Go to content

„Żyjemy na bombie. My, idealna rodzina, kochające się małżeństwo”. Karolina nie pije już osiem miesięcy, to dopiero początek

iStock

Największą wartością jest moja rodzina. To nie masochizm. Zakochałem się w mojej żonie, kocham ją.  Alkoholizm to choroba – mówi Piotr. 37 lat. Tata ośmioletniej Poli. Mąż Karoliny.

W niedzielne popołudnie spacer po warszawskich Powązkach. Ładni są. Ona: ciemne włosy do ucha. Sukienka, adidasy. On: wysoki, lekki zarost. Pomiędzy nimi dziewczynka. Ciemne włosy, szary, fantazyjny sweter. Bardzo podobna do mamy. Rodzina. 1 listopada 2015.

Najgorsze wspomnienie Piotra.  Miał wyjechać w delegację, spotkanie w Pradze jednak odwołano. Nie zadzwonił do Karoliny, że wraca. Do domu wszedł po 23. Ona spała na kanapie, wyglądała jak szmaciana lalka. Obok  dwie puste butelki po winie, w kuchni otwarta butelka wódki,  niedopałki, brudne talerze, resztki jedzenia. Sześcioletnia wtedy Pola w sypialni. Nieprzebrana w pidżamę, wtulona w misia Jadźka.

Piotr zaczął szarpać Karolinę „Poj**ało cię?! Kąpałaś ją? Jak mogłaś ty nieodpowiedzialna debilko” krzyczał.  Ale była nieprzytomna.  Następnego dnia  nic nie pamiętała. Szefowa dużego działu w dużej firmie. Wykształcenie wyższe, języki, ambicje, świetna matka. Taka, która na przedstawienie szyje dla córki sukienkę, siada w pierwszym rzędzie i nigdy się nie spóźnia. Rodzina. Listopad 2013.

Dużo było takich sytuacji? Ona pijana? Sama z dzieckiem?

Nie. Pewnie dlatego, że większość czasu spędzaliśmy razem. Ale myślę, że była często po alkoholu, na rauszu. Potem – gdy już zapisała się na terapię – mówiła, że codzienność ją boli. Że nie potrafi poradzić sobie ze schematycznością dnia, z tym, że wszystkie poranki i wieczory są takie same. Że nie potrafi poradzić sobie ze stresem i bólem. Kurczę, ale to nie jest dobre pytanie do partnera alkoholika. Bo my nigdy nie wiemy, ile ktoś pił. I jak często. Bardziej poruszamy się w przestrzeni: ogarniał – nie ogarniał. Pamiętał – nie pamiętał. Karola długo nie piła tak, żeby nie pamiętać.

Była z tobą nieszczęśliwa?

Mówiła, że nigdy nie była tak szczęśliwa. Bezpieczna. Że dałem jej wszystko to, czego nigdy nie miała – spokój i miłość.

Dużo osób pomyśli  zatem jaki, k…. może mieć ból szczęśliwa mężatka, szefowa w dużej firmie?

Ja też zadawałem sobie to pytanie. Jaki ona może mieć ból. Pracujemy, mamy  dziecko, mieszkanie, kota, przyjaciół. Jeździmy na wakacje, uprawiamy seks. Nie tłumaczę alkoholizmu, ale pewnie jest pewien typ osób, który wewnętrzne napięcie łagodzi używkami. Karolina w dzieciństwie była bita, ojciec zniknął z ich życia, gdy ona miała 16 lat.

Zawsze była pełna sprzeczności. Delikatna i nad – ambitna. Radosna, za chwilę smutna. Pełna energii, a za chwilę lewitująca. Ale pierwsze lata naszego związku były szczęściem. Na pierwszej randce ją pocałowałem, tydzień później się oświadczyłem. Dwa lata później wzięliśmy ślub. Przez chwilę nie miałem wątpliwości, ona też. Czasem dziwię się, ale ludzie naprawdę mają wątpliwości przed ślubem. Po co więc się pobierają? Mają też wątpliwości, czy chcą z kimś być. Po co więc są?

Piła, gdy się poznaliście?

Właśnie nie. Nie często. Choć rzeczywiście lubiła się bawić. I  nie potrafiła przestać. Pamiętam takie zdarzenie. Wesele naszych przyjaciół, leje się wódka. Pijemy wszyscy, ale Karolina nie umie spuścić z tonu.  Poczuć tej granicy, którą czuje normalny człowiek. Więc częściej „dzień po” boli ją  głowa. Częściej ląduje z głową w toalecie. Ale to nie było nagminne.

Bywało, że po alkoholu dostawała odlotu. Najpierw haj, zabawa, super seks, potem awantury. Szukała napięcia. Przerabialiśmy to milion razy. „Testuje cię, chcę sprawdzić czy ktoś mnie w życiu naprawdę kocha” tłumaczyła się. Dość długo grałem w tę grę. Bo ludzie w ogóle w nią grają często. Testują się w związkach, sprawdzają, ile ta druga strona jest w stanie znieść. Byłem w stanie znieść sporo. Bo ją kochałem. Bo poza tymi momentami szaleństwa była dobra, świadoma, czuła? Bo umiała przepraszać i tłumaczyć dlaczego coś zrobiła.

Co znosiłeś?

Sceny zazdrości o jakąś dziewczynę, prowokowanie zazdrości przez dłuższe rozmowy z kolegami, SMS-owanie, śmiech z nimi, taniec. „Po co to robisz?” pytałem.

To było tym bardziej dziwne, że Karolina już wtedy, 10 lat temu, pracowała, zarabiała, była niezależna. Jakby były w niej dwie dziewczyny.

Co było potem?

Pobraliśmy się, urodziła się Pola. To był czas szczęścia. W naszym życiu nie było alkoholu, zresztą Karolina uspokoiła się.  Nie było scen zazdrości, awantur. Ja odetchnąłem z ulgą. Ok, doszliśmy do momentu pełni. Znamy się, rozumiemy. Ona wie, że ją kocham, że nie myślę o zdradzie, że to między nami jest wyjątkowe. Prowadziliśmy wtedy dość nudne życie. Mieszkaliśmy na peryferiach miasta, ja dużo pracowałem. Widywaliśmy się właściwie tylko wieczorami. Gdy Pola miała dwa lata, Karolina wróciła do pracy. Moim zdaniem wtedy zaczęła pić. Na początku tylko w weekendy – na odstresowanie. Też piłem trochę. Tylko, że gdy otwieraliśmy wino – ja wypijałem kieliszek, ona całą resztę. „Jest mi tak błogo” mówiła. Po alkoholu była bardziej otwarta, mieliśmy lepszy seks, było fajniej. Ona spotykała się też z koleżankami – wino, nieodłączny kompan spotkań. Ale nigdy nie pomyślałem, że z tego mogą być jakieś problemy.

Kiedy zauważyłeś, że są?

Na przykład kiedyś piła tylko wino. Nie lubiła żadnego innego alkoholu. W lodówce stało piwo, w barku whisky. Jeśli nie miała wina nie jechała do sklepu, nie sięgała też po inny alkohol. Ale nagle zaczęła sięgać. „Jednak smakuje mi ta whisky” mówiła. I wypijała trzy drinki po kolacji, jak już Pola spała. Albo „dobre to piwo”. Zauważyłem, że Karolina z alkoholem odpoczywa – wino na plażę, po plaży, przed kolacją. Wino na stres – po pracy wpadała, otwierała butelkę i duszkiem wypijała kilka łyków. Miała powód, inaczej pretekst – w firmie redukcje, non stop stres. Nie potrafiła też bez alkoholu się bawić. Na każdej imprezie musiały być trunki. Nawet, jeśli była z nami Pola. Wtedy zaczęłam się czepiać. Jeśli ludzie oboje w związku piją latami mogą nie zauważać problemu. Ja jednak nie piłem. I nie uważałem, że to normalne, że ktoś codziennie po pracy musi się napić. Czy że na każdej imprezie, nawet ją są dzieci musi się napić.

Alkoholizm rozwija się miesiącami, latami. Dopiero potem to składasz. Na przykład kontrolujesz kogoś, czepiasz się i widzisz, że on zaczyna to swoje picie ukrywać. U nas momentem przełomowym było to, że sięgnąłem po szklankę, nalałem sobie whisky z barku spróbowałem i…. to była woda. Oniemiałem. „Zwariowałeś!” krzyczała, gdy pytałem co się stało z whisky. To już taka gadka jak z wariatem. Ktoś wmawia ci, że nie pił,  a ty sam nalałeś wody do butelki. Potem dowiedziałem się, że to alkoholowa klasyka. Podobnie jak butelki znajdowane w szafce na bieliznę, w jej torebce, pod łóżkiem.  Argumentem Karoli było to, że ona się nie upija. Prawda jest jednak taka, że była na rauszu. Że pachniało od niej alkoholem, że zasypiała na kanapie, że miała zmienne nastroje. Potem zacząłem znajdować butelki w jej aucie. Kiedyś przyparta do muru wyznała, że wychodzi po aferach z szefem do samochodu i pije. Żeby było łatwiej. „To kilka łyków” darła się.  I jej ukochane słowo: „Mam nad tym kontrolę”. Bo zostawia samochód potem pod pracą, bo je normalny obiad i alkohol znika. Boże, ten taniec zaprzeczań alkoholika to jest kuriozum.

Chciałeś odejść?

Nie. Ale zaczynałem mieć dość. Bo Karolina się  broniła: „Ach, rozumiem, gdybym spowodowała wypadek, gdyby dziecku coś się stało, gdyby”. No i awantury: jesteś nudny, nie umiesz się bawić, wymyślać. Teraz graliśmy w grę: „Szczęśliwa rodzina”. W domu już nie było alkoholu, ale ja czułem, że Karo pije. Umiejętności partnera osoby pijącej. Możesz być śledczym, detektywem. Uczysz się rozpoznawać tempo mówienia. Jak mówi wolniej – dowód na to, że piła, jest zrelaksowana. Patrzysz na gesty – są bardziej teatralne – piła, bo się otwiera. Ruchy – zbyt luźne, piła. Wrzeszczałem, ona wrzeszczała.

Przy dziecku?

Tak. Choć długo chroniłem Polę. Może chroniłem też Karolinę. Ale przyszedł moment, że powiedziałem: „Pie**olę, powiem wszystkim, że masz problem z alkoholem, powiem Polce”. To ją zatrzymało. To była jedyna rzecz, której się bała. Że Pola usłyszy: „Twoja mama jest alkoholiczką”.

Nie wiedziała?

Moim zdaniem nie, choć nie mam pewności. Na pewno czuła zapach, pewnie wiedziała, że mama lubi winko. Nie miała jeszcze tej świadomości dziecka pijącego. Karola była przeciętną matką, która robiła odreagować po pracy. Najczęściej wtedy, gdy mała spała. Było kilka przełomowych momentów. Karolina zasnęła na plaży, nie poszła bawić się z Polą, Karolina coś tam. Ale najgorszy był ten listopad 2013, butelki wina koło mojej żony, a moja córka śpiąca w pokoju, nieprzebrana, niewykąpana. Potem milion razy myślałem: a gdyby coś się stało?

To był ten pierwszy moment, gdy nie słuchałem już tych tłumaczeń: że stres, niepokój, napięcie. Miałem to w dupie. Ona naraziła nasze dziecko. I być może naraziła je już wiele razy wcześniej. Wtedy właśnie ją zaszantażowałem – że powiem Poli wprost, że powiem jej rodzicom, że ma się zacząć leczyć.

Zaczęła?

Przestała pić. Zapisała się na terapię. Pamiętam jak wyła, że nie chce skrzywdzić dziecka. Te pierwsze dni były straszne. „Muszę ci o tym mówić” wyznawała. A te wyznania były straszne: że ona nie może oddychać, że trzęsą jej się ręce, że chce jechać na stacje benzynową. Że musi wypić pół wina choć. Wtulała się we mnie, drapała mnie paznokciami, zasypiała tylko po środkach uspokajających. Była wrakiem człowieka. Do tego momentu nie miałem pojęcia, jak ona bardzo jest chora. Przecież wciąż pracowała, wciąż odnosiła sukcesu. Nie znałem takiego alkoholizmu. Alkoholizm to przecież degeneracja, wódka pita litrami, mieszkanie na ulicy. Karolina wciąż była piękna.

Wracała do picia?

Tak. Choć zaprzeczała. Wtedy już wpadłem w obsesję. Kazałem jej chuchać, sprawdzałem ją na każdym kroku. Groziłem, że się wyprowadzę. Nie chciałem jej zostawić, ale wiedziałem, że to jedyna możliwość, żeby ktoś przestał pić. Postawić mu granicę. Jednocześnie wciąż jej powtarzałem, że ją kocham, że może na mnie liczyć, że będę jej wsparciem w leczeniu. Mój jeden warunek: koniec oszukiwania się, że nie ma problemu.

Karolina od ośmiu miesięcy nie pije. Ale wciąż jesteśmy na początku drogi. Alkohol trzymał ją w codzienności. Teraz ona częściej się złości, jest bardziej zmęczona. Nieustannie się ścieramy, żyjemy na bombie. My, idealna rodzina, kochające się małżeństwo. Mnóstwo jest takich rodzin. Pije ona, albo on. Alkohol rozpi**dala rodziny, szczególnie, że jest na niego społeczne przyzwolenie. To nic takiego, to tylko wino, tylko piwo. Gówno prawda. Człowiek, który się musi codziennie napić jest po prostu chory…

Ciągle myślę: „A co będzie jutro?”… I wiem, że nie ma odpowiedzi.