Go to content

Empatia, która cię zniszczy

Fot. iStock / franckreporter

Studiuję psychologię, jestem wrażliwą osobą i ludzie łatwo mi się zwierzają. Dawniej odczuwałam z tego powodu ogromną dumę i myślałam, że wzbudzać zaufanie to ogromna zaleta. Teraz już nie do końca tak uważam – dostrzegam w tym pewne „ale”. Empatia potrafi być niszcząca, szczególnie gdy ktoś potencjalnie bliski traktuje cię jak terapeutę – szybka spowiedź, poczcie ulgi i widzimy się za miesiąc. To może być ciężki miesiąc dla ciebie, gdy obciążona problemami drugiej osoby będziesz daremnie szukać ich rozwiązania. Gdy poczujesz na sobie tę odpowiedzialność za cudze życie i potraktujesz ją bardzo serio. Jeszcze gorzej będzie, gdy nagle okaże się, że z własnymi troskami i tragediami jesteś zupełnie sama. I nie możesz liczyć na realne wsparcie, choć tyle z siebie dałaś.

Nie zrozum mnie źle. Współczucie jest w życiu bardzo ważne. Być może nawet najważniejsze. Jego brak powoduje bierność, przyzwolenie na cudzą krzywdę. To przerażająco smutna perspektywa – rzeczywistość, w której każdy miałby żyć tylko dla siebie, nie oglądając się na innych.

Pamiętaj jednak, że przyjaźń nie polega tylko na opowiadaniu o własnych problemach. Nawet jeżeli są to najbardziej bolesne sekrety. Dobrze wiesz, że czasem obcej osobie można powiedzieć wszystko. Że czasem ktoś tak na ciebie patrzy i słucha, aż opowiesz mu całe swoje życie, mimo że nic was nie łączy. To jednak nie czyni z was przyjaciół – przyjaźń, to coś dużo więcej. To niema przysięga, że będziesz zawsze. To ogrom czasu, który – jeśli go masz – chcesz spędzać z drugą osobą, bo jest wam razem dobrze. To też telefon o drugiej w nocy, który bez wahania wykonasz, gdy dzieje się źle. To cieszenie się z sukcesów i szczęścia drugiej osoby. To bycie z nią ważnych chwilach. To głośne pukanie do twoich drzwi, gdy straciłaś bliskiego, rozstałaś się z narzeczonym, wyrzucili cię z pracy lub masz poważnego doła i spotkania z tobą nie należą przez to do prostych i przyjemnych.

Ale ich potrzebujesz –  i to jest oczywiste.

W takiej sytuacji ta empatia jest bardzo ważna – stanowi jeden z fundamentów waszej relacji. Jesteście bliscy na dobre i na złe. Ale, tak szczerze, ilu masz przyjaciół, którzy pasują do tego opisu? Na dobrą sprawę – ile takich relacji byłabyś w stanie udźwignąć, aby wciąż być dobrą przyjaciółką i nie być tą znajomością przytłoczona?

U osób empatycznych, przejmujących się wszystkimi i wszystkim, bardzo często powiela się pewien schemat. Wyobraź sobie, że poznajesz kogoś, kto wydaje Ci się bardzo bliski i od pierwszego momentu świetnie wam się rozmawia. Niesłychanie szybko, sekret po sekrecie, wchodzisz w jego życie i nagle okazuje się, że problemy tej osoby są bardzo poważne. Jesteś niesamowicie wrażliwą osobą, więc od momentu (bardzo emocjonalnego) spotkania zamartwiasz się całymi dniami.

Spotykacie się rzadko; zaskakująco rzadko jak na tak głęboką relację. Rzadko też piszecie i dzwonicie do siebie, raczej kiedy akurat dzieje się coś nie tak i ta druga osoba ma doła albo spotkało ją coś przykrego. Po każdym spotkaniu następuje długa cisza. Jesteś powiernikiem – przynosisz ulgę, ale po wszystkim, co się powiedziało, ciężko spotykać się z tobą tak „po prostu”.

Zaczynasz kojarzyć się tylko z ciężkimi tematami lub codziennymi problemami i tak faktycznie się staje. Wcale jednak tego nie chcesz! Przecież poza tym, że można ci ufać jak nikomu, jesteś normalną, fajną osobą i oczekujesz normalnej, fajnej relacji – nie tylko dźwigania wszystkich zmartwień tego świata. Na domiar złego twoje zamartwianie się i dobre rady idą jak krew w piach (cytując Amelię „każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania sobie życia” i każdy uczy się przede wszystkim na swoich błędach. Nie pomożesz też komuś, kto sam tego nie chce). Summa summarum na koniec dnia, kiedy sama potrzebujesz, by to ktoś się tobą naprawdę zaopiekował, tak się nie dzieje. Przecież twoja rola w tej „przyjaźni” jest inna.

Lub inaczej. Idziesz na imprezę, jest naprawdę miło. Rozmawiasz z w grupie z dziewczyną, która zaczyna poruszać ciężki temat. Zauważasz, że ludzie wokół was się rozpraszają. Ty jednak zostajesz i pozwalasz, by temat popłynął – taka jesteś, chcesz pomagać innym. Przecież ktoś cię potrzebuje. Czas mija, impreza, na której miałaś się wyluzować ma się ku końcowi. Właśnie wysłuchałaś koszmarnej historii i jesteś naprawdę przytłoczona. Nowa koleżanka żegna się z uśmiechem i nie widzisz jej już nigdy więcej. Przygnębienie zostaje.

Znowu.

Oczywiście nie zawsze tak jest. Większość relacji jest zdrowa, ludzie mogą na siebie liczyć, nie obciążają się emocjonalnie lub szukają pomocy u naprawdę najbliższych. Jeżeli jednak jesteś osobą nad wyraz wrażliwą i przejmujesz się wszystkim zdecydowanie za bardzo – ostrożnie dobieraj znajomych i nie prowokuj już na samym początku znajomości okazji do głębokich zwierzeń. Nie odtrącaj osób – także nieznajomych – które naprawdę potrzebują w danej chwili pomocy. Ale uważaj, aby na dłuższą metę nie przytłoczyły cię problemy ludzi, którzy nie są – i nie chcą lub nie potrafią być – twoimi prawdziwymi przyjaciółmi. Oni odejdą niosąc szczęśliwie lżejsze brzemię, ty – wręcz przeciwnie.

To nie jest w porządku. To nie jest zdrowe. Nie dawaj dużo więcej, niż możesz otrzymać.

Empatia w skrajnych przypadkach może doprowadzić nawet do odczuwania fizycznego bólu spowodowanego cierpieniem innej osoby. Może być twoim największym atutem, ale też może cię sukcesywnie niszczyć. Szczególnie, jeśli osób, dla których jesteś ostoją, jest bardzo wiele. Być może nie warto przeżywać samemu życia innych ludzi. Może warto odpuścić. Ty i twoja psychika jesteście na pierwszym miejscu.