Go to content

Seks nasz powszedni. Średnio jesteśmy z niego zadowoleni

Fot. iStock/nd3000

Seks tu, seks tam. Miewam wrażenie, że seks na stałe zagościł w naszym dniu. Coraz go więcej, coraz częściej się o nim pisze i mówi. To w końcu nie czasy Michaliny Wisłockiej, kiedy to rewolucyjnym było wydanie samej książki o seksie. Teraz mamy szeroki dostęp do lektury, a także samych seksuologów, ekspertów, możemy z uch wiedzy czerpać garściami.

I wydawałoby się, że zatem w kwestii seksu powinniśmy zmierzać w coraz lepszym kierunku. Rozwijać się, edukować, doświadczać nowego – w końcu seks przestaje być tematem tabu, możemy o nim rozmawiać, czytać właściwie wszystko, co się nam spodoba.

Czy korzystamy z tych dobrodziejstw współczesności? Czy nasze życie seksualne kwitnie? Otóż… nie.

Profesor Zbigniew Izdebski kilka dni temu przedstawił już po raz piąty raport na temat seksualności Polaków. Co by nie powiedzieć, dobrze nie jest.

Okazuje się, że tylko 42% Polaków jest zadowolonych ze swojego życia seksualnego, przy czym mężczyźni stanowią 55% a kobiety 49%. Mówi się o tym, że seks jest istotną składową naszych związków, a tymczasem w ciągu ostatnich 20 lat nasza aktywność seksualna spadła o 10% (z 86% do 76%). I nie ma to związku z naszą pruderyjnością, czy zawstydzeniem – no tego nikt mi nie wmówić. Okazuje się, że najczęstszą przyczyną braku seksu w związku jest stres i zmęczenie.

Paradoks. Pracujemy, spieszymy się, zarabiamy kasę po to, by niczego sobie nie odmawiać, by żyć spokojnie, a tymczasem, to właśnie praca i stres z nią związany zabiera nam to co najcenniejsze – bliskość, intymność. Warto się nad tym zastanowić – co jest dla nas ważniejsze, jeszcze jeden wysłany mail, wykonany telefon, czy nasz związek, najbliższe nam osoby?

Pamiętam, jak czytając jedną z książek Pauliny Młynarskiej oburzałam się, że kobiety zmuszają się do seksu. Rozkładają nogi chcąc mieć święty spokój, czy nawet coś dla siebie załatwić. W jakim świecie my żyjemy, żeby uprawiać seks, bo ON chce. Raport profesora Izdebskiego rozwiewa moje wątpliwości. Otóż żyjemy w kraju, w którym 30% kobiet przyznaje się, że uprawiało seks, chociaż nie miało na niego ochoty. Aż ciśnie mi się na usta – ile z nich zostało zgwałconych kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy? Smutny to obraz.

Seks wygląda trochę tak jak nasze życie. Poświęcamy czas na wiele nieistotnych rzeczy, zapominając o tym, co ważne. Nawet gra wstępna skróciła się z 20 do 15 minut. Może stąd chociażby po stronie kobiet tak wysokie niezadowolenie z seksu?

Profesor Izdebski w swoim raporcie porusza także kwestię zdrady. Co piąty mężczyzna uważa, że w zdradzie nie ma nic złego, tego samego zdania było 14% biorących w badaniu kobiet. To może nie jest aż tak zaskakujące jak, fakt, że z 29% tych, którzy przyznają się do zdrady, niemal 60% związków się nie rozpada. Ma to się nijak do głoszonych przez kobiety: zdrady bym nigdy nie wybaczyła, odeszłabym. Tu jest wybór, albo żyjesz w błogiej nieświadomości, albo na szczerości, choć bolesnej budujesz od nowa związek. Może to naiwne myślenie, bo zaraz ktoś powie: bo boją się zostać same, to co mają zrobić. Może i tak.

Co ciekawe, zdrada jest ściśle związana z wykonywanym zawodem. Zdradzamy najczęściej na wyjazdach służbowych, w delegacjach, na imprezach integracyjnych, a nawet w biurze.

Badania nie napawają optymizmem, cały czas seks spychany jest jako dodatkowy, a nie podstawowy element związku. Nieustannie bywa demonizowany, często traktowany zbyt poważnie. A przecież to najprzyjemniejszy sposób na rozładowanie stresu, na pobycie tak naprawdę razem, zatrzymanie się i czerpanie radości z tego, co dla nas zupełnie naturalne. Smutny ten raport… Bo mam wrażenie, że się od siebie oddalamy, że pochłania nas coś, co nie przytuli, nie wesprze, nie pocieszy, coś, co tak naprawdę nie jest dla nas w życiu najważniejsze.


źródło: dane za WPROST