Jak to jest? Że PRZYJAŹŃ MIĘDZY KOBIETAMI nie zawsze opiera się na codziennych spotkaniach i rozmowach? Czasem jest taka pozorna. Uśmiechy, komplementy i szpilki, nie na stopach, tylko wbijane po cichu, niewinnie, przypadkiem przecież. Tak żeby dowalić, poczuć się lepiej i zmiażdżyć rywalkę. A tak, ry-wal-kę. Bo niektóre kobiety tak postrzegają te inne. Zawierają z nimi złudne znajomości, na których się spalają. Tylko po to, żeby udowodnić, która jest lepsza.
A pewnego dnia, odzywa się przyjaciółka ze szkoły i choć niewidziana tyle lat, jest tak cholernie bliska. I piszesz z nią o życiu. O dupie Maryni, makijażu, rodzinie i milionie problemów, z jakimi musicie się mierzyć. Po pięciu minutach masz wrażenie, że widziałaś ją wczoraj. Jakby czas stanął w miejscu.
Ona nic Ci nie zazdrości. Ty jej też nie. Jest taka piękna i szczerze ją komplementujesz. Ona Ciebie także. Tak po prostu, bo jesteś przecież śliczna. A ona tak piekielnie seksowna. Rozmawiacie bez cienia szyderstwa. Nie ma żadnego pojedynku i szpilek. Ona gratuluje Ci Twoich sukcesów, a Ty cieszysz się z jej zwycięstw. Szczerze. Do samego szpiku.
Widziałyście się rok temu. Piszecie rzadko, bo jesteście zabiegane, ale jedno jej zdanie i jesteś gotowa jej pomóc. Nie macie tajemnic. Wspieracie się w drodze na szczyt i gdy któraś z Was odbija się od dna. I już wtedy wiesz, że na tym polega przyjaźń. Nie zawsze na codziennej rozmowie, kawusi i fałszywych komplemencikach. Ani na na porównywaniu, która co lepiej zrobiła lub jak wyglądała. Nie musicie. Bo znacie się jak łyse konie i wiecie, ile jesteście warte. I piszesz jej tak bezpośrednio, bo przecież nie musisz się przy niej hamować:
Mała! Poprawiamy korony, zakładamy uśmiechy i szpilki, i za***my!
Ruszacie po prostu dalej zdobywać świat, choć osobno to i tak razem.