Go to content

„Rok temu mnie porzuciłeś. Ale nie martw się, to był najlepszy rok w moim życiu”. Żona do eks-męża

Fot. iStock / Eva Katalin Kondoros

Hej,

Wiesz, to już rok po tym jak mnie porzuciłeś. Nie wiem, czy pamiętasz, bo masz już nowe życie, nową ją, plany itd. O mnie mówisz nie inaczej niż: „tamta”, „przeszłość”, „a ona”. Spoko, musisz mnie nienawidzić, żeby nie zdać sobie sprawy, że to ty nawaliłeś. Ale dzięki tobie zrozumiałam, na czym świat stoi.

Tak, to prawda. Na początku byłam zdruzgotana. Sam rozumiesz, ludzie ze słów budują swoje życie, słowami planują. Dla mnie słowa są szczególnie ważne. Więc mówiłeś, że mogę ci zaufać, że jestem wyjątkowa, że przy mnie odnalazłeś spokój i szczęście.  W sumie przepraszam, że traktowałam to tak poważnie. Dostałam jednak od ciebie cudowną lekcję – słowa są tylko słowa.  Mogą być wbijające w ziemię, wielkie, namiętne. Ale nic nie znaczą. Przecież można potem wzruszyć ramionami, powiedzieć: „No tak wtedy czułem, ale to było”.

No więc nauczyłeś mnie, że słowa są jak wiatr. Przychodzą i odchodzą. Trochę szkoda, bo jestem już bardzo ostrożna. I, gdy ktoś mówi mi rzeczy ważne, mówię, żeby milczał. Z drugiej strony to piękny moment w życiu, gdy niczego nie oczekujesz. Nie oczekujesz słowności.

Seks

To trzeba ci przyznać, że był bardziej niż lepszy. Otworzyłeś mnie i nauczyłeś, że niewiele wiedzą ci, którzy mówią, że seks nie jest w życiu ważny. My mieliśmy seks wspaniały i przez wiele lat czynił ze mnie kobietę bardzo szczęśliwą. Tak więc dziękuję ci za ten fajny seks, bo w sumie dzięki temu wiem, jak w życiu wybierać. I czuję w sobie moc. I wiem jedno: szkoda życia na brak namiętności.

Zaradność

Pokazałeś mi, że umiem być zaradna. Choć przez lata na tobie polegałam i ufałam ci, również w kwestiach finansowych. No tak, słaby był ten pierwszy moment – zobaczyłam, że wszystkie pieniądze przelałeś na swoje (jakieś inne) konto. Że mam trochę więcej niż zero złotych, długi i muszę sobie radzić. Ale potrzeba jest matką wynalazku. Po dwunastu miesiącach spłaciłam wszystkich, moje konto  nie jest już puste. I czuję w sobie moc. I wiem jedno: jeśli człowiek chce być wolny, musi być niezależny.

Macierzyństwo

Kiedyś współczułam kobietom porzuconym. Wydawało mi się, że samotne macierzyństwo, to wynik złych wyborów życiowych. Tak jakby kobieta sama się prosiła o złego partnera, bo przecież on ma wypisane na twarzy: „Jestem zły, zranię cię”. No cóż, ty zapowiadałeś się na świetnego ojca, przez jakiś czas nim nawet byłeś. Potem jednak wybrałeś inny świat.

Nasze dziecko jest już tylko dodatkiem do twojego nowego życia. Tak, wciąż kochasz swoją córkę. Przyjeżdżasz jednak tylko, gdy ci to pasuje. I to my mamy się dostosować. Zawsze i wciąż. W wakacje, w roku szkolnym. Ale spoko, nie martw się, obie jesteśmy cierpliwe. A ja ćwiczę się w macierzyństwie i miłości bezwarunkowej. Nie mówię jej o tobie nic złego, nie drę szat. Wspieram ją we wszystkim. I mówię, że ją bardzo kochasz. Po prostu tylko trochę inaczej. Ale przecież nikt nie kocha tak samo, prawda?

Odrodzenie

No musisz przyznać, jestem w tym mistrzynią. Jednego dnia byłam żoną pewnego męża. Pewna tego, jakie było wczoraj, jakie jest dzisiaj i co będzie jutro. W mojej łazience stał krem nawilżający, pudełko z kawą zawsze stało w tym samym miejscu, podobnie jak wiele rzeczy w moim mieszkaniu, które miały swoje miejsce. Potem okazało się, że to być może wcale nie jest moje mieszkanie (a patrz, brałam na nie kredyt). Krem i kawa też stały się dość płynne. Spakowałam kartony i zostawiłam wszystko. Mimo tej niepewności odnalazłam się w nowej przestrzeni. Kupiłam nową kawę, nowe kubki, krem też wybrałam inny, bo tamten jakoś nie sprawił, że byłam piękniejsza (czyt. nie potrafiłam cię zatrzymać). Ale szybko przestałam płakać. I byłam wsparciem dla przyjaciółki chorej na raka. Wybacz, porzucenie to jednak nie jest dramat życia i  u niej w szpitalu zrozumiałam to szczególnie dobrze.

Przyjaźń

To wspaniałe, ale dzięki tobie zrozumiałam, co to jest przyjaźń. Przez nasz dom przewijały się tłumy ludzi. Dużo mówili, obiecywali, świetnie się bawili. Gdy odszedłeś, wielu znikło razem z tobą i to nawet lepiej, bo nie lubię tłumów i wolę tych parę lojalnych osób. Przynosili mi tabletki najpierw na spanie, potem na życie, ale jednak dałam z nimi radę. Nie wiem, jak można żyć przez przyjaciół.

Co jeszcze? To chyba wszystko za co ci dziękuję. Przy okazji przypominam, że nie musisz robić afery o tę działkę, po Nowym Roku podpiszę akt notarialny, na którym ci tak zależy. Nie musisz wydzwaniać, angażować prawników, mnóstwo energii tracisz zupełnie niepotrzebnie. Zajmij się, kochany, nowym życiem. A ja ci we wszystkim pomogę, bo uwierz, chcę dla ciebie jak najlepiej. I jestem wdzięczna Bogu, że odszedłeś.

No wiesz, pal licho, że przestałeś mnie kochać, jestem przecież człowiekiem, nawet bym zrozumiała. Ale ten cały teatr potem. Jakbym to ja była ta zła, winna, przeklęta. Dziękuję ci za to przebudzenie, bo przysięgam, gdybyś mną nie tąpnął, nie uwierzyłabym, że ludzie tak się zmieniają. A jednak zmieniają i to bardzo cenna lekcja. I jestem wdzięczna losowi, że już nie budzę się przy tobie i komuś innemu przysięgasz, że go nigdy nie zawiedziesz i że może ci ufać. Więc podziękuj Jej w moim imieniu też bardzo.

Ściskam, Was mocno i wiele, wiele  miłości na święta.

Żona Prawie Eks

P.S Jakby co, twoja córka wciąż czeka na telefon. Obiecywałeś, że zadzwonisz do niej w weekend, jakoś ci nie wyszło. Wierzę, że sobie przypomnisz. No wiesz, ja nie czekam, ale ona tak. Albo, jak jednak nie zamierzasz dzwonić, napisz, co mam jej powiedzieć. Że masz pilne sprawy?