Go to content

Mówiłeś: „Chcę z tobą żyć”. Wybrałam inaczej… Bo jestem żoną

Fot. Unsplash / Alex Hockett / CC0 Public Domain

Napisała wieczorem: „ Spotkałam go. Najpierw zobaczyłam go w samochodzie, potem w knajpie. Uznałam, że to nie przypadek. Napisałam SMS. Ucieszył się. Mieliśmy zjeść kolację, ale dzień przed napisał: „Przepraszam, nie jestem w stanie”. Dlaczego czuję się znów w nigdzie?”. Odpisałam: „Obudzisz się rano, będzie inaczej. Pamiętaj, tak zdecydowałaś. Jesteś żoną i matką”. Odłożyłam telefon, rozbiłam kotlety.

Mam w domu kolorowe lampki – nie lubiłbyś.

Kolację podaję na talerzach z Ikei – nie lubiłbyś.

Mieszkają ze mną zwierzęta – nie lubiłbyś.

W moim ciele zapomnianym Ty z kolei dawno już nie mieszkasz. Sam rozumiesz. Przemijanie. Widzę je tak bardzo w sobie, dlaczego nie miałabym widzieć w nas.

Czasem staję naga przed lustrem. Jestem tuż przed czterdziestką, wciąż mam piękną twarz i pod tłuszczem, gdzie się ukryłam przed namiętnościami, czuję dawną siebie. Ideał. Tak o mnie mówiłeś.

Chudość. Wystające biodra i kości policzkowe, mały biust. Kochałeś mnie chudą.

W rozmiarze 36 przeżywałam ekstazę Tobą. Dość tanią, sorry Gregory. Z tanim winem i seksem, który pewnie mogłabym mieć lepszy, ale był najlepszy, bo z Tobą. Z tymi wierszami i muzyką, o której nie mogę pisać, bo wszyscy się domyślą. Domyślisz się Ty. A dawno tego nie chcę.

Jestem żoną, jestem matką. Mam swój stały rytm dnia. Zobowiązania. Nie lubiłeś tego słowa. ZOBOWIĄZANIA. Zabijają namiętność, niszczą relację. Bo w życiu trzeba fru….(wać). Pamiętasz, ukrywałam się w Twoim mieszkaniu i mówiłam, że jest tylko tu i teraz. Serial, który puszczasz, wino, które podajesz i wyznania, którymi sprawiasz, że jestem spokojna.

Mówiłeś: „Chcę z tobą budować życie”. Śmiałam się i śmiałam.

Przepraszam. Trochę wciąż się śmieję.

Mówiłam, że świat jest czarno biały i nie pasujemy.  Mówiłeś: „Pozwól tylko, że cię umyję, że cię wykąpię”. A ja tak się śmiałam, że to takie tanie i puste, ale miałam najbardziej namiętnie w życiu i bardzo się boję, że już tego nie przeżyję.

Że nie zobaczę oczu tak we mnie wpatrzonych, nie usłyszę, że jestem w łóżku najlepsza i jak „nikt” i „nigdy”. Pamiętam nasz seks. Ciemność i wino zabierają wstyd. I to jak do siebie pisaliśmy…

Wyszłam za mąż za Niego.  Zestarzałam się kapeczkę. Wciąż kocham Ciebie. Smutne.

Jednak, gdyby ktoś mnie spytał, czy chcę mieć z Tobą dom – odpowiedziałabym, że nigdy. Że pewność i bezpieczeństwo to jest to, czego szukam.

Wiem, że mnie nienawidzisz, że oceniasz, że milion innych rzeczy. Przepraszam.

Nikomu nie mówię, że co noc płaczę. Nikomu.

Tłukę kotlety, szyję różności na przedstawienie dziecka. Jestem mamą perfekcyjną. Zrobię ciasto, zostanę na zawsze. Bo ze wszystkich mężczyzn najbardziej kocham mojego syna.  I kocham jego ojca najlepszą z miłości, bo bezpieczną. Nie mam już miejsca na Ciebie, przepraszam, choć jesteś jedynym człowiekiem, z którym odleciałabym w każdym hotelu i w każdej innej rzeczywistości. Ale mam tę rzeczywistość. Odpowiedzialną.

„Czy ona mnie jeszcze pamięta?” – spytałeś Ją.

„Pamięta bardzo”, odpowiedziała. I dodała: „Ale wybrała”.

Moja cudowna przyjaciółka. Która kocha męża, ale pamięta też jeszcze o kimś innym. Pat. Miłość niespełniona.

Choć oddałabym wszystko Tobie to jednak –  gdyby ktoś mnie przyparł do muru i spytał: „Kogo, ku**a, naprawdę kochasz, gdzie chcesz się budzić rano?!”

Odpowiedziałabym, że przy Nim, bo kocham świat bezpieczny  i jasny, gdzie poranki są takie jak wieczory, a „tak” zawsze znaczy to samo.

Bo za wiele przeszłam w domu, by móc dzisiaj wybierać źle.

Kochana moja przyjaciółko, olej, że tak odpowiedział, że przeprasza, ale nie jest w stanie. Wiesz jaka jestem gniewna i radykalna. Przecież gdyby chciał – spotkałby się.

Gdy kochasz – jesteś. Zawsze.

Jak mój mąż jest przy mnie. A  Ty gdzieś jesteś? BEZ WARUNKÓW? Bo to jest właśnie miłość… jesteś gdzieś?

Pozdro,

Słomka