Go to content

„Dziś mogę śmiało powiedzieć: Kobieto! Rozwód to nie koniec świata!”

Dziś mogę śmiało powiedzieć: Kobieto! Rozwód to nie koniec świata!
Fot. iStock / kieferpix

Myślałam, że nic dobrego już mnie nie czeka, rozpaczałam nad przeszłością. Teraz wiem, że nasz los jest w naszych rękach, a swoje szczęście w każdym momencie życia można budować od nowa. Kobieto, rozwód to nie koniec świata.

Wyjdziesz za mnie?

Poznaliśmy się na weselu u moich znajomych, na które poszłam sama. Maciej był gościem pana młodego, też był bez pary, służbowo, w delegacji. Tak między nami zaiskrzyło, że tańczyliśmy do białego rana. Wymieniliśmy się numerami telefonów, szepnęłam mu, że może spotkamy się na kolejnym weselu.

‘Następne będzie nasze’  – powiedział z przekonaniem.

Miesiąc później oświadczył mi się na łące, dając pierścionek zapleciony z źdźbła trawy. Dwa miesiące później zamieszkaliśmy razem. W rocznicę ślubu naszych znajomych, to oni byli świadkami. To miała być dobra wróżba na start w całkiem nowe życie.

Biała kołyska

Na trzydzieste drugie urodziny dostałam piękną, białą kołyskę. Maciej był stolarzem, sam ją zrobił. To był taki znak z jego strony, taki akcent, chciał mi pokazać jak bardzo się cieszy, że wkrótce będziemy we troje. Cierpiałam na zespół policystycznych jajników, leczyłam się hormonalnie, ciąża była dla mnie cudem. Kolejna wizyta u lekarza nadała nowy obraz sytuacji. Nie będziemy we troje we czwórkę. Byłam w ciąży bliźniaczej.

Julka

Pracowałam w sklepie odzieżowym. Szybko zeszłam na zwolnienie. Jakiś czas później szef zwolnił Julię, moją przyjaciółkę. Długo nie mogła znaleźć nowego zajęcia, była zrozpaczona. Mój mąż akurat szukał kadrowej. Poleciłam ją i została zatrudniona.

Królowa obłudy

Dzieciaki nie miały jeszcze roku, kiedy życzliwi donieśli mi, że mój mąż ma romans. Zdruzgotana natychmiast pożaliłam się Julce. Mówiła mi, że to niemożliwe, że Maciej jest we mnie zapatrzony, że widać, że nas kocha. Z moim mężem spotkali się jeszcze tego samego wieczoru. Mieli pecha. Byli w tym samym kinie co moja mama z przyjaciółkami.

Upadek

Byłam totalnie poniżona, odarta z kobiecości, oszukali mnie oboje. Nie miałam żadnych złudzeń.  Nie wiedziałam co dalej, bałam się o swoją przyszłość. Urlop macierzyński dobiegał końca, do pracy nie miałam po co wracać. Nie miałam żadnych oszczędności, czułam, że przegrałam życie.

Już cię nie kocham

Chciałam separacji, Maciej był zdecydowany na rozwód. Zimnym tonem oznajmił mi, że już mnie nie kocha. Nasze krótkie małżeństwo zostało rozwiązane w niecałe pół godziny. Przyznano mi niewielkie alimenty. Mój mąż nie kwapił się do ich płacenia. Domowy budżet skurczyłam do minimum, a pieniędzy i tak wciąż brakowało. Pomagali mi rodzice i brat z bratową. Mimo, że w środku byłam wrakiem, to dla dzieci byłam zawsze uśmiechnięta.

Majówka moich koszmarów

Poznaliśmy się podczas świąt majowych. Kiepsko znosiłam ten czas, ta data kompletnie mnie przytłaczała. Byłam z dziećmi na pikniku u znajomych, wszyscy się śmiali, gawędzili a ja miałam chęć zapaść się pod ziemię. Szybko wróciłam do domu . Następnego dnia podczas rodzinnego obiadu bratowa  ofuknęła mnie, że powinnam wziąć się w garść i skończyć się nad sobą użalać. Miała rację. Nie pogniewałam się, a jej słowa wzięłam sobie głęboko do siebie.

Fale, loki, koki

Dzieci były dla mnie najważniejsze, średnio widziałam się na etacie.  Zawsze miałam smykałkę do czesania. Klientki zdobywałam pocztą pantoflową. Czesałam, farbowałam, strzygłam po domach. Któregoś dnia podczas spaceru z dziećmi zupełnie przypadkiem trafiłam na ogłoszenie. Do wynajęcia był niewielki lokal. Kiedyś był tam zakład szewski i krawiec. Z pomocą znajomych wynajęłam go i wyremontowałam. Zapisałam się na finansowany przez miasto kurs fryzjerski.  Trochę musiałam się zapożyczyć, ale ruszyłam z miejsca. Szybko zdobyłam zaufanie pań z osiedla. Zaczęłam  zarabiać. Debet na koncie powoli zaczynał być uzupełniony.

Niespodzianka

Któregoś dnia na wizytę do salonu przyszła Julka. Jakież było jej zdziwienie, kiedy zobaczyła mnie stojąc w progu. Obróciła się na pięcie i wyszła. Zauważyłam, że była w ciąży. Cóż, niech im się układa.

Nie taki diabeł straszny

Myślałam, że nic dobrego już mnie nie czeka, rozpaczałam nad przeszłością. Teraz wiem, że nasz los jest w naszych rękach, a swoje szczęście w każdym momencie życia można budować od nowa. Dziś mogę mówić o tym już bez emocji. Nie czuję się gorsza, czy wybrakowana. Pracuję, niedawno zapisałam się na kurs tańca. Tam mogę dać upust swoim emocjom. To jest coś, co trzeba poczuć. Tego się nie da zobaczyć. Dziś mogę śmiało powiedzieć – Kobieto! Rozwód to nie koniec świata.