Go to content

Kochasz? Kochaj! Masz prawo do szczęścia, samotna mamo, masz prawo ułożyć sobie życie od nowa

Fot. istock/YakobchukOlena

Stało się. Twoje małżeństwo legło w gruzach. Nieważne już, kto zawinił. Ta miłość jest już przeszłością. Jest ci ciężko, smutno, przez długi czas rozpamiętujesz nieudany związek. Jednak przychodzi moment, gdy w twoim życiu pojawia się INNY mężczyzna. Zakochujesz się lub, co pewnie zdarza się  częściej – poddajesz się jego urokowi. Jest ci dobrze, znowu czujesz się wyjątkowo.

Czas mija, sprawy stają się nieco bardziej poważne. Wiesz już, że kochasz. Ale twoja sytuacja nie jest „jasna”. Wszystko zdaje się skomplikowane. Radość miesza się z lękiem. W głowie pojawia się tylko jedno pytanie: czy masz prawo do szczęścia? Bo przecież dzieci… Bo przecież były mąż… Bo przecież rodzina…

I pewnie czasem chcesz uciec, rzucić to wszystko, przerwać znajomość, nawet jeśli masz przeczucie, że tym razem się uda. Rezygnujesz z miłości, bo nie wierzysz, że powinnaś spróbować. Wybierasz obowiązki, bo wydaje ci się, że nie da się pogodzić twojej trudnej codzienności z „jakimś romansem”. Samotna matka nie romansuje… Z samotną matką się nie romansuje – słyszałaś kiedyś, jak ktoś mówił, że takie są zasady. Samotna matka jest prawie świętą… Szkoda, że nikt nie bierze pod uwagę jej potrzeb.

Zrywasz więc, ale powrót do rzeczywistości okazuje się jednak trudniejszy niż myślałaś. Tęsknisz, bardzo. Wieczorem kładziesz dzieci spać i siadasz na kanapie przed telewizorem. Łzy płyną jedna za drugą, gdzieś w środku boli. Czy będziesz jeszcze szczęśliwa? Nie, jeśli sama sobie na to nie pozwolisz. Nie, jeśli zamkniesz się szczelnie w swojej skorupce i skoncentrujesz tylko na tym, by być jak najlepszą dla swoich dzieci.

Pomyśl teraz proszę, szczerze i powiedz, czego się boisz?

Martwisz się, co sobie pomyślą inni?

Od kiedy to jest dla ciebie ważne? Od kiedy podejmujesz decyzje bojąc się opinii osób, które nie żyją twoim życiem, nie mają twoich doświadczeń, nie wychowują twoich dzieci i nie tworzą do domu na nowo – od początku? Już słyszysz w myślach komentarze swoich rodziców, kuzynek. Ciotek. „Ty się lepiej dziećmi zajmij, a nie jakimiś miłostkami”. Wiesz, że to brak szacunku dla ciebie, prawda? Że nikt nie ma prawa komentować twoich pyrwatnych wyborów i osobistych decyzji? Zaufaj proszę sobie. Zaufaj swojemu rozsądkowi i sercu. Oni zawsze będą się bać. Zawsze znajdą się też „strażnicy moralności”.  Ale to nie jest ich życie, to nie o nich tu chodzi.

Obawiasz się reakcji swojego byłego męża?

Fakty są takie, że nie jesteście już razem. Owszem, wiele was łączy – wspólna historia, dzieci, wspomnienia. Pewnie nie raz jeszcze obejrzysz się za siebie i przypomnisz sobie to, co dobre, bo po co pamiętać to, co złe? Ale i on ułoży sobie życie z kimś innym. I on zacznie w końcu chodzić na randki, zakochiwać się, zapragnie być z kimś, może stworzyć dom, mieć jeszcze dzieci.  Uważasz, że przed dążeniem do szczęścia powstrzyma go myśl o tobie, o tym, że może być ci przykro? Nie, on sięgnie po swoje. Każdy chce być szczęśliwy. Każdy pragnie miłości.

Martwisz się o dzieci

Zaczekaj chwilę. Jesteś przecież odpowiedzialna. Nie stracisz głowy, prawda? Mężczyzna, z którym się spotykasz wie, że wychowujesz dzieci. Pamiętaj, to musi być jasne. Tego nie można ukrywać. I tylko w ten sposób przekonasz się, czy ta znajomość jest coś warta. Nie chodzi o to, by od razu przedstawić twojej córce nowego partnera. Chodzi o to, by (jeśli wasza relacja stanie się poważna i zaczniecie myśleć o wspólnej przyszłości) wspólnie postanowić co dalej, mając na uwadze również dobro i szczęście twoich dzieci. Wiesz przecież, że masz szansę pokazać im, że dobre, trwałe związki istnieją. Że czasem trzeba poszukać jeszcze raz. I że zasługujesz na miłość ukochanego mężczyzny.

Stało się, znowu kochasz. On też cię kocha. Pozwól sobie być szczęśliwą.