Go to content

Zdrada w trzech aktach. Ty i mąż. Ty i on. Ty i twoje decyzje…

Fot. iStock/CoffeeAndMilk

Akt pierwszy

Miejsce: twój dom

Aktorzy: ty i mąż

Czas: tu i teraz

Myślisz o sobie: mężatka z dwójką dzieci, po przejściach, ale szczęśliwa z tym kim jest i gdzie jest w swoim życiu; która wie, czego chce, zna swoje potrzeby; słucha bardzo, bo ufa swojej intuicji. Zbliżasz się do 40-tki i śmieszą cię miłostki, błahe problemy. Choć nigdy nie myślałaś, że to powiesz, ale cenisz sobie ten swój spokój, tę pewność, stabilność. Już cię nie gna tak, jak kiedyś, już jesteś w innym miejscu – dojrzała. O – tak lubisz o sobie myśleć, że jesteś dojrzała i choć weźmiesz, co życie ci przyniesie, to jednak już nie na hura i bez refleksji.

Ubierasz jedną ze swoich ulubionych sukienek na imprezę do znajomych. 40-tka męża przyjaciółki. Macie się spotkać całą paczką, rzadko macie ku temu okazję. Banda przyjaciół od czasów studiów. Fajnie. Nie możesz się doczekać tego spotkania, choć martwisz się, że czasu na gadanie zabraknie. Patrzysz na męża jak nago prosto spod prysznica wpada do sypialni się ubrać. Żartujecie, jak starzy przyjaciele. Ile to już lat? Przez chwilę myślisz, ile razem przeszliście, żeby być w tym miejscu. I jasne, że można by się skupić na brakach, myśleć o tym, że bliżej wam do super przyjaciół, którzy chodzą ze sobą do łóżka, niż do tej namiętności, pożądania z bardzo odległego czasu. Ale może to naturalne, może to kolejny etap miłości. Przecież wiesz, że motyle w brzuchu, to już nie teraz, że to ściema.

On ci mówi, że super wyglądasz, ty zapinasz mu koszulę. Buziak. Jeszcze tylko dzieciaki ustawić, żeby nie siedziały za długo przed x boxem. Zamawiacie taksówkę, bo macie ochotę oboje na sporą ilość alkoholu. Zerkasz w lustro – fajnie wyglądasz, uśmiechasz się do siebie. Jesteś w świetnym nastroju.

Akt drugi

Miejsce: knajpa – impreza znajomych

Aktorzy: ty i on, reszta nieważna

Czas: tu i teraz

Wchodzicie, lekko spóźnieni. Ale zamieszanie, życzenia. Super jest się bawić w towarzystwie dobrych znajomych i w ogóle ludzi, którzy lubią się zabawić. A na to właśnie masz ochotę. Ogarniasz wzrokiem salę, jest kilka osób, których nie znasz. Pewnie z pracy męża przyjaciółki. Mówiła, że będzie trochę „nowych”. Śmiałyście się, że ciekawe co to za ludzie, czy dotrzymają wam kroku w zabawie. Uśmiechasz się szeroko, lubisz, jak coś się dzieje. Mąż łapie cię za rękę i idziecie do stoliku, na wskazane przez przyjaciółkę miejsce. Na razie obok ciebie nikt nie siedzi. Mąż nalewa ci wina. Jak zabawa to zabawa. Czujesz ten luz, łapiesz oddech, chce ci się tańczyć wiesz, że zawsze (no prawie) świetnie się razem bawicie. Krzesło obok ciebie się odsuwa, kątem oka widzisz, że to mężczyzna. Uśmiecha się do ciebie, podaje rękę: „Adam” – mówi. Nie znacie się. Jakieś zamieszanie, podają kolację, toasty. Ale ty już nie bardzo zwracasz na to uwagę. Jest coś… Na początku nie wiesz, co takiego. Jakiś taki niepokój, spinasz mięśnie karku – czujesz to. Przecież nic się nie dzieje. Zerkasz na niego. Mówisz coś (masz wrażenie, że od rzeczy) do znajomej z naprzeciwka. Znasz to, już kiedyś tak się czułaś. Wystarczyło, że on usiadł obok ciebie. Ale to było tak dawno, zostało takim wspomnieniem, do którego, gdy czasami tęsknisz za czymś więcej niż przyjaźnią w małżeństwie, wracasz myślami. I byłaś pewna, że to już za tobą, że przecież jesteś świadoma siebie i swoich uczuć. Ale ciało daje znać zupełnie coś innego.

Nie możesz się skupić, on z tobą rozmawia, nie wiesz, czy jest sam, czy z kimś. „Co cię to obchodzi” – wyrzucasz sobie. Idziesz tańczyć, świetna impreza. Wychodzisz na papierosa złapać oddech i dystans do własnych myśli. On tam jest. Przesuwa się, żebyś mogła usiąść obok na ławce. Rozmawiacie, skąd znacie sprawców imprezy, pytasz o jego pracę, on o twoją. „Nic się nie dzieje, fajny gość” – krzyczysz do siebie w głowie. Ale coś wisi między wami.

Wracacie po dłuższym czasie. Kiedy odsuwa ci krzesło lekko muska twoje plecy. Drętwiejesz, dosłownie i przez chwilę marzysz o tym, żeby nie zabierał ręki, przez chwilę chcesz to czuć, to że kogoś pożądasz, że chemia, która jest między wami jest czymś tak nierealnym, że do bólu prawdziwym. „Wszystko okej” – mąż wyrywa cię z zamyślenia. Uśmiechasz się. Bo przecież nic się nie dzieje. Może ci się wydaje. Dzwonią dzieci spytać, o której wrócicie. Wiesz, że to z ich strony próba na wydłużenie czasu przed telewizorem. Trochę cię to sprowadza na ziemię. Ale gdy się mijacie, on patrzy ci w oczy, zatrzymuje twój wzrok na chwilę, przyciąga.

I wtedy już wiesz, że nic nie miałoby znaczenia. Że dla tej jednej chwili zapomnienia tu i teraz oddałabyś wiele. Że chciałabyś, żeby się wydarzyła. By wszyscy zniknęli i został tylko on. Żeby cię dotykał, żebyś mogła w tych oczach utonąć i zapomnieć o wszystkim. Kręci ci się w głowie… Zamykasz się w toalecie zastanawiając się, czy uciec z tej imprezy… Ale wiesz, że to niemożliwe, że zostaniesz tak długo, jak on. Że on wie, że też czuje… Ale jesteście dorośli. Dużo rozmawiacie, wychodzicie wspólnie na papierosa udając, że nie zauważacie tego, co się między wam dzieje. „Ile ty dzisiaj palisz, jak długo na tym papierosie można siedzieć” – żartuje twój mąż. On nie pali, świetnie się bawi tańcząc ze wszystkimi kobietami na imprezie – tak ma i tak lubi. A dla ciebie czas i przestrzeń zamyka się wokół was.

Zostajesz dłużej. Mąż ma dosyć, wraca do domu. „Niech się dzieje, co chce” – myślisz, ale chcesz jeszcze chwilę te emocje zatrzymać, jeszcze chwilę poczuć to, co tak dawno nie było twoim udziałem… Wychodzicie z innymi znajomymi. Zamawiacie taksówki. On jedzie w drugą stronę. Całuje cię w policzek. „Do zobaczenia” – mówi.

Wsiadasz do taksówki i nie możesz pozbierać myśli. Masz wrażenie, jakbyś odgrywała jedną z głównych ról w jakieś cholernej komedii romantycznej. I masz nadzieję, że ktoś napisał scenariusz, na który nie masz wpływu, że za chwilę wysiądziesz z tego auta, a on będzie na ciebie czekał. Albo, że zadzwoni, żebyś wróciła, wyśle ci adres swojego mieszkania. Tu i teraz odrzuciłabyś wszystko, co próbuje zracjonalizować tę sytuację. Wiesz, że byś w to poszła, że za tym tak bardzo tęsknisz… „Boże, jaki banał” – myślisz, ale chciałabyś, by ten banał trwał.

Akt trzeci

Miejsce: gdzieś

Aktorzy: ty

Czas: kilka dni później

Siedzisz w samochodzie. Sama. Głowę opierasz o zagłówek. Serce bije jak oszalałe, a głowę najchętniej byś wyłączyła. Chciałabyś dzisiaj powiedzieć o sobie, że jesteś niedojrzała, jesteś głupia, że nic nie wiesz o życiu, o uczuciach. Bo niewiedza zwolniłaby cię z odpowiedzialności za to, co zaraz zrobisz. Płaczesz, bo nie masz siły z tym walczyć, bo tak bardzo chcesz temu się poddać, zapomnieć się. Być nieodpowiedzialną gówniarą, która na chwilę chce znowu poczuć jak bardzo kogoś pragnie, jak ktoś pragnie jej… On tam czeka. „Kawa?” – napisał… Nawet nie pytałaś, skąd ma twój numer telefonu… A przecież wiesz, co jest po drugiej stronie, co się stanie, gdy wysiądziesz z tego samochodu…