiany. To dobija. Na chwilę. Wkur­wia. Ale wkurw nie wystar­czy na kilka lat pracy nad sobą. Wkurw to za mało.

Opo­wia­dam Wam swoją histo­rię bo wie­rzę, że są tacy, któ­rzy podob­nie jak ja mają już dość cią­głego besz­ta­nia się i walki, któ­rych jest pełno w każ­dej dzie­dzi­nie życia. Sta­ram się robić to z sza­cun­kiem dla Waszych wybo­rów, potrzeb i możliwości.

Bo ta grub­sza dziew­czyna ze zdję­cia w rekla­mie – ona naprawdę ma prawo kupić sobie kostium i iść na plażę.

Jeśli jej tego odma­wiasz, to nie mówisz o niej. To w Tobie coś nie gra.

Jeśli oce­niasz, to tak naprawdę oce­niasz sie­bie.
Jeśli mówisz, że życie to walka, to Twoje życie to walka.
Jeśli tak strasz­nie chcesz rato­wać świat przed obżar­stwem, kiedy sam ledwo dajesz radę minąć cukier­nię, to tak naprawdę krzy­cząc na innych, krzy­czysz na siebie.

Zmiana to ewo­lu­cja, nie rewo­lu­cja. To pro­ces, nie wyda­rze­nie. Daj ludziom przejść przez życie po swo­jemu. Inspi­ruj, nie besz­taj. Żyj i daj żyć innym.


Tekst pochodzi z bloga Anny Kamińskiej, Ania zmienia http://www.aniazmienia.pl/