Go to content

„Proś, walcz, a potem żyj!”, czyli jak rozstać się dobrze. Wyznanie porzuconej

„Proś, walcz, a potem żyj!", czyli jak rozstać się dobrze. Wyznanie porzuconej
Fot. Unsplash

Gdzieś w internecie przeczytałam list pewnej dziewczyny. Kilka lat temu porzucił ją mężczyzna. List był smutny, utrzymany w duchu rezygnacji, pełen wstydu. Wstyd dotyczył „upokorzenia” przed mężczyzną. Dziewczyna, tuż po rozstaniu, prosiła byłego partnera, żeby został, błagała nawet, pisała SMS-y, dzwoniła. Do tej pory (auć) pamięta to jak zachowała się bez klasy. Pod listem słowa wsparcia od innych kobiet. One też cierpiały, też błagały, też nie mogą się podnieść. Jedna napisała: minęło 10 lat. Jestem w tym samym punkcie co ty.

Nie mogłam oderwać oczu od ekranu monitora. Dziesięć lat?????? Dziesięć lat pamiętać o jakimś dupku, który zapakował się bez słowa i ożenił z inną. Dziesięć lat pięknego życia, gdy można podróżować, pracować, zasypiać i budzić się lekko? Nie–do–wiary.

Jeśli jesteś tuż przed rozstaniem (on wygląda na średnio zaangażowanego i po prostu widzisz jak się wycofuje), tuż po rozstaniu, albo sporo po rozstaniu i bliskie są ci słowa tamtej dziewczyny, błagam, natychmiast się ogarnij. To jest po prostu niemożliwe, żeby piękna i młoda osoba (starsza to już tym bardziej, bo serio szkoda sekundy) rozpaczała i każdą sekundę poświęcała mężczyźnie, który jej złamał serce. Na miłość boską!

I nie ma żadnego znaczenia, że przez chwilę go prosiłaś. Pokaż mi kobietę, która nigdy nie walczyła o związek. Jeśli ją znasz albo sama nią jesteś– szacun. Ale ile z nas takich jest? Ja znam jedną. Dobra. Partner powiedział: „odchodzę”, ta powiedziała: „dobrze”. Zachowała klasę, to pewne. Tyle, że potem przez kolejne lata zastanawiała się czy na pewno wszystko zrobiła? A może mogłaby zareagować inaczej? A zawalczyć? A postarać się? A może to by wszystko zmieniło?  Czy to czasy „Ani z Zielonego Wzgórza?”. Nie, to nie te czasy. Zawalcz jeśli ci zależy, ale jeśli widać, że to nie działa – weź klocki i do widzenia z tej piaskownicy i nawet nie patrz w tamtą stronę, bo po co?

I nie wyrzucaj sobie, że tak się upokorzyłaś. Świetnie zrobiłaś. To naprawdę lepsze niż wzdychanie i czekanie aż on zrozumie (na pewno się pomylił, zrozumie, zatęskni i inne srutututu).  Już lepiej usłyszeć jasno: „nie” i „nie” i „nie” niż czekać i tworzyć setki scenariuszy.

Ale zapamiętaj jedno – żaden mężczyzna, który cię nie chciał, nie jest wart myślenia o nim ileś lat. Życie jest zbyt piękne i to mówi doświadczona kobieta dobijająca czterdziestki (koszmar, zło;-) ).

W ramach witania wiosny urządziłyśmy sobie z przyjaciółkami wieczór wspomnień. Płakałyśmy… ze śmiechu. Każda była przynajmniej raz w życiu porzucona, wyrabiałyśmy naprawdę dziwne rzeczy, żeby kogoś odzyskać. Nie spałyśmy, rozpaczałyśmy, wydzwaniałyśmy do siebie co pięć minut. Żeby tylko do siebie. Do tych potworów (eks) też.

Oto lista rzeczy, którą potrafią zrobić zrozpaczone byłe kobiety

– pisać epistoły o treści: „Daj nam szansę, wciąż wierzę, że możemy być razem, myślę o tobie wciąż, nie ma rzeczy, której nie moglibyśmy zrobić razem”( mam mdłości na samą myśl. No pewnie, że zdarzyło mi się coś takiego napisać. Zachowałam nawet.

– pisać listy w stylu: „Szanuję twoją potrzebę odejścia, ale nigdy nie zapomnę” (hit mojej przyjaciółki)

– wystawać pod blokiem w środku nocy (no ja jednak nie, ale moja przyjaciółka spędziła pięć godzin, w mrozie, przed blokiem eks, bo chciała sprawdzić o której wróci – hmm, nie wrócił ). Ja tylko biegłam za narzeczonym boso po śniegu. 😉

– przejeżdżać po jego oknami w ciągu dnia (robiłam to i myślałam. Chlip, chlip, ale było cudownie – jasne, akurat, jakby było nie poszedłby w diabły)

– podglądać go na Facebooku, pisać posty specjalnie dla niego. Przecież to nie przypadek, że kobiety stają się po rozstaniach bardziej aktywne na portalach społecznościowych ( tak, te powyżej dwudziestki też)

– chodzić w miejsca gdzie on chodzi, żeby wyglądać świetnie i żeby zrozumiał co stracił

– wymyślać historie jak ci jest świetnie i opowiadać wspólnym znajomym

– niszczyć jego mienie. To akurat uważam za niedopuszczalne, chyba że…. Gdy moją znajomą mąż porzucił po tym jak dowiedział się, że ma raka i będzie musiała przejść  mastektomię – przyjaciółki porysowały mu samochód. Przepraszam, wsparłam całym sercem. O zła ja.

– życzyć jego nowej kobiecie najgorzej (prawie najgorzej), no dobra, nie tak dobrze jej życzyć.

– uważać, że on jest i tak twój i żadnej tak nie pokocha (co najgorsze mówić to wspólnym znajomym)

Uff. Odetchnij. Nie martw się, że nie masz godności, jesteś nikim, upokorzyłaś się, zniszczyłaś. Jesteś świetną dziewczyną, która zakochała się w kimś kto w niej się odkochał (albo nie kochał nigdy).

To się zdarza. Zdarza, gdy masz lat 20 i 40. Trudno. Takie życie. Płacz, płacz, rozpaczaj, a potem zajrzysz w przyszłość. Tam jest naprawdę świetnie i wiele kobiet porzuconych ci to powie.

Ja mówię też :).

Porzucić cię musi ktoś, by właściwy mógł pokochać cię :).