Go to content

Ile jesteś w stanie unieść, czyli o pięciu punktach „kontrolnych”, sprawdzających nasze życiowe granice

Fot. iStock/filadendron

Pewnie każdy z was miał w swoim życiu taki moment, kiedy wydawało mu się, że nie jest w stanie już więcej unieść, że doszedł do przysłowiowej „ściany”, że tu stoi granica, za którą znajduje się bliżej nieokreślona „nicość”. Czy to w sprawach zawodowych, czy bardzo osobistych, zatrzymaliście się w punkcie, który wydawał się absolutnym końcem wszystkiego. Po jakimś czasie okazywało się jednak, że po nocy nadchodzi dzień. Że życie toczy się dalej. Wasze również. Że nawet jeśli z jakiejś sytuacji nie ma już wyjścia, jeśli czegoś nie można cofnąć, to da się to przetrwać. I wracało wówczas pytanie: Ile jestem w stanie znieść? Gdzie leżą moje granice? 

Oczywiście, te nasze granice, to sprawa bardzo osobista i indywidualna. Każdy z nas ma inną wrażliwość, każdy inaczej i w innym tempie czerpie z życiowych doświadczeń.

Psychologia mówi o pięciu punktach granicznych, sprawdzających wytrzymałość każdego z nas i to, jak potrafimy sobie radzić w sytuacjach ekstremalnie trudnych, z emocjonalnego punktu widzenia. Najwięcej dowiemy się o swojej sile w pięciu sytuacjach: kiedy umiera ktoś, kogo kochamy, kiedy odchodzimy z bardzo bliskiej relacji, kiedy tracimy pracę, kiedy poważnie chorujemy lub mierzymy się z poważną chorobą partnera lub dziecka oraz kiedy doświadczamy fizycznego i emocjonalnego nadużycia ze strony współmałżonka/partnera.

Śmierć

Kiedy umiera bliska nam osoba, w naturalny sposób popadamy w żałobę, która, dla naszego dobra i zdrowia psychicznego powinna składać się z kilku etapów (jednym z nich jest zaprzeczanie temu, co się wydarzyło). Cierpienie związane z odejściem kogoś, z kim dzieliliśmy nasze życie jest tym większe, że wraz z jego zniknięciem zmienia się nasza codzienność i najbliższa nam rzeczywistość (pomyślcie o parach, które spędziły ze sobą kilkadziesiąt lat). Odnaleźć motywację, pokonać granice cierpienia, znów chcieć żyć – ale jak, kiedy jego/jej już nie ma? Odpowiedz brzmi: dla siebie samego, bo nasza przyszłość jest wciąż wielką niewiadomą. Ale nie każdy chce to wyzwanie podjąć.

Psycholodzy twierdzą zgodnie, że śmiercią, z której najtrudniej się nam podnieść, jest śmierć dziecka. Fakt, że jest ona niezgodna z rytmem natury, według którego najpierw odchodzą rodzice, a potem dzieci, potęguje poczucie olbrzymiej krzywdy i niesprawiedliwości, odbiera chęć życia w świecie, w którym los łamie tak podstawowe zasady. Dzieci nie powinny cierpieć, nie powinny umierać – mówimy często. I wierzymy w to, a kiedy dzieje się coś, co nam tę wiarę zabiera, jesteśmy

Rozstanie

Ból związany z rozstaniem wydaje nam się czymś błahym i nieznaczącym w kontekście wszystkich życiowych doświadczeń. To jest dla nas coś „do przejścia”. Uważamy nawet, że każdy z nas powinien choć raz bezgranicznie cierpieć z powodu miłości, żeby ją naprawdę poznać.

O ile twoja miłość nie jest obsesyjna, chora, uzależniająca, cierpienie po rozstaniu z ukochanym, jest najmniej „groźnym” typem bólu emocjonalnego. I z reguły najkrócej trwającym. Rzadko kiedy cierpimy z powodu rozstania tak mocno i tak długo, by nie podejmować już nigdy więcej prób „ułożenia sobie życia”. Pokonanie tej granicy, to taki „chrzest bojowy” dla naszego związkowego doświadczenia. Następne rozstania bywają łatwiejsze, dlatego, że już wiemy, że koniec relacji, to nie koniec miłości w naszym życiu.

Utrata pracy

Może się to wam wydać dziwne, ale są ludzie, którzy tak mocno angażują się w swoje życie zawodowe (najczęściej kosztem życia osobistego), że utrata pracy, czy stanowiska, do którego dochodzili latami, kończy się załamaniem psychicznym i emocjonalnym. Przysłowiowa „ściana” to między innymi moment niedowierzania, że ich zaangażowanie, gotowość do poświęceń, wysiłek i energia nie zostały docenione. Porażka jest odbierana bardzo osobiście, a wrażenie krzywdy i niesprawiedliwości potęguje fakt, że w gruncie rzeczy straciliśmy o wiele więcej. Tak intensywne życie zawodowe oznacza przecież bardzo często katastrofę w życiu rodzinnym, uczuciowym. Szansą na odbicie się od tej „ściany” jest przewartościowanie życiowych priorytetów.

Choroba

Nie ma znaczenia, czy jest to choroba fizyczna, czy na przykład rodzaj ciężkiego uzależnienia, lub zaburzenia emocjonalnego.  Kiedy niemoc fizyczna lub psychiczna komplikuje nam życie do tego stopnia, że wszystko, co najważniejsze zaczyna się „sypać”, albo wytrzymujemy i trwamy, mając nadzieję na wyzdrowienie, na przełom w chorobie, albo poddajemy się i przestajemy o siebie walczyć.

Zła, poniżająca relacja

Zła miłość w wyjątkowo okrutny sposób wystawia na próbę naszą wytrzymałość. Osoby poniżane i bite przez swoich partnerów przez lata, żyją w pułapce, która zdaje się nie mieć jednego, dobrego rozwiązania. Z jednej strony ograniczają ich uczucie do „kata”, poczucie przywiązania, lojalność, lęk, z drugiej obrzydzenie do samego siebie i wstyd, że się na to pozwala. Ile jest w stanie znieść ofiara toksycznego związku,w którym występują różne rodzaje przemocy? Zdaje się, że granice tu nie istnieją, lub, że można je w nieskończoność przesuwać. Jest to wyjatkowo niebezpieczna, bo autodestrukcyjna postawa.

O tym, gdzie leżą nasze granice, uczymy się przez całe życie, bo też stale kształtują nas różne doświadczenia. Warto być świadomym swojej wytrzymałości, swojej wenwętrznej siły, ale i słabości.