Go to content

Dziękuję, że mnie cicho pokochałeś. Tak zwyczajnie, jak człowiek może kochać człowieka

Fot. iStock / KieselUndStein

Dziękuję, że mnie cicho pokochałeś. Tak zwyczajnie, jak człowiek może kochać człowieka. Za poświęcenie czasu na zapamiętanie, ile łyżeczek cukru lubię w porannej kawie. I za to, że wiesz, jak bardzo nie lubię koloru pomarańczowego. Dziękuję za to, że potrafisz zapytać moją siostrę, czy spodobają mi się takie kolczyki i za to, że odwozisz moją mamę na dworzec tylko po to, by mogła cię lepiej poznać.

Dziękuję,

za poznanie mnie na tyle dobrze, by zauważyć, kiedy jestem szczęśliwa lub smutna, rozczarowana lub przytłoczona. Dziękuję za to, że nie chcesz mnie wciąż naprawiać, a jednak zawsze jesteś gotowy słuchać tego, co mam do powiedzenia. Dziękuję ci za trwanie i rozwój. Za naszą zwykła ciszę, gdy życie toczy się nudne jak flaki z olejem. W tej ciszy widzę wszystko, co robisz – jak chwytasz moją dłoń, gdy mam koszmary, jak trzymasz mnie trochę mocniej, kiedy widzę coś, co mnie przeraża.

Wiem, że gdy tylko cofnę się przestraszona, ty mnie złapiesz, nie będę musiała cię szukać. Nie ma cenniejszej wiedzy na świecie.

Dziękuję,

że wybierasz mnie każdego dnia, nie żądając niczego.

Za walkę o to, co mamy, gdy jest nam zbyt trudno. A przecież tak wiele razy mogłeś po prostu odwrócić wzrok i liczyć, że jakoś to będzie. Ale walczysz. I nie walczysz o swoje i dla siebie, ta walka to gotowość do pojmowania wszystkiego, co takie niewygodne, inne niż sobie wyobrażałeś. Dziękuję.

Dziękuję za to,

że nie chcesz mnie doskonałej i za to że zawsze jesteś ze mnie dumny. Za to, że moje najmniejszy sukcesy stają się twoją radością, za to, że nie próbujesz konkurować ze mną, umniejszać czy ignorować. Za to, że pozwalasz nam wciąż się rozwijać – razem i osobno.

Dziękuję,

że wciąż inspirujesz mnie do bycia lepszą. Że gdy widzę w sobie smutek, niekompetencję, zmęczenie czy winę, ty nadal widzisz we mnie piękny kwiat, ogród, który zakwita. Lubię, gdy o tym opowiadasz. Dziękuję, że nie tylko to widzisz, ale mówisz mi o tym, przypominasz, gdy zapomnę i stracę samą siebie z oczu…

Dziękuję ci za twój talent do zarażania miłością. I za to, że w twoich oczach mogę wciąż zobaczyć odbicie tego, co we mnie najlepsze… i starać się jeszcze mocniej.

Dziękuję, że zawsze jesteś moim głosem rozsądku.

Dziękuję, że potrafisz mnie uspokoić, gdy całe moje wnętrze drży. Że czasem to ty, masz siłę ukryć słabość i strach, tylko po to, bym poczuła się bezpiecznie. I za to, że innym razem na tę słabość sobie pozwalasz, bym to ja, mogła cię podeprzeć.

Dziękuję za to, że we mnie nie wątpisz, nawet, gdy bywam dla ciebie niedostępna, oschła, odległa. Dziękuję, że zawsze mówisz mi, jak bardzo ci zależy. Że nie zamykasz swoich uczuć tylko w sloganie, którego sam nie rozumiesz. Dziękujesz, że wiesz dlaczego jesteś ze mną i dlaczego nadal chcesz być.

Dziękuję ci

za spalone tosty i głupie wiadomości, które wysyłasz, gdy się nudzisz na jakimś bardzo poważnym zebraniu. I za zdjęcia, które mi robisz, gdy nie widzę. Mówisz mi wtedy, że taką kochasz mnie najbardziej. Gdy marszczę brwi i pieklę się, że wyglądam na nich jak potwór, zawsze mnie przytulasz i wiem, że to wszystko nieprawda. Nie musisz mnie przekonywać, kiedy widzę, jak szczerze kochasz nasze prawdziwe życie.

Dziękuję ci za to, że pokochałeś te części mnie, które kiedyś ukrywałam. I moje dziwactwa. I to jak przez te lata się zmieniałam. Ty tez tak bardzo się zmieniłeś. Tyle mogłam się od ciebie nauczyć. Dzięki tobie nauczyłam się akceptować siebie na miliony sposobów.

Co najważniejsze – dziękuję ci za twój wysiłek, który sięga  wiele dalej niż bukiet czerwonych róż. To wysiłek, by sprawić, że się uśmiechnę. Ty i twoja umiejętność kochania tak otwarcie i tak głęboko jest oszałamiająca. Dzięki niej codziennie widzę i wiem, że warto.

Dziękuję za to, jak kochasz. Mam nadzieję, że daję ci to samo. Wiem, że zasługujesz na wiele więcej.


Inspiracja: thoughtcatalog