Go to content

„Mój syn zasługuje na kogoś lepszego niż Ty.” List do synowej

Fot. iStock/mictian

Mam 53 lata i 30-letni staż małżeński za sobą. Wiele w życiu przeszłam, a jeszcze więcej widziałam i słyszałam. Jestem czynna zawodowo, korzystam z internetu, śledzę różne portale dla kobiet. Ponieważ brakuje miejsc dla pań w moim wieku, zdarza mi się czytać artykuły skierowane do dzisiejszych 30-latków. Po ich lekturze wcale nie dziwi mnie, że kobieta, z którą związał się mój syn, ma pstro w głowie. 

Pewnie większość z was jest w związkach – czy to formalnych czy też nie. Zakładam, że każda z was ma „teściową”. Tak, tę starą babę, która we wszystko się wtrąca, ciągle kontroluje i się wymądrza. Tak, tę starą babę, którą trzeba tolerować, ponieważ jest matką mężczyzny, którego pokochałyście i z którym założyłyście rodzinę. Wiem, wasza mamusia jest najwspanialsza. Ona się nie wtrąca, ona przecież pomaga. Ona nie kontroluje, ona doradza. Ona nie próbuje wychować waszych dzieci po swojemu, ona przekazuje wam swoje cenne doświadczenie. Tak to widzicie? No to chyba najwyższa pora, żeby przemówić wam do rozumu, bo to, jak zachowują się współczesne żony, jest nie do pomyślenia.

Droga Synowo!

Naprawdę nie dziwię się, że na swojego męża wybrałaś mojego syna. Doskonale wiem, co sobą reprezentuje, ponieważ sama go na takiego człowieka wychowałam. Wiem, że podoba ci się jego zaangażowanie w życie rodzinne i umiejętność okazywania emocji. Tak, to ja go tego nauczyłam. Nie oznacza to jednak, że powinnaś traktować go jak popychadło. Wy, współczesne kobiety, nie wiecie, czego potrzebujecie od mężczyzny. Ma być silny i męski. Ma zarabiać na rodzinę. Ma opiekować się dziećmi, ma sprzątać w domu. Musi umieć gotować. Musi też być zabawny, szarmancki i elokwentny.

Naczytałaś się o równouprawnieniu i partnerstwie w związku. Widziałam niejeden artykuł, który jest wam dedykowany. W skrócie polega to na tym – kobiety dalej robią to, co robiły, a faceci robią to, co zawsze było od nich wymagane, plus mają przejąć połowę kobiecych obowiązków. Tak to nie działało za moich czasów i był naprawdę święty spokój. Facet wiedział, że ma iść do pracy i ciężko harować. Mógł liczyć, że w domu zastanie miłą atmosferę i ciepły obiad. Czy ty mu to dajesz?

Nie, ty fundujesz mu orkę na ugorze. Po pracy zarzucasz go kolejnymi zadaniami. Wiem, bo czasem mi mówi. Poza tym nie trudno się domyśleć – wystarczy spojrzeć, jaki jest zmęczony i wychudzony. To też konsekwencja twoich światowych poglądów, bo zamiast prowadzić normalną kuchnię, ty przecież idziesz z duchem czasu – pieczywo złe, mięso złe, ziemniaki złe. Myślisz, że nie widzę, z jakim obrzydzeniem wkładasz do lodówki schabowe, które wam przywożę?

To samo zresztą robisz z moimi wnukami. Zamiast posłuchać rad kobiety, która już wychowała dziecko i to w o wiele gorszych czasach, ty zachowujesz się, jakbyś zjadła wszystkie rozumy. Żeby nie pozwolić dziecku zjeść cukierka czy dwóch? Widać, że nie masz pojęcia o czasach, kiedy wszystkiego brakowało. Gdy odmawiało się dzieciom z powodu braku pieniędzy, a nie z własnego widzimisię. Ale co ty możesz o tym wiedzieć? Przecież pieniędzy wam nie brakuje.

O tak, lubisz je trwonić. Wiesz, że mój syn kocha cię nad życie i spełni każdą twoją zachciankę. Naprawdę musisz znowu robić remont? Już odwidział ci się poprzedni wystrój salonu? Może trzeba było posłuchać kogoś mądrzejszego, gdy kupowałaś modną, białą sofę. Ale nie, tobie nie można zwrócić uwagi. Do waszego życie nie wolno się wtrącać. Jak to powiedziałaś? „Teraz to ja jestem najważniejszą kobietą w życiu Piotrka i to mnie powinien słuchać”? Kiedy będziesz w moim wieku, inaczej spojrzysz na relację matka-dziecko. 

Myślisz, że nie wiem, dlaczego się z nim związałaś? Ze swoim wykształceniem i pracą był po prostu dobrą partią. Poza tym zawsze powtarzał, że rodzina jest dla niego bardzo ważna. Skoro twoje naciski na ślub długo nie przynosiły rezultatów, postarałaś się, żeby zdecydował się szybciej. Moim zdaniem ta ciąża wcale nie przytrafiła się przypadkiem. To nie była wpadka. Bynajmniej nie dla ciebie. 

Coś ci powiem. Nie jestem zaborczą matką, a mój syn nie jest maminsynkiem. Naprawdę dałam ci szansę. Byłam podekscytowana, gdy po raz pierwszy przyprowadził cię do mojego domu. Potem wielokrotnie przymykałam oko na różne twoje zachowania, decyzje i słowa. Tłumaczyłam sobie, że przecież masz się podobać mojemu synowi, nie mnie. Że to on z tobą żyje i on ma być szczęśliwy. Widzę jednak, że on zasługuje na kogoś lepszego niż ty. Próbowałam się do ciebie przekonać, ale skutecznie mi to utrudniasz swoim zachowaniem. Ta pycha, wyniosłość, pewność siebie i krytyka wszystkiego, co zrobię. Nie lubię cię.

Mam nadzieję, że mój syn przejrzy w końcu na oczy.