Go to content

Dlaczego uwielbiamy złych chłopców, toksycznych partnerów i niedostępnych emocjonalnie mężczyzn?

Fot. iStock/vgajic

Źli chłopcy sieją spustoszenie w naszym życiu, naszych ciałach i naszych mózgach. Okazuje się, że powody, dla których kochamy toksycznych ludzi i emocjonalnie niedostępnych partnerów mają nie tylko podłoże emocjonalne i psychologiczne – ale także biochemiczne.

Prawda jest taka, że ​​nasz mózg może zostać przeprogramowany tak, by obudzić w nas potrzebę naprawienia ludzi, którzy nas krzywdzą. „Ja go zmienię, dla mnie będzie inny. To właśnie ze mną się zwiąże”, mówimy sobie, uzależniając się od wzlotów i upadków niebezpiecznego choć romantycznego związku. Objawy podobne są do uzależnienia od narkotyków.

Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego tak trudno było ci odejść od partnera, który źle cię traktował, ranił, a jednocześnie potrafił być słodki i czarujący? Niestety ci, którzy mają tendencję do wybierania złych chłopców (lub dziewczyn) uzależniają się od złego traktowania.

Czy można tego uniknąć? Oczywiście, że tak, należy jednak poznać wszystkie aspekty wchodzenia w toksyczny dla nas związek. Krok po kroku analizować nasze reakcje i zachowania, a także mieć świadomość, co dzieje się z naszym mózgiem, nim zwiążemy się z taką osobą. To może pomóc nam spojrzeć z dystansem na sytuację, ocenić ją w jak najbardziej obiektywny sposób, a tym samym uniknąć relacji, która będzie z czasem nas wyniszczać.

Jest kilka głównych związków chemicznych i hormonów, które składają się na potężny koktajl przywiązania, który ma niewiele wspólnego z pozytywnymi cechami osoby, z którą się spotykasz.

Dopamina

Pozytywne doświadczenia, takie jak niezapomniane randki, nadmierna uwaga, pochlebstwo, niesamowity seks, prezenty i wspaniałe romantyczne gesty uwalniają w naszym mózgu dopaminę. Jest ona neuroprzekaźnikiem, który kontroluje centrum przyjemności tworząc obwody nagradzania, które następnie generują automatyczne powiązania w naszym mózgu. Tym samym łączymy partnera z przyjemnością, a nawet z możliwością przetrwania.

Dopamina szybciej płynie, gdy istnieje plan nagród o tak zwanym „przerywanym wzmocnieniu”, a nie nagrody płynące w sposób harmonijny. Znamy to przecież ze związku z toksycznymi partnerami – ten system nagradzania, by za chwilę zostać ukaranym, odrzuconym. Jest cudownie, idziecie na kolację, a na drugi dzień on już z tobą nie rozmawia budząc poczucie winy, i tak do kolejnej nagrody. To, że partner nie jest w stanie dać nam na co dzień tego, czego potrzebujemy – czyli poczucia bezpieczeństwa, czułości, itp., sprawia, że zachowujemy się jak hazardzista przy automacie. Czekamy cierpliwie na nagrodę, przyjemność, bo wiemy, że w końcu nadejdzie, choć straty, jakie ponosimy, są ogromne.

Dr Helen Fisher odkryła, że frustracja wynikająca z przyciągania i odpychania, doświadczania przeszkód w związku wzmacnia naszą miłość, zamiast pokazywać nam, jak jest trudna. A przecież partnerzy niedostępni emocjonalnie lub w inny sposób toksyczni są mistrzami przerywanego wzmocnienia, robią wszystko według własnego harmonogramu – dosłownie. Mogą zniknąć na wiele dni, mogą mieć romanse, inne kobiety, mogą nieustannie nas nękać, nigdy się nie deklarować. Trzymają nas nad przepaścią zaangażowania lub zmian na lepsze, żeby chwilę później wcisnąć przycisk unieważnienia swoich obietnic. Pamiętam kobietę, która opowiadała mi o takim związku. Mężczyzna nigdy się nie zdeklarował, nigdy nie związał się z nią na stałe, otwarcie opowiadał o relacjach z innymi kobietami. I choć ona z jednej strony go nienawidziła, to z drugiej, gdy odzywał się do niej czasami po tygodniach milczenia, nie potrafiła powiedzieć „stop”. Zastanawiała się, dlaczego tak się dzieje. Okazuje się, że niepewność tego, kiedy zobaczymy tę osobę, kiedy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jej ruchu, staje się dla naszego mózgu o wiele bardziej pociągająca, niż „zwykła rutyna”. Tak więc ten miły facet, który jest dla ciebie dobry na co dzień, przewidywalny staje się mniej atrakcyjny dla mózgu niż gość, który organizuje cudowne, zaskakujące randki, żeby później cię zranić, zniknąć, dawać fałszywe obietnice.

Innymi słowy, nasz mózg może stać się masochistą, szukającym tych, którzy nas skrzywdzą. Jest tak przyzwyczajony do dobrego zachowania fajnych facetów, że ogranicza przepływ dopaminy. To, co dostajemy każdego dnia, przestaje być dla naszego mózgu atrakcyjne. Niestety, im większa emocjonalna niedostępność partnera, tym bardziej ekscytujący on nam się wydaje – przynajmniej w centrum naszego mózgu odpowiadającego za nagrody. Aby być świadomym efektu dopaminy, musimy zrozumieć, że obsesja na punkcie toksycznego partnera nie polega na tym, że jest lepszy od faceta, z którym można zbudować z czasem trwały i bezpieczny związek. Jest wręcz odwrotnie, pociąga nas, bo jest o wiele gorszy. Opieranie się działaniu dopaminy oznacza zatrzymanie tworzenia przyjemnych wspomnień z udziałem kogoś, kto nas rani i sprawia nam ból.

Oksytocyna

Nie zapominajmy o tym, że łączymy się z partnerami dzięki sile dotyku. Fizyczna intymność pozwala kobietom w dysfunkcyjnych związkach na bezkrytyczne uwalnianie oksytocyny, trafnie nazwanej hormonem „miłości” lub „przytulania”. W końcu ten sam hormon wiąże matkę i dziecko w momencie narodzin, a także łączy nas z mężczyznami, którzy na to nie zasługują. Oksytocyna budzi nie tylko przywiązanie, ale także zaufanie. Okazuje się, że w relacji z toksycznym partnerem, który nas zdradza, wcale nie osłabia się nasze zaufanie do niego, zwłaszcza, gdy jesteśmy z nim fizycznie związane. To ze złymi chłopcami najczęściej mamy najlepszy seks, tak nam się wydaje, co niekoniecznie musi być prawdą. To po prostu oksytocyna, która potęguje w nas potrzebę fizycznej bliskości partnera.

Kortyzol, adrenalina i norepinefryna

Toksyczni partnerzy wywołują w naszym organizmie wyrzuty kortyzolu, adrenaliny i norepinefryny, które regulują nasze reakcje na stres i pracują nad odpowiedzią „walcz lub uciekaj”. Tymczasem w toksycznej relacji „zamarzamy” w poczuciu wyuczonej bezradności, zamiast walczyć lub uciekać.

Uwalnianie hormonów stresu z pewnością wyostrza nasze skupienie na partnerze, ponieważ mamy tendencję do stawania się hiper świadomymi wszystkiego, co wywołuje zagrożenie. To może sprawić, że odnajdziesz źródło swojego komfortu jak i dyskomfortu w postaci toksycznego partnera, który stanie się jednocześnie bezpieczną przystanią, jak i głupim pretekstem do trwania w tym związku.

Według naukowca, Christophera Berglanda, oksytocyna, adrenalina i kortyzol działają razem, by skonsolidować wspomnienia oparte na strachu. Dlatego właśnie nasze obawy i lęk przed porzuceniem w połączeniu z fizyczną intymnością sprawiają, że wspomnienia związane z partnerem są bardziej żywe i trudniejsze do pozbycia się.

Nieprzewidywalność, strach i niepokój powodują, że wyzwala się w nas adrenalina, która ma działanie przeciwdepresyjne. Od tego można się uzależnić. Podobnie, jak od dopaminy, którą uwalnia strach, a która budzi w nas tęsknotę za silnymi bodźcami, które odczytujemy jako nagrodę. Strach i przyjemność nieuchronnie się splatają się, tłumaczą irracjonalność naszych zachowań.

Dlatego właśnie para, której związek wygląda jak jazda kolejką górską, która doświadcza sytuacji zagrażających bezpieczeństwu ma tendencję do większej bliskości, mocniejszych więzi. Właśnie dlatego mamy skłonność do wiązania się z kimś, kto nas skrzywdził, użył. Nazywa się to „wiązaniem urazów”.

Serotonina

Kiedy się zakochujemy, stajemy się obsesyjni… Badania wykazały, że u zakochanych poziom serotoniny w mózgu spada w podobny sposób, jak u osób z zespołem zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Ponieważ serotonina reguluje i stabilizuje nastrój ograniczając obsesyjne myślenie, możemy sobie wyobrazić, jak jej niski poziom wpływa na podejmowanie decyzji i ocenę sytuacji.

Niski poziom serotoniny zachęca także do zachowań seksualnych, co zwiększa znowu prawdopodobieństwo uwolnienia oksytocyny i dopaminy, a już wiemy, że dopamina uwalnia przyjemne wspomnienia i wzmacnia naszą zależność od partnera.

Właśnie dlatego czytasz po sto razy jedną wiadomość od niego, nie usuwasz jej i czekasz na kolejną. Fantazjujesz o następnej randce. Źli chłopcy są w stanie zdominować nasz mózg przez 24 godziny na dobę. Poznając toksycznego faceta myślimy o nim obsesyjnie. Wyobrażamy sobie, jak nam z nim będzie, co nas czeka, snujemy różne wizje w naszej głowie. Jednocześnie czujemy podniecenie wywołane niepewnością jego zachowania, które przecież w efekcie nas krzywdzi.

Nie oznacza to jednak, że nic nie możemy z tym zrobić. To nieprawda, nie musimy się bezwolnie poddawać takim związkom. Neuroplastyczność umożliwia naszemu mózgowi tworzenie nowych połączeń nerwowych w produktywny sposób, takich jak ćwiczenia, zdrowe więzi społeczne, muzyka, nowe zainteresowania i pasje. Kluczem do uzdrowienia z uzależnienia od złego chłopca jest zastąpienie tego niezdrowego narkotyku zdrowszymi nagrodami – tymi, które naprawdę karmią i odżywiają nas, a nie tymi, które nas głodzą i zostawiają w ciągłym napięciu i oczekiwaniu na kolejną porcję okruchów.

Zakochanie się w niebezpiecznym partnerze bardzo przypomina poważne uzależnienie. Aby przetrwać musimy się wycofać, dać sobie inne przyjemności, odnaleźć nowe pasje, hobby, coś, co da nam radość i szczęście. Tylko tak odzwyczaimy się od potrzeby dawkowania sobie dużych dawek toksyczności. Ciekawe, prawda?


źródło: toughtcatalogy.com