Go to content

Gdyby nie ta chrypka, krzyczałabyś jak nie cierpisz jesiennej pogody. Bo o gardło trzeba dbać

Fot. iStock

Poranna pobudka i nieprzyjemna niespodzianka… Aj, boli! No tak, przyszła jesień, zrobiło się co prawda pięknie i kolorowo, ale równocześnie… zimno. A w gardle sucho i nieprzyjemnie kłująco… Nie znoszę tego uczucia. No, ale cóż, wystawiam jedną nogę, drugą i biegnę do pokoju córki. „Czas wstawać do szkoły”- chcę powiedzieć, ale udaje mi się wydać jedynie jakiś zachrypnięty dźwięk i prawie natychmiast zanoszę się kaszlem… 

Chrypka zdarza mi się często, ze względu na moją specyfikę pracy. Jako lektor nadwyrężam struny głosowe i jeszcze do niedawna często chorowałam na zapalenie krtani. Dziś na pytanie jak mogę lepiej dbać o swój głos odpowiadam z przekonaniem, że  najważniejsza sprawa to oczywiście odpowiednie nawilżenie i zapewnienie dodatkowej powłoki ochronnej moim strunom głosowym.

Pracuje „głosem” nie od dziś. Sale lekcyjne, choć piękne i przestronne, są klimatyzowane, a to również nie wpływa kojąco na moje gardło. Gdy tylko robi się zimno sale są „dogrzewane” dodatkowymi urządzeniami. Przede mną całe dziesięć miesięcy intensywnej pracy w takich właśnie warunkach. Suche powietrze i unoszące się w nim pyłki kurzu fatalnie wpływają na błonę śluzową… Przesuszona, dłużej się regeneruje i jest bardziej narażona na podrażnienia i infekcje. W domu korzystam z nawilżacza oraz dodatkowo, urządzenia filtrującego powietrze. W pracy używam specjalnych preparatów nawilżających śluzówkę gardła. Przy takiej ciągłej eksploatacji głosu profilaktyka to dla mnie podstawa.

Klimatyzacja bardzo wysusza powietrze, co u mnie powoduje niekontrolowane napady suchego kaszlu. Kaszel jest odruchem obronnym, oczyszcza drogi oddechowe z zanieczyszczeń, ale w pracy bardzo przeszkadza… Zdarzało się, że musiałam nawet przerywać zajęcia i „ratować się” na szybko ciepłym napojem. Teraz mam przy sobie zawsze pastylki na gardło.

Naturalne metody? W domu mama na takie przypadłości profilaktycznie przygotowywała mi mleko na ciepło, z miodem i rozpuszczonym masłem. Jakieś płukanki, może z kory dębu? Trudno stosować je podczas zajęć…

Siła złego na jednego, więc w pracy wymieniamy się swoimi niezawodnymi sposobami na zapobieganie gardłowym problemom. Koleżanka przygotowuje sobie na zajęcia napar z szałwii, o  której wiem, że ma wysokie właściwości antyseptyczne. Z babcinych metod wspominamy jeszcze tymianek, ale dla mnie ten charakterystyczny smak jest nie do przeskoczenia… Bardziej widzę tymianek jako sympatyczną ozdobę mojej kuchni, w doniczce, na parapecie…

Kiedyś ktoś rzucił hasło „płucnica islandzka„. Sprawdziłam, bo szczerze przyznaję, że nie miałam pojęcia co to takiego. Okazuje się, że to, co nazwą przypomina mi egzotyczną rybę, to grzyb. Zaraz, grzyb na gardło?! No tak, bo wytwarzane przez niego śluzy, konsystencją i lepkością przypominają naturalny śluz pokrywający warstwą ochronną nasze gardło. Czyli nawilży i dodatkowo jeszcze odkazi. Zdecydowanie można stosować ją profilaktycznie, a że jest bezpieczna mogą spożywać ją i dzieci i kobiety w ciąży.

W aptece płucnica jest dostępna pod postacią pastylek, w różnych smakach. Uff! Łatwiej wybrać coś dla siebie, bo szczerze mówiąc, wszelkie specyfiki na gardło nieprzyjemnie szczypią mnie w język… Z ulotki dołączonej do preparatu wynika, że przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, cytotoksyczne, antyoksydacyjne właściwości związków obecnych w płucnicy są znane od dawna.

Czas zadbać o swoje gardło. Pogoda „idealna”, dziś jest jeszcze zimniej niż wczoraj, a ja zapomniałam zdjąć ze strychu pudło z jesiennymi szalikami. Warunki w pracy? Bez zmian, dodatkowo grzejniki na pełnych obrotach, żeby nam dzieci nie pozamarzały. W suchym, gorącym powietrzu unoszą się jakieś pyłki. Nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po moje pastylki…


Artykuł powstał we współpracy z ISLA