Go to content

Jak wytrzymać z własnym mężem? No cóż, odpuścić mu i kochać go. Jeśli tylko wart jest miłości

Fot. iStock / Dragan Radojevic

– Jak ty z nim wytrzymujesz? – jęknęła moja przyjaciółka. Pracuje z moim mężem. Zrobił jej o coś aferę.

Hmm, bo go kocham? Ciągle debatujemy jak z kimś wytrwać, jak ogarnąć, zrozumieć. Jaki ktoś powinien być. Nie wiem, patrzę na mojego męża.

Ma.

195 wzrostu. Obsesje na punkcie porządku. To jest serio nieznośne. Wraca do domu i mówi. Dlaczego tu nie jest czysto/ O Boże, jaki bałagan/ O Boże, gdzie jest mop.

Myślę: Psychol. Dlaczego człowiek po wejściu do domu nie myśli o tym, żeby przytulić partnera, spocząć na kanapie, tylko myśli o tym, żeby sprzątać? SPRZĄTAĆ.

Bo ludzie są różni. Wiem, że nie wspinam się na wyżyny intelektualne mówiąc ten banał. Są różni. Ale o tym zapominamy. Bo JA tak czuję. Bo dla MNIE miłość to to i to. Dla MNIE okazywanie uczuć wygląda tak. Partnerstwo tak. Tworzymy swoją wizję szczęścia, bliskości i uważamy, ze druga osoba musi CZUĆ jak my. Otóż nie. Jest tylko jedna recepta na prawdziwą bliskość, szczęście. ODPUŚCIĆ.

PORANKI

– Kotku, przytulisz mnie – mruczę.

– Aaaa, już siódma, muszę wstać. Aaaaa, zrobiłaś kawę? Gdzie te rachunki? Miałaś wczoraj je zapłacić. Boże, dlaczego w łazience tyle kosmetyków. Boże…

Zatykam uszy. Basta, dość. Co to za nieromantyczna żenada. Wstaję, potykam się o (własne) buty. Przypominają mi się wpisy na forum „młode mężatki”. „ Nie tak to sobie wyobrażałam, powinno być inaczej”, „Czy to normalne, że on”…

Oddycham milion razy.

Czy to coś mówi o naszej miłości?

Nie, mówi o tym, że on rano nie lubi się przytulać i chce napić się kawy.

TELEFONY

SMS: „Tęsknię”. Odpowiedź po ośmiu (to nie żart!) godzinach. „zapłaciłaś te rachunki? P.S Ja też”. Aaaaa, ratunku. Wracają do mnie wspomnienia. 200 smsów z pracy. To było nie tak dawno. Co się do cholery zmieniło. Świnia z niego.

Oddycham milion razy.

Czy to coś mówi o naszej miłości?

Nie, mówi o tym, że miłość ewoluowała, a on jest teraz zajęty

OBIAD

– Hej – rzuca on.

– Hej – odpowiadam znad kompa.

– Jest obiad? – pyta.

– Co? – pytam ja.

– No obiad.

– Obiad? Oszalałeś. Za 20 min oddaję tekst. Potem możemy coś zrobić.

On myśli: no tak, ona już się nie stara. Kiedyś nieważna była praca, jechała na bazarek po mięso i kroiła warzywka na milion kawałeczków.

Oddycha milion razy.

Czy to coś mówi o naszej miłości?

Nie, mówi o tym, że miłość ewoluowała i jestem zajęta.

WIECZÓR

– Idziemy spać – pytam ja.

– No zaraz, zaraz.

Wrr, świnia. Kiedyś by ze mną poszedł. A inne pary, a w innych związkach. Zresztą przeczytałam, że szczęśliwe małżeństwa chodzą spać o tej samej porze. No tak.

Oddycham milion razy.

Czy to coś mówi o naszej miłości?

Nie, mówi o tym, że on chce obejrzeć telewizję. I dobra, hormony przestały buzować. Nie musi mnie zdobywać. Wie, że lezę na górze w sypialni. O 23.00, no ale o pierwszej w nocy też. To gdzie się spieszyć?

WRRRRR. Nie ma lepszej lekcji bliskości niż stabilne, dobre małżeństwo. I w sumie wszystko sprowadza się do kilku zasad.

– Nie oczekuj, że ktoś zawsze nakarmi cię miłością i namiętnością. Zakochanie jest cudowne, takie symbiotyczne, ale to tylko iluzja

– Nie oczekuj, że ktoś będzie zawsze

– Nie doszukuj się w drobiazgach dramatu

– Nie rób generalnie dramatu

– Pomyśl, że jest fajnie, bo możesz naprawdę być z kimś blisko. I wreszcie się nauczyć, że dla każdego bliskość to coś innego.

Jeśli on poza tym JEST, możesz na niego liczyć, ufasz mu – to masz wszystko.