Go to content

„Nie nadajesz się na matkę! Ja pokażę Ci jak wychować dziecko! Przecież robię to z MIŁOŚCI!”

Często kobiety narzekają na teściowe, że przyzwyczajone do wychowywania swoich synków, robią to dalej gdy są już dorośli a wraz z tym nawykiem, wtrącają się do wychowania ich dzieci. Często faceci podlegają swoim matkom i nie mogą się od nich uwolnić. Nie są w stanie samodzielnie podjąć decyzji bez konsultacji z mamą (bo żona to za mało), a kwestie wychowawcze wypowiedziane z ust matki to rzecz święta (żona może sobie gadać, ale to „moja mama jest bardziej doświadczona i wie lepiej!”). Zjawisko to nasila się gdy ten jedyny, mały, 30-letni synek żeni się – matka czuje się zdradzona, porzucona i zaczyna rywalizować ze swoją synową w większym lub mniejszym stopniu, ale zawsze pokazując swoją wyższość i mając na wszystko ostatnie zdanie (w końcu to ona musi być zawsze najważniejsza w życiu swojego synka i to do niej powinien dzwonić w pierwszej kolejności z każdym problemem. W końcu żona może go w każdej chwili zostawić – matka NIGDY). Czytamy o tym na babskich portalach, forach, kobiety żalą się między sobą na swoje teściowe i jakoś muszą z tym walczyć albo odpuścić. Nie jest to nowość, nie jest to nic zaskakującego, jest to zjawisko znane nam wszystkim od lat.

Natomiast tym razem postanowiłam sprawdzić co sądzą faceci na temat swoich teściowych i jak matki ich żon/partnerek podchodzą do ich spraw rodzicielskich. Tutaj sprawa wcale nie wygląda weselej. Wręcz przeciwnie. Pomijamy tutaj kwestię „lubię/nie lubię teściową”, bo nie tego dotyczy temat. Niektórzy faceci napisali, że ich teściowe mają zdrowe podejście do ich związku i rodzicielstwa, pomagają gdy jest potrzeba itd. Natomiast jest druga grupa teściowych, która potrafi zepsuć nie jedną relacje rodzinną.

Owa grupa kobiet wychowuje dalej swoje dorosłe już córki a wnuki traktuje jak własne dzieci, którymi musi się zająć, bo córka (według niej) jest tak nieporadna i niedojrzała do tego, że nie jest w stanie sobie z tym poradzić (mówimy oczywiście o dorosłych matkach – dwudziesto czy trzydziestoletnich, a nie nieletnich gimnazjalistkach, które zaszły w ciąże). Młode matki nie mają prawa głosu, ponieważ ich matki narzucają swoje zdanie: „MUSISZ jeszcze karmić piersią” albo „NIE WOLNO karmić piersią – przejdź na butle„, „NIE ubieraj dziecka w ten sposób”, „NIE noś na rękach”, „NIE bujaj”, „ZAŁÓŻ czapeczkę” itd. Czemu? „bo JA tak mówię! JA wiem lepiej! NIE ty!”.

Ojcowie i mężowie nie mogą nad tym zapanować, bo to się przeważnie dzieje za ich plecami. Gdy są w pracy, gdy nie ma ich w domu, gdy odpoczywają czy śpią. Wracając do domu słyszą jedynie cichy płacz dobiegający z łazienki mówiący: „jestem beznadziejna, nie nadaje się na matkę, nie dam rady, nie potrafię”. Bzdura! KAŻDA matka, jeśli jest trzeźwa, poczytalna i zdrowa umysłowo jest w stanie zająć się swoim dzieckiem! Każda matka jest najlepsza dla swojego dziecka i nikt jej nie zastąpi!

Czemu takie kobiety zwykle nie potrafią się postawić i z tym walczyć? Ponieważ są manipulowane przez matki, które dobrze wiedzą jak wpływać na emocje swoich córek i wymusić to co chcą. A chcą mieć nad wszystkim kontrolę. Jak tylko widzą, że ją tracą to nasilają swoje toksyczne działania.

Takie zachowania wynikają często z:

– z zazdrości – bo teraz są lepsze czasy na wychowywanie dzieci, jest więcej zabawek/ubranek/gadżetów, których kiedyś nie miały i chcą teraz z tego korzystać – nie jako babcie, ale jako matki,
– bo tak je nauczyły ich matki i babki – czyli problem jest od pokoleń i ciężko go wytępić,
– bo muszą mieć nad wszystkim kontrolę i nie wyobrażają sobie, żeby dorosłe córki same o sobie decydowały a tym bardziej o dziecku,
– bo boją się samotności – tylko uzależniając od siebie córkę i wnuki mają gwarancje, że nie zostaną same na starość – daje im to poczucie bezpieczeństwa.

Czy warto z tym walczyć? Na pewno. Takie wtykanie nosa na siłę psuje relacje rodzinne, zaniża poczucie własnej wartości młodej mamie, zaburza relacje z dzieckiem, jego postrzeganie rzeczywistości i relacji z bliskimi, wzmaga konflikty z partnerem i wywołuje stany depresyjne.
Pracę nad zmianą powinni podjąć wszyscy: Partner powinien stawać na głowie, żeby wspierać swoją partnerkę i wzmacniać jej poczucie własnej wartości, żeby dodać siły w BYCIU MATKĄ, wspólnie powinni omówić kwestie zachowania teściowej i ustalić plan gry, żeby przeciwdziałać takim zagrywkom a teściowa powinna chcieć to zrozumieć. Oczywiście to wszystko pięknie wygląda, ale proste nie jest. Często jest to praca przez długie lata, często niezbędna jest pomoc psychologa i innych członków rodziny, a czasami nawet brutalne acz bezkonfliktowe „odcięcie pępowiny” i systematyczne wzmacnianie więzi rodzinnych: mama-tata-dziecko.