Go to content

Rozwodzę się i naprawdę nie mam ochoty słuchać w kółko tych kilku rzeczy …

Fot. Picjumbo / Victor Hanacek / CC0 Public Domain

Tak, rozwiodłam się. Podjęłam tę wcale niełatwą i nieoczywistą decyzję. Analizowałam, roztrząsałam. Miałam tysiące wątpliwości i obaw, ale kiedy już w tobie zapadnie i powiesz sobie: „rozwodzę się”, a potem oznajmisz to ważnym dla siebie osobom, to uwierz – nie ma już odwrotu.

Tak, rozwiodłam się. Jestem rozwódką. Jestem sama. Przeszłam przez ten mało przyjemny etap mojego życia. I proszę cię, oszczędź mi tych kilku pytań i komentarzy dotyczących mojej obecnej sytuacji.

Oto lista rzeczy, których nie powinno się mówić rozwódce.

No to teraz zaczniesz prawdziwe życie

Ja pierdzielę, jakby moje dotychczasowe nie było prawdziwe. No właśnie było aż do bólu prawdziwe. Ze smutkiem, z rozczarowaniem, z dojrzałymi i poważnymi decyzjami. Bo prawdziwe życie to nie tylko szczęście i radość – bo tak wynika z tego komentarza. Prawdziwe życie nie jest zależne od tego, kogo masz obok siebie. Jeśli dokonujesz wyborów, choćby i tych w efekcie niewłaściwych to twoje życie jest na pewno prawdziwe. I sorry moje przed czy po rozwodzie takie właśnie było.

Nie mów mi więc, że żyłam w jakiejś zamkniętej wieży nie mając pojęcia czym jest prawdziwe życie.

On w ogóle nie był ciebie wart

O dziękuję – jakbym nie wiedziała. Mam uściskać za ten komentarz? A wcześniej był wart? Bo jakoś przed rozwodem nikt mi tego nie powiedział. Nikt nie otworzył mi oczu, wszyscy są mądrzy „po”, wtedy klepią po ramieniu i wieszają na moim byłym mężu psy. Ciekawe jaką miarą mierzą tę wartość, teraz nagle wiedzą rzeczy, o których wcześniej nie chcieli mówić? Mają swoje zdanie, choć jeszcze kilka miesięcy powtarzali: „Ale zastanów się co robisz”. Czy on był wart czy nie, pozwólcie – ocenię najlepiej sama.

Zasługujesz na szczęście

To jedno z moich ulubionych, jakby rozwód świadczył o tym, że moje dotychczasowe życie było pasmem nieszczęść. Jedną wielką tragedią, a podjęcie decyzji o rozwodzie dawało mi dopiero prawo do szczęśliwego ułożenia sobie życia. Co więcej – najczęściej to szczęście, na które zasługuję według komentujących, to znalezienie sobie faceta i założenie rodziny. Zawsze gdy to słyszę mam ochotę spytać: „A wcześniej nie zasługiwałam?”

Jak sobie teraz poradzisz?

Bardzo dziękuję za troskę, ale rozwodząc się musiałam zaplanować swoje życie, zabezpieczyć się finansowo, pamiętać, że mam opony do wymiany na zimowe. Zresztą – i tak od dłuższego czasu wszystko sama ogarniałam i sama sobie radziłam. Więc dlaczego teraz miałabym nie dać rady? Bo nie mam obok siebie męskiego ramienia? Uwierz, bywa ono bardzo bardzo wątłe.

A jak dzieci sobie radzą?

Dlaczego ich nie spytasz? Radzą sobie raz lepiej, raz gorzej. Ale to naprawdę ich bardzo intymne emocje i uczucia, o których ja nie mam prawa mówić osobom trzecim. Przecież wiesz, że każde dziecko przeżywa rozwód swoich rodziców. W naszym wypadku nie jest inaczej, więc może oszczędź sobie takich pytań.

W końcu sobie znajdziesz porządnego faceta

Kocham to „w końcu” i to „porządnego”. Uwierz, naprawdę ostatnią rzeczą o jakiej myślę po rozwodzie to układanie sobie życia z innym facetem. I dlaczego ten twoim zdaniem nie był porządny? To fajny chłopak, a że nam się nie ułożyło? Bywa, trudno i smutno pewnie też trochę. Powiedz może, jak definiuje się tego „porządnego” faceta? Jaki musi być? Jest jakiś sprawdzony i przetestowany wzór? Mój jak widać się nie sprawdził, a może po prostu do siebie nie pasowaliśmy z całą tą porządnością.

Zobaczysz, jeszcze będzie żałował

Ale po co mi jego żałowanie. Na co? Dla własnej satysfakcji? Ja już jej nie potrzebuję. Nie chcę, żeby żałował, żeby wracał, żeby mówił, że to był błąd. Decyzja podjęta, klamka zapada i koniec. Ja chcę iść już swoją drogą, nie oglądać się za nim, nie zerkać, czy czasem nie ciągnie się za mną jak zbity pies. Jasne, pewnie przez chwilę by było miło. I to uczucie triumfu… Ale jak się głębiej przyjrzeć – w ogóle mi na tym nie zależy.

Wiedziałam, że to był dupek

O kochana – o dzięki wielkie, że mi to właśnie uświadomiłaś, choć wcześniej powtarzałaś, że warto się go trzymać, bo w końcu ma dobrą pracę i dzieci mamy wspólnie. A teraz jest dupkiem? Pamiętam, jak się śmiałaś z jego żartów. Pozwól mi o swoim byłym mężu myśleć źle, ty się o nim nie wypowiadaj, proszę. Bo o tym czy on na miano dupka zasługuje ja wiem najlepiej. Teraz łatwo szufladkować. I czemu mi tego nie powiedziałaś, nim wzięłam z nim ślub?

Nie żałujesz?

Nie żałuję. Gdybym miała żałować, pewnie nigdy nie podjęłabym decyzji o rozwodzie. To pytanie jest kompletnie zbędne. Niepotrzebne. I nie wiem, czemu ma służyć – wzbudzić we mnie poczucie winy, wątpliwości, jeszcze jedną refleksję, kiedy już wszystko co się miało zdarzyć – wydarzyło się.

Nareszcie wolność, co?

A to mnie zawsze gdzieś w duchu rozśmiesza. Bo ta wolność to nowi faceci, randki, zakochania, szaleństwo. Ale ja nie mam 20-tu lat. Naprawdę. Dla mnie wolność to możliwość bycia sobą bez udawania, ulegania, bez wiecznych kompromisów z mojej strony. To dla mnie wolność – mówimy o tej samej.

I nie chodzi mi o to, żeby kogoś urazić czy spuścić na przysłowiowe drzewo. Naprawdę byłoby mi łatwiej, gdybyście oszczędzili sobie tych pytań i komentarzy. Jak chcesz spytać: „Dlaczego się rozwiodłaś, co się właściwie stało” – pytaj, wolę tak niż podchody czy przyznam, że on dupkiem był, czy nie. A jak nie bardzo to ciebie interesuje, to po prostu umów się ze mną na kawę, poklep po ramieniu i uśmiechnij się do mojego jakby nie było nowego życia. I może czasami spytaj, czy mam ochotę się wygadać.