Go to content

11 subtelnych sygnałów świadczących o zaburzeniach odżywiania. Granica jest bardzo cienka…

Myśląc o zaburzeniach odżywiania, przed oczami mamy dwa obrazki. Na jednym widzimy wychudzoną kobietę przed lustrem, która stoi w samej bieliźnie i analizuje każdą fałdkę na swoim ciele. W jej wielkich oczach widać wyłącznie przerażenie i niechęć do siebie. Na drugim obrazku jest młoda kobieta z lekką nadwagą. Opycha się jedzeniem, ale ewidentnie nie czerpie z tego przyjemności. Ona już wie, jak skończy się ten kolejny napad głodu. Anoreksja lub bulimia – zawsze w skrajnych przypadkach. Tak postrzegamy zaburzenia odżywiania. Właśnie dlatego nie dostrzegamy u siebie pierwszych, niepokojących objawów. Wydaje nam się, że to nie nasz problem. Nas to nie dotyczy. My jesteśmy normalne.

A potem nagle, zupełnie przypadkiem i kompletnie nieoczekiwanie przekraczamy cienką, czerwoną linię, za którą spada się w dół. Niewiele potrzeba, żeby zamienić się w kobietę z pierwszego lub drugiego obrazka.

Zaburzenia odżywiania występują częściej niż nam się wydaje. To, jak i w którą stronę się rozwiną, zależy od naszej psychiki, pewności siebie, akceptacji otoczenia. Dowiedz się, czy ten problem dotyczy ciebie.

Cały czas myślisz o jedzeniu

Nie ma znaczenia, czy spędzasz cudowny weekend z dzieciakami, czy jesteś zarobiona w pracy – twoje myśli wciąż krążą wokół jedzenia. Wyobrażasz sobie, co byś zjadła, jak przygotowałabyś jedzenie. Zastanawiasz się, ile kalorii mają poszczególne produkty, z czego lepiej zrezygnować i czy stanie się coś złego, jeśli trzeci dzień z rzędu zjesz wieczorem coś bardzo niezdrowego. Gdybyś miała podliczyć, dobrych kilka godzin w ciągu dnia myślisz o jedzeniu. Bywasz z tego powodu zmęczona i poirytowana.

Sukcesy dietetyczne dają ci satysfakcję

Czujesz się lepsza, mądrzejsza, ładniejsza, gdy uda ci się przestrzegać diety? Jeden kilogram mniej na wadze powoduje, że nagle inne problemy stają się mniejsze lub wręcz znikają? Dostajesz jakiejś dziwnej mocy, kiedy potrafisz kontrolować swoją dietę? Zaburzenia odżywiania często zaczynają się bardzo niewinnie. Właśnie od zdrowego jedzenia, zwykłego jedzenia. Później przestrzeganie diety staje się sensem istnienia.

Unikasz rozwiązywania problemów

Nie radzisz sobie z poważnymi problemami, które się pojawiły i starasz się je od siebie odsunąć. Uciekasz w dietę i dbanie o wygląd fizyczny. Dzięki temu masz poczucie władzy nad swoim życiem. Wydaje ci się, że wszystko ogarniasz, triumfujesz. W rzeczywistości staczasz się w dół.

Analizujesz wszystkie etykiety

Nie ma nic złego w czytaniu etykiet spożywczych. Ba! To całkiem dobry nawyk. Problem w tym, że ty robisz to bardzo skrupulatnie i dokładnie. Znasz każdy składnik, wiesz, czego unikać, co szkodzi, co tuczy. Zaczynasz dzielić produkty na „dobre” i „złe”, przy czym z czasem coraz więcej z nich znajduje się na tej drugiej liście. Być może są to początki ortoreksji – zaburzenia, które wiąże się z jedzeniem wyłącznie „zdrowych” rzeczy, przy czym „zdrowe” są zdefiniowane przez samego chorego.

strona 1 z 2
druga część artykułu na następnej stronie

Fot. iStock/agrobacter

1/1 11 subtelnych sygnałów świadczących o zaburzeniach odżywiania. Granica jest bardzo cienka...

Stawiasz sobie coraz wyżej poprzeczkę

Jesteś wobec siebie bardzo surowa. Żadne odstępstwa nie wchodzą w grę. W restauracji tak długo modyfikujesz zamówienie, aż potrawa kompletnie nie przypomina tej pierwotnej, zapisanej w menu. Masz listę (bardzo długą!) produktów, których absolutnie nie zjesz i nie ma takiej opcji, żebyś na cokolwiek przymknęła oko. Dochodzi czasem do sytuacji, że przychodzisz gdzieś z własnym jedzeniem, byle tylko nie musieć znów podejmować decyzji i się tłumaczyć. Zabezpieczasz się.

Masz fioła na punkcie wagi

Twoja łazienkowa waga pokazuje nie tylko kilogramy, ale też gramy. Już samo wahnięcie tych drugich doprowadza cię do szału. Jesteś wściekła, przygnębiona, smutna. Ważysz się nawet kilka razy w ciągu dnia. To twój osobisty rytuał. Zakładasz sobie konkretny wynik i uzależniasz od niego swoje samopoczucie i dobry nastrój. Możesz łykać leki na przeczyszczenie, żeby trochę oszukać organizm. Najważniejsze, żeby liczba kilogramów cię zadowoliła, a jak do tego dojdzie, to już nie ma znaczenia.

Nie potrafisz przestać jeść

Są takie momenty, kiedy coś w ciebie wstępuje. Zaczynasz jeść i nie możesz skończysz, aż poczujesz się tak wypchana, że jedynym ratunkiem staje się sprowokowanie wymiotów. Do twojego żołądka trafia dosłownie wszystko, co da się zjeść. Oczywiście przeważają produkty niezdrowe, tłuste, kaloryczne. To przez moment daje ci uczucie satysfakcji, potem nastrój dramatycznie szybko spada. Okazuje się, że nie rozwiązałaś żadnych swoich problemów. Jest ich nawet więcej. Wyrzuty sumienia nie dają ci spokoju.

Ćwiczysz każdego dnia

Choćby nie wiem, co się stało – musisz zaliczyć trening. Oczywiście ciężki, intensywny, taki, po którym pot się z ciebie leje. Nie odpuścisz, nawet jeśli miałabyś ćwiczyć w nocy. Potrafisz wszystko temu podporządkować. Czujesz wewnętrzny przymus. Bez problemu rezygnujesz z rodzinnych spotkań, zabawy z dziećmi, filmu w kinie, byle tylko odhaczyć trening.

Obsesyjnie szukasz inspiracji

Zarówno na Instagramie, jak i na Facebooku przeglądasz wyłącznie zdjęcia szczupłych, wręcz wychudzonych kobiet. Inspirują cię do działania. Nie zauważasz, że obiekty twoich westchnień coraz mniej przypominają zdrowe kobiety. Robią na tobie wrażenie wystające kości i żebra. Coraz częściej czytasz o anoreksji i zaburzeniach odżywiania. Czujesz się jak w domu. Masz wrażenie, że choroba dodaje ci sił, że zaprzyjaźniłaś się z nią.

Wstydzisz się samej siebie

Powoli przestajesz afiszować się ze swoimi przekonaniami i poglądami na temat wyglądu. Wstydzisz się tego co jesz i jak jesz. Często wybierasz samotność, żeby nie musieć się przed kimś tłumaczyć. Podświadomie czujesz, że robisz coś niewłaściwego.

Jeśli zauważysz u siebie któryś z tych objawów, powinnaś jak najszybciej porozmawiać ze specjalistą, zajmującym się leczeniem zaburzeń odżywiania. Już za moment wszystko może ci się wymknąć spod kontroli.

Jeśli już do tego nie doszło…

Na podstawie: Reader’s digest