Go to content

Jak mówić i jak słuchać? Czyli poradnik dla kłócących się

Fot. iStock / mikkelwilliam

Czy znacie pary, które się w ogóle nie kłócą? Może sami jesteście w takim związku? A może wręcz przeciwnie, kłócicie się często i zdarza się wam nie raz przekroczyć wszelkie granice, wzajemnie głęboko zranić, a za chwilę o wszystkim zapomnieć? Aby kłótnia nie zamieniła się w regularną bitwę na słowa i niosła za sobą coś więcej niż wyładowanie negatywnych emocji i oczyszczenie atmosfery, warto pamiętać o kilku prostych zasadach.

Gdybyśmy tylko umieli zamiast kłócić się, rozmawiać… Tak, żeby druga strona wysłuchała nas do końca. Tak, by nas rozumiano. Wszystko byłoby o wiele mniej skomplikowane, a nasze „związkowe” życie bardziej pogodne i pozbawione „cichych dni”. Często jednak wyrażamy się niejasno, a swoje potrzeby komunikujemy w niezrozumiały, bądź mało stanowczy sposób. Raz uruchomiona lawina nieporozumień rodzi napięcie, które prędzej czy później spowoduje wybuch kłótni. Nie ma w tym nic nienaturalnego.

Nie dziwi nas również to,  że w miłości raz jesteśmy w stanie zrobić dla naszego partnera wszystko, a innym razem (podczas solidnej awantury) mamy ochotę rozbić mu na głowie wazon (ten od cioci Tosi). Ostatnie badania naukowe dowodzą, że miłość i nienawiść wręcz koegzystują w miłosnej relacji. Wynika to z tego, że ta sama sfera mózgu, która aktywuje ciepłe uczucia jakimi darzymy naszego partnera, odpowiada za te mniej przyjemne emocje takie jak nienawiść i wściekłość. Nie ma więc rady: nawet najszczęśliwsze pary muszą się czasem pokłócić.

Kłótnia może więc oznaczać, że związek jest silny i namiętny. Ale nam przecież chodzi o to, by dochodziło do niej jak najrzadziej. A jeżeli już, to żeby nie przerodziła się w awanturę, która może doprowadzić nas tam, gdzie znaleźć się nie chcemy. Oto krótki poradnik dotyczący związkowej kłótni.

Nie tylko mów, ale i słuchaj

Jeśli podczas kłótni zauważysz, że zaczynasz się powtarzać i masz wrażenie, ze mówisz tylko po to, żeby wyrzucić z siebie wszystkie żale, zatrzymaj się. Nie tędy droga do rozwiązania konfliktu. Przekonali się o tym Marta i Kacper, którzy są parą od 7 lat i kłócą się prawie od początku związku. – Moment, w którym zorientowaliśmy się, że już nie wiemy o co tak naprawdę się sprzeczamy, był dla nas decydujący – przyznaje Marta – Kiedy podczas jednej z awantur wytoczyłam najcięższe dzieło i zaczęłam wypominać mojemu chłopakowi to, jak trzy lata temu zostawił mnie chorą w domu i poszedł na ślub swojej kuzynki, z jego strony popłynęły podobne żale. Po jakimś czasie przypomnieliśmy sobie, że zarzewiem konfliktu była nierozwiązana kwestia wigilijnej kolacji. Gdybym zatrzymała się w odpowiednim momencie i dała Kacprowi przedstawić jego argumenty dotyczące spornej kwestii kłótnia nie przerodziłaby się w karczemną awanturę i festiwal wzajemnych oskarżeń o błędy z początku naszego wspólnego życia. Straciliśmy kilka dni, mnóstwo energii, a przede wszystkim nie rozwiązaliśmy problemu, od którego zaczęła się sprzeczka.

Rada: Nawet w kłótni staraj się przeprowadzić rozmowę. Inaczej nie usłyszysz argumentów drugiej strony, a co za tym idzie, nie będziesz miał szansy jej zrozumieć ani dojść do porozumienia w spornej kwestii.

Nie rób osobistych wycieczek

Wiem, pod wpływem emocji bardzo trudno się opanować, ale proszę staraj się nie używać słów, których potem będziesz żałować. Już słynne „bo ty zawsze” oraz „bo ty nigdy” powinno zniknąć z naszych słowników. O inwektywach i wypominaniu dawnych błędów nie trzeba wspominać, przecież nie chodzi o to by się wzajemnie ranić, prawda? Marta podczas kłótni z ukochanym folgowała sobie do woli. W dosadnych słowach krytykowała nawet jego wygląd. Zrozumiała jak bardzo to boli, gdy Kacper zaczął odpowiadać jej tym samym. Zapomnieć było bardzo trudno.
Niestety, nasz mózg działa w ten sposób, że z dużo większą łatwością wyłapujemy skierowane ku nam negatywne treści niż te pozytywne. Nie trudno zgadnąć, że to jeszcze pozostałość z czasów jaskiniowców, kiedy nasze przetrwanie zależało od umiejętności uniknięcia w porę dostrzeżonego niebezpieczeństwa.

Rada: Starajmy się minimalizować negatywny wpływ naszych słów. Nie chodzi o to, by się wzajemnie dołować, ale o to by rozwiązać kwestię sporną. Zamiast więc krzyknąć „Ty leniwa małpo!”, krzyknij tak jak podpowiadają psycholodzy: „Czuję się osamotniona w domowych obowiązkach” ;).

Przestań myśleć o tym, że masz rację i nie próbuj ciągle czegoś udowadniać

Konflikt najłatwiej rozwiązać wtedy, jeśli żadna ze stron nie próbuje „wygrać”, a oboje partnerzy skupiają się na osiągnięciu kompromisu. W dojrzałym związku to, że się różnicie w jakiś kwestiach nie stanowi dużego problemu. Problemem może być sposób w jaki o tych różnicach rozmawiacie.
Kiedy atmosfera dyskusji zagęszcza się, szybko spróbujcie znaleźć jakiś aspekt, w którym się zgadzacie. Może warto zrobić rachunek sumienia?

– Podczas jednej z naszych kłótni otwarcie przyznałam: Wiem, wysyłam do ciebie zbyt wiele SMS-ów kiedy wychodzisz ze znajomymi z pracy – opowiada Marta – Wiem, że to denerwujące, ale bardzo martwię się kiedy nie odpowiadasz. Szczere wyznanie Marty stanowiło punkt zwrotny w tej sprzeczce. Kacper zrozumiał, że gra w „kto ma rację” nie ma tu sensu, bo oboje operowali nieporównywalnymi argumentami („Niepokoję się, że nie dajesz znaku czy wszystko w porządku” i „ Nie mogę co chwila odpisywać na twoje wiadomości, kiedy próbuję przeprowadzić poważną rozmowę z przyjacielem”.)

Rada: Przestańmy walczyć, skupmy się na szukaniu rozwiązań. Związek, w którym nie zawieramy kompromisów nie przetrwa.

Pamiętajcie, że jesteście parą

To może być trudne, przyznaję: czy próbowaliście kiedykolwiek podczas kłótni, wyrazić w stosunku do partnera jakieś pozytywne emocje? Wykonać jakiś czuły gest? Spróbujcie, jego siły nie sposób przecenić. Nagle okaże się, że nawet przykre słowa bolą mniej. A my daliśmy do zrozumienia, że kochamy i że nam zależy…

Rada: To chyba oczywiste? Zatrzymaj się, uśmiechnij, nawet jeśli to trudne i pomyśl o tym, co najważniejsze: przed tobą stoi człowiek, którego kochasz.

Łatwo powiedzieć, prawda? No pewnie. Ale, czy nie uczymy się na błędach? I jeszcze, czy dla dobrych relacji z ukochaną osobą nie warto próbować przezwyciężać własne słabości?