Go to content

Kiedy Książę w siną dal odjeżdża…

Fot. Unsplash/Josh Felise / CCO

Książę postanowił się wyprowadzić. Tak się dzieje w bajkach niekiedy, wbrew propagandzie mało która tak naprawdę kończy się na „I żyli długo i szczęśliwie”. Takie czasy. I nie o sam fakt wyprowadzki czasami nawet chodzi, ale o styl, w jakim Książę odjeżdża w siną dal. Jakże w punkt trafione jest stwierdzenie, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym, jak kończy. Niestety jest pewien problem, natury technicznej, rzekłabym.
No bo tak: sposób na sprawdzenie przed ślubem, czy księżniczka to prawdziwa Księżniczka, literatura fachowa nam podaje, i owszem: ziarnko grochu pod materac na noc i rano liczymy siniaki. Ale jak poznać, czy książę to prawdziwy Książę? No ni ma metody! I jakże często na koniec się okazuje, że ten nasz wymarzony, wyszukany, a czasem wymodlony Książę jest Made In China – mały i podrabiany. To się niestety na końcu wie dopiero na 100%.

I tak w pewną sobotę rano Księżniczkę obudził szum rozkładanych kartonów. To szanowny Książę postanowił się wyprowadzić. Zrobił to w charakterystycznym dla siebie stylu – weź się kobieto i domyśl, że idę. Bo niby wcześniej para książęca odbyła rozmowy tematyczne, jednakże samo wykonanie planu zadziwiło Księżniczkę. Wszak niedawno słyszała, że odpowiedniego pałacu Książę jeszcze nie znalazł, a w piątek wieczorem wszystko było po staremu. Przez noc widocznie go jednak natchnienie naszło, a że trudno było się w konspiracji spakować, to Księżniczka rankiem musiała zostać wtajemniczona.

divorce

Jednakże na tym jej poziom wtajemniczenia się zatrzymał – nie było już jej dane dowiedzieć się, gdzie ten nowy pałac Księcia, na jak długo się wyprowadza (być może na wieki wieków?), czy ma pracę i się utrzyma w tym swoim tajemniczym pałacu, ba! nawet co zabiera, owiane było niejaką tajemnicą.

Dziesięć lat wspólnego pożycia książęcej pary zostało zredukowane do przedmiotów, wkładanych namiętnie do coraz to nowych kartonów wyprodukowanych przez IKEA, bynajmniej zresztą przedmiotów nie pierwszej potrzeby. Nie miało znaczenia, czy ta książeczka została już przez Księżniczkę przeczytana, czy będzie potrzebować tego uchwytu do nawigacji, co to niby dostała od Księcia na urodziny, ani nawet przez kogo i w jakim celu co zostało zakupione. Zbiór przedmiotów bez ładu i składu wędrował w ramiona grubej tektury, a Księżniczka przez wiele kolejnych dni miała się sama przekonywać, czy przedmiot A ma w domu, czy już nie. Księżniczka przedmioty miała w głębokim poważaniu, uznając, że jak kupiła raz, to kupi i drugi, poraziła ją jednakowoż bezceremonialność, z jaką Książę potraktował ich wspólne, wieloletnie pożycie. Była mniej istotna w tej sytuacji niż pudło książek, to było oczywiste.

Rozmawianie o uczuciach i ciężarze sytuacji jest niemęskie i po prostu nie wypada Księciu, który jedną nogą jest poza progiem małżeńskiego pałacu. Lepiej powiedzieć Księżniczce coś okrutnego, niech ma, ku pamięci.

W tej sytuacji Księżniczce nie pozostało zbyt wiele do roboty, więc poszła spać. A jak już wstała, to energię skupiła na pomalowaniu paznokci na czerwono. Z każdym ruchem pędzelka od lakieru coraz wyraźniej wiedziała, co dalej. Była wdzięczna, nieludzko wręcz, za brak tekstów pt.: „Zostańmy przyjaciółmi”. Przyjaciółmi można być z kimś, kogo się podziwia, szanuje, lubi. A Księżniczka coraz mniej to wszystko czuła, z każdym kartonowym pudłem, pakowanym do karety innego, nieznanego księcia, coraz mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że zmarnowała całą masę pozytywnych uczuć na niedojrzałą podróbę. Brak informacji na temat tego, co się z Księciem dzieje, odebrała jako żałosną próbę wymierzenia jej kary, za cudze winy. Jej uczucia nie miały tu żadnego znaczenia. Książę postanowił tupnąć nóżką. Koniec związku to moment, kiedy w końcu spada maska królewskich manier.

Nawet jeśli królestwa upadają, to świat kręci się dalej.