Go to content

Jest takie miejsce w mózgu mężczyzny pełne… niczego. Kobieto, wyjdź z tej głowy!

Fot. iStock / sunemotion

Miałam w zwyczaju żyć w głowie. Wchodziłam tam z rana, kawa, gazetka i ten nadajnik! Wiecznie włączony, wiecznie komentujący, mózgogadacz niestrudzony. A jaki kreatywny to był świat! Z małej tyci tyci spraweczki potrafił wystrugać myślowego King Konga, który potem szarżował po neuronach jak jakiś psychicznie chory monster. I dawaj! Rozpierducha na całego! Bo w tym, zdaje się, się specjalizował.

Wszystko oczywiście zależało od tego, która półkula go wykreowała, a konkretniej, z której szuflady w głowie wypełzła tycia spraweczka.

Jeżeli z szuflady „kontrolującej zołzy” to wpadałam w szał na myśl o tym, że mąż, bez uprzedniej formalnej aplikacji, pełnej konsultacji i zgody, pojechał po pracy naprawiać kumplowi komputer. Mąż przy tym szczyci się tym, że nie pije, nie bije, nie szwęda się, a więc jak pojechał naprawiać komputer, to pojechał naprawiać komputer. Sprawa prosta. Zdrowa kobieta powie: jasne kochanie, pozdrów Zdziśka. Kobieta, która żyje w głowie i otwiera te wszystkie szuflady ze sportowym wręcz zapałem i która choćby i przez straszny przypadek uwolni kontrolującą zołzę, taka kobieta…. nie powie nic. W każdym razie nie od razu. Najpierw bowiem zazieje ogniem w zaciszu łazienki, zaleje łzą pół chałupy, po czym solidnie się przygotuje do druzgoczącego monodramu, który brawurowo odstawi po męża powrocie. Facet, rzecz jasna stanie jak wryty. Po pierwsze dlatego, że przecież tylko komputer Zdziśkowi naprawiał, po drugie dlatego, że pomiędzy tym faktem i krzywdą tą straszną od której kobieta tak ubolewa, związku przyczynowego nie widzi. I chyba go za to nawet winić nie można! A to już prawie zakrawa na koszmar!

Przeczytałam gdzieś dnia pewnego, albo może nawet i video obejrzałam[1], o tym że kobiety i mężczyźni, w głowie mają jakby różnie.

Oni w czaszkach, no bo nie w rzeczywistości przecież, porządeczek mają jak ta lala. W pudełeczkach wszystko pięknie posegregowane, ty w jednym, teściowa w drugim, kumple w kolejnym, praca w następnym, hobby w jeszcze innym… pudeł tyle ile spraw w życiu faceta. Pięknie poukładane, a pomiędzy nimi obszerne ścieżki. Nie ma szans na spraw zazębianie się, a zatem teściowej facet z hobby nie pomiesza, nie ma takiej możliwości. Jest jeszcze jedno pudło w głowie faceta, takie przez niego najbardziej  ukochane. Nothing Box się nazywa i jest pełne… niczego. Piękne, puste pudło, w którym nie ma absolutnie nic. Łatwo jest przy tym ustalić kiedy facet w nim siedzi, bo jest zazwyczaj nadmiernie zadowolony, zrelaksowany, najczęściej na rybach od 4 godzin albo przed telewizorem z pilotem w łapie na 42 kanałach jednocześnie. Czysta, męska kwintesencja.

To pudło ostatnie, z powodów oczywistych, mężczyzna ochrania jak może przed pazerną i wścibską kobieta. A kobieta jak to ona, z każdej strony wleźc w pudło chce. Więc jej facet tłumaczy z lekka poirytowany:
nie próbuj kochanie do pustego pudła wchodzić.
Ale dlaczego misiaczku mój miły?
– Jakże dlaczego?!
 – Jeszcze bardziej się irytuje! – Bo jak mi wejdziesz do pustego pudła, to pudło puste już nie będzie!

Fakt! Rację chłop ma. Czy tego chcesz czy nie, kobieto.

Reasumując, mężczyzna prosty jest jak zwierz. Finezji nie ma! Powie kobieta, która w głowie ma jak w torebce. Burdel na kółkach choć jak dla niej to całkowicie do rozpracowania.

Mózg kobiety, według mówcy z video, to plątanina kabli, drucików, całych systemów autostrad i sieci, a wszystko połączone, powiązane, pokorelowane. Taki mózg nieustannie procesuje, łączy, wiąże, wnioskuje, praca w nim wrze, aż bulgocze! A wszystko wariacko napędzane za pomocą emocji. To dlatego jedna mała spraweczka w ułamek sekundy zamienia się w King Konga. Z faktu, że mąż pojechał naprawiać komputer koledze wnioskujemy w trymigi że: nas nie szanuje, nie kocha, kumpli woli, a w ogóle to pewnie ma kochankę, kto wie może nawet kochanka i kumpel to pewnie nie Zdzisiek lecz adwokat rozwodowy, a może wait a minute, może ten kumpel to lekarz onkolog i mąż tak naprawdę ma raka, o którym nie chce mi mówić bo wie, że ze zmartwienia najnormalniej oszalaję…

Dali by nam te pudła to może byśmy porządek w głowie zrobiły, sprawy posegregowały i co więcej Nothing Box zainstalowały, w którym relaks i spa pozwalałyby nam odzyskać grunt podczas nieoczekiwanych kryzysów! Tymczasem nie. Takiego oprogramowania u kobiety brak.W rezultacie skazane jesteśmy na całe rzesze King Kongów, które dręczą nas we dnie i w nocy. Każda wyprawa do głowy kończy się dramatem. Tą lawiną myśli, które jakoś szybko znajdują ujście w mowie pełnej epitetów. Dręczymy potem siebie, dręczymy też cały świat. A po neuronach myśli nam śmigają z prędkością światła i jadowitością mamby. Ech, życie!

Czy zatem jest na to sposób? Ów sposób na ocalenie kobiety zakleszczonej w rozpędzonej głowie? Wydaje się, że tak. Poniekąd prosty choć prawie nie do zrobienia. Warto jednak choć raz zrobić wysiłek i zamiast umknąć do głowy zatrzymać się w momencie. Przyjrzeć się, spojrzeć, popatrzyć, oswoić z chwilą. Zatrzymać chwilę na chwilę jak prawdziwe carpe diem.

Pisały dziewczyny tu niedawno o uważności. O tym byciu tu i teraz, które włada umysłami. Prosty i bezbolesny zabieg, którego wpływ na wyciszenie głowy jest prawie zawsze stuprocentowo skuteczny. Jak wytresowany pies, mózg pochyla się przed chwilą, merda przyjaźnie ogonkiem i oto jest… spokojny, zrównoważony i ufny. Efekt? Mąż jedzie do kumpla komputer naprawiać, a mózg kobiety mówi: tak kochanie, pozdrów Zdziśka. Uśmiech, stop klatka. Cóż za ulga!


[1] Bajka o dwóch mózgach – Męski i kobiecy mózg – Mark Gungor