Go to content

Ja zawsze będę wolna – ty już nigdy nie. Kiedy fatalne zauroczenie, to już nie filmowa fikcja

Fot. iStock / SeanShot

Rozstali się w zgodzie. Jeśli było jej smutno, nie pokazała tego po sobie. Tak, to ON zdecydował, że to koniec. Bał się co powie, jak to zniesie.  – Jest taka delikatna – myślał.  Od dłuższego czasu miał z tym związkiem problem. Kochał, kochał na początku bardzo.  W życiu by nie pomyślał, że to się skończy w taki sposób. A właściwie, że to się nigdy nie skończy.

Maciek, wysoki blondyn o twarzy amerykańskiego amanta z lat 50-tych, zapala nerwowo papierosa. Te nerwy widać też w wielu innych gestach. Jest blady, ma podkrążone oczy. Moja przyjaciółka, z którą Maciek pracuje w jednym biurze projektowym twierdzi, że w ciągu trzech miesięcy ubyło mu ze 20 kilo. Ale pracy Maciek nie zawala. Jedną już stracił, tutaj ze zdwojoną siłą stara się zapracować na swoje dobre imię. Wszyscy wiedzą, że to dobry fachowiec, świetny architekt. Ale on się boi, że nie uwierzą, że jest też dobrym facetem.

Jest taka delikatna i krucha

Z Kasią poznali się przez znajomych, którzy dziś, w większości stoją po jego stronie. Kasia, tłumaczka, zamknięta w sobie i delikatna była dla niego zagadką. Zobaczył ją na jakiejś imprezie organizowanej przez jego przyjaciółkę ze studiów. Była cicha, niedostępna i bardzo interesująca z oczami w kształcie migdała, pełnymi, czerwonymi ustami i długimi, brązowymi włosami. To on zagadał pierwszy. To on zdobył jej numer telefonu. To on pierwszy powiedział „kocham”, kilka miesięcy później. Dziś mówi, że za bardzo się pospieszył. Że ignorował sygnały. Ale na początku było im przecież dobrze. Kasia wpływała na Maćka, radosnego, pełnego energii uspokajająco. On prowokował ją do śmiechu. Uspokoił się, ustatkował – mówili ci wspólni znajomi. Maciek był szczęśliwy. Kasia? Chyba też. Przyzwyczaił się już do myśli, że jest zamknięta w sobie, że rzadko mówi o uczuciach. Wieczory spędzali zawsze tak samo: ona z jakąś nowością z literatury skandynawskiej, albo z nowym tłumaczeniem, on przed telewizorem albo pracując nad projektem.  Zamieszkali u niej, bo twierdziła, że tak czuje się pewniej, że w ten sposób związek jej nie ogranicza.

Ja zawsze będę wolna – ty już nigdy nie

Znajomi uważali, że to jemu „zależy bardziej” w tym związku. Maciek chciał stabilizacji, myślał o rodzinie. W okresie, w którym planował oświadczyny, w jej zachowaniu zaczął zauważać to „coś dziwnego”: na zmianę przyciągała go do siebie i odpychała. „ Wiesz, bo ja zawsze będę wolna – mówiła – ale ty już nie.”  Raz wybiegła z restauracji  z płaczem, jakby zrobił jej straszną krzywdę. – Przysięgam ci, że nie miałem pojęcia o co chodzi – mówi Maciek. – Nagle zalała się łzami i krzyczała jak bardzo ją skrzywdziłem. Ludzie wokół patrzyli na mnie z takim wyrzutem… To był lincz spojrzeniem. W domu zamknęła przede mną drzwi na klucz, spałem w swoim mieszkaniu, pierwszy raz od dłuższego czasu. Rano zadzwoniła do mnie z pretensją. Zarzucała mi, że ją zdradzam, że mi na rękę nocowanie poza domem. Postanowiłem kupno pierścionka przełożyć.

Maciek wiedział, że Kasia leczyła wcześniej stany depresyjne, namówił ją na wizytę u specjalisty. Do gabinetu weszła jednak sama, nie ma więc pewności jak wyglądała rozmowa z lekarzem. Dostała leki takie jakie standardowo przepisuje się by złagodzić objawy depresji. Przez następne pól roku walczył o to by je przyjmowała i … o spokój w domu. Podejrzewała go o to, że spotyka się z koleżanką z pracy, wyrzucała z domu i przyjmowała z powrotem jak gdyby nic się nie stało. Na koniec stała się zupełnie obojętna, zimna. Odrzuciła go. –  „Sp…aj! Gówno mnie to obchodzi, czy jesteś czy cię nie ma” to były komunikaty, jakie dostawałem od niej codziennie – opowiada Maciek. – Nie dała się namówić na kolejne wizyty u lekarza. Pewnego wieczoru po prostu powiedziałam jej, że musimy się rozstać, że może potrzebna jest nam przerwa, że jestem nieszczęśliwy, bo nie potrafię jej i nam pomóc. Że nie współpracuje. Zastrzegłem, że będę cały czas blisko, że zawsze może na mnie liczyć. Że jeśli mnie już nie kocha, będę jej przyjacielem. W duchu myślałem, że Kasia podejmie dalsze leczenie. Zadzwoniłem do jej rodziców, mówiłem co się dzieje. Wydawało mi się, że zrozumieli. Z tego, co mówili, Kasia miała już podobny „epizod”.

– A jak jej powiedziałeś o tym rozstaniu, to jak zareagowała? – pytam Maćka. Spodziewam się, że opowie mi jakąś wstrząsającą scenę pełną emocji, płaczu.

– Zaskoczę cię – odpowiada Maciek. – Nie widziałem wielu emocji na jej twarzy. Spłynęła po niej może jedna łza. Powiedziała: „ok”.

Przez kolejne trzy tygodnie to on dzwonił, pytał jak się czuje, zapewniał, że jest gotów pomóc. Wydawało mu się, że bez niego wyszła na prostą. Może to on działał na nią tak destrukcyjnie? Grzecznie odmawiała, przestał dzwonić. Po miesiącu spotkali się na imprezie u znajomych. Podeszła, pocałowała go w usta jak gdyby nigdy nic, wzięła go pod rękę.

Nic się nie stało, kochany, tylko nie myśl, że odejdziesz

– Zgłupiałem – opowiada Maciek. – Zachowywała się tak, jakby nic złego się miedzy nami nie wydarzyło, co więcej była czuła, ciepła i otwarta.  Ucieszyłem się, szczerze. Czekałem tylko, żeby wyjść z nią z tego mieszkania, zabrać do siebie, porozmawiać. Ale ledwo wyszliśmy znowu stała się zimna i wydarzyło się jeszcze coś. Zaczęła krzyczeć. Krzyczała, darła się właściwie na całe osiedle, że ją zniszczyłem, że rzuciłem jak szmatę, że zdradziłem. Odegrała scenę naszego rozstania. Ze swoim scenariuszem. Znajomi byli przekonani, że ją właśnie zostawiłem, a przecież chwilę przedtem tak czule mnie obejmowała.

W nocy zaczęła dzwonić. Dzwoniła 87 razy, aż wyłączyłem telefon. Dzwoniła i mówiła, że teraz, to ona mi pokaże, że mnie zniszczy, że wszyscy się ode mnie odwrócą. Rano próbowałem się z nią skontaktować, zablokowała mój numer. Przez tydzień nie odzywała się wcale. Potem zacząłem dostawać od niej maile. W jednym napisała: „ Oszukałeś mnie, karmiłeś złudzeniem miłości, wykorzystałeś moje uczucia”. Uczucia, rozumiesz, kiedy ja walczyłem w tym związku o każdy czuły gest z jej strony. To był ten moment, w którym zrozumiałem, że przestała to kontrolować.  Zadzwoniłem jeszcze raz do jej rodziców, do brata, powiedziałem co się wydarzyło. Przyjechali. Kasia przyszła na spotkanie, które zorganizowałem w moi mieszkaniu. Oczywiście swoją rolę zranionej i porzuconej, ale ciągle zakochanej i gotowej wybaczyć. I, wyobraź sobie, przekonała ich, uśpiła czujność. Pomyśleli, że znalazłem sobie sposób, żeby się jej pozbyć, ze może kogoś mam.

Maciek postanowił całkowicie zerwać kontakt z Kasią. Zmienił adres mailowy, zablokował ją na Facebooku. Chciał przeczekać. Wtedy zaczęły dochodzić do niego różne sygnały od ich wspólnych znajomych.

–  Kasia sugerowała, że ją krzywdziłeś? – pytam Maćka, kiedy nalewa sobie drugą kawę.

– Tak. Zaczepiała moje koleżanki z pracy na Facebooku, wysyłała im wiadomości, ostrzegała przede mną. Mówiła na przykład, że mam do kobiet podejście „użytkowe”, że „brałem, kiedy chciałem”, że bywałem agresywny, ale to na pewno moje trudne dzieciństwo. A ona nadal kocha i wierzy, że się zmienię. Pisze do nich tylko z troski o mnie. Pytała, czy jem lunche, bo się o mnie ciągle martwi. Budowała swoją postać. Zacząłem mieć nieprzyjemności. Przedstawiała naszym znajomym różne sytuacje, które miały miejsce, zupełnie inaczej. Okazywałem się potworem ukrytym za maską miłego chłopca.

– Podasz przykład ? – proponuję.

– Kiedy mieszkaliśmy razem, Kasia piekła ciasta. Kiedyś upiekła ciasto, które w środku okazało się surowe. Tak ją to zdołowało, że zamknęła się w łazience. Przyniosłem jej wtedy świeże ciasto z cukierni pod domem, postawiłem obok tego jej  i powiedziałem, ze dla mniej jej lepsze. Przyjaciółka opowiedziała mi potem tę historię zupełnie inaczej: podobno Kasia przywitała mnie ciastem, ale ja wróciłem z pracy wściekły. Zobaczyłem, że nie wyszło i zacząłem rzucać w nią wszystkim co miałem pod ręką, aż zamknęła się przede mną w łazience. Ludzie w to wierzyli.

– Jak długo odkręcałeś te wszystkie historie?

– Nie pamiętam jak długo, ale chyba za każdym razem, kiedy ktoś mi jakąś opowiadał. Miałem wrażenie ze to walka z wiatrakami. Czego bym nie powiedział, to ona była ta delikatna, eteryczną Kasią, a ja tym wielkim, energicznym Maćkiem. Przestałem bywać tam, gdzie mogła się pojawić. Potem w ogóle odciąłem się od znajomych. A ona znikała na miesiąc, dwa, a potem pojawiała się nagle.  Przychodziła na przykład pod mój blok i opowiadała ochroniarzowi, że musi się dostać do środka, na osiedle, bo jest w ciąży ze mną.  Ja jej podobno tę ciążę kazałem usunąć ciążę, a potem oczywiście ją rzuciłem. Jeden ochroniarz, połapał się, że coś jest nie tak. Zaczął ją wypytywać, przestraszyła się.

Tak mnie krzywdzisz, a ja cię tak kocham…

– A potem zdarzyła się ta historia w twojej pracy?

– Tak. Dwa tygodnie później Kasia przyszła do biura, rano w dniu kiedy wziąłem wolne. Przyszła w jakiś brudnych ciuchach, powiedziała, że właśnie wyrzuciłem ją z domu, a przedtem pobiłem kablem od żelazka. Że nikt nie wie, jaki jestem naprawdę. Płakała, że nadal mnie kocha. Dziewczyny litowały się nad nią. Następnego dnia szef biura wezwał mnie do siebie.  Opowiedziałem mu całą historię. Uwierzył mi. Bardzo mi pomógł, dal mi namiar na swoją prawniczkę. No i załatwił przeniesienie do tego biura, w którym pracuje obecnie. Kasia nie wie, gdzie pracuję.

– Masz kogoś?

– Poznałem Magdę. Spotkaliśmy się w samolocie do Amsterdamu. Minął miesiąc zanim odważyłem się zaproponować jej spotkanie. Byłem szczery, powiedziałem jej o sytuacji z Kasią. Magda stwierdziła, że chce spróbować. Starałem się chronić ją i nasz związek, jak umiałem najlepiej. Jadaliśmy w bardzo niszowych miejscach, na spacery wyjeżdżaliśmy za miasto. Kasia dowiedziała się o tym, że kogoś mam po jakiś dwóch miesiącach. Musiała nas gdzieś zobaczyć. Nie wiem w jaki sposób zdobyła nazwisko Magdy, telefon. Konto na Facebooku to dziś banał. Zadzwoniła i zaczęła płakać. Mówiła, że rozpowiadam o niej dziwne historie, ale ona chce Magdę przestrzec przede mną.  Mówiła, że prawie zgwałciłem jej siostrę, że ją zniszczę psychicznie…

– I co?

– Magda wycofała się, gdy zaczęła dostawać maile od Kasi. Zdjęcia, historie…. Powiedziała, ze dopóki nie rozwiążę tego „problemu” mam do niej nie dzwonić. Przestraszyła się. Rozumiem ją.

– Dlaczego nic z tym nie zrobiłeś, wcześniej? Dlaczego dopiero teraz zdecydowałeś się o wystąpienie o zakaz zbliżania się dla Kasi?

– Na początku wydawało mi się, że to karma. Wiesz, zostawiłem ją, ona miała poważne problemy ze sobą. Wierzyłem, że cierpi przeze mnie, że ją skrzywdziłem. Nie tak, jak to opisywała, ale, że może spotęgowałem to szaleństwo. Myślałem, że to przetrwam, przeczekam. Dostanę „za swoje” A potem złapałem się na tym, że mam w stosunku do niej coraz bardziej agresywnych myśli. Wiesz, stanęła mi przed oczami scena z „Fatalnego zauroczenia”. Ta, w której Michael Douglas strzela do Glen Close.  Poczułem, że Kasia odbiera mi „normalność”, że sfiksuję. Zacząłem szukać pomocy. Na jakiś czas przeprowadziłem się do siostry. I stał się cud. Część znajomych pisze do mnie, że nie wierzy już Kasi, że wspierają, mogą złożyć zeznania.

W zeszłym tygodniu Maciek spotkał się z prawniczką. Zamierza ubiegać się o sądowy zakaz zbliżania się dla Kasi. W poniedziałek Kasię widziano w rodzinnym miasteczku, na Pomorzu. Podobno zdecydowała się wyjechać na kilka miesięcy do rodziców. Ale czy na pewno, nie wie tego nikt.