Go to content

„Poznaj, by zrozumieć”. A ty, mamo, znasz mnie chociaż trochę?

Fot. iStock / martin-dm

Cześć mamo,

czasem myślę, że ty mnie w ogóle nie kochasz. Nie płacz, wiem, że chcesz powiedzieć: „jak możesz tak mówić?!”, że jestem straszna, ale to nie tak. Pewnie gdybym miała tyle tyle lat co ty, umiałabym to wszystko inaczej nazwać. Usiadłabym w fotelu i używała innych słów podczas rozmowy, mówiła, że „boli mnie twoja nieuważność”, „że coś jest dla mnie ważne i chciałabym, żebyś to uszanowała”. Ale jeszcze tego nie potrafię, dlatego płaczę, albo udaję, że mnie nie obchodzisz. Czasem krzyczę, nie jestem pewna dlaczego, ale wtedy czuję wszystko tak mocno, a jednocześnie tak trudno mi o tym mówić.

W moim „nie kochasz” kryje się bardzo wiele. Jest tam twój szlaban na spotkania z Aśką, to że nie chciałaś słuchać moich wyjaśnień. Twój lęk przed moją seksualnością, którą ograniczasz do drżenia bym przypadkiem seksu nie uprawiała i „nie wpadła”.

W tym „nie kochasz mnie” mieści się każda rozmowa, której nie chciałaś przeprowadzić ze mną w obawie, że nie znajdziesz dość argumentów, by mi czegoś zabronić. Twój brak czasu na to, by nauczyć mnie być kobietą, która lubi siebie. Zresztą, nieważne, jak mogłabym lubić siebie, skoro nawet ty nie lubisz mojego towarzystwa.

W każdej „szpilce” – bo tak mówisz o moich słowach – którą ci wbijam, kryje się jakaś różnica między nami. Wiesz mamo, ja cię bardzo kocham. I chciałabym, żebyś mi pomogła. Ja nie miałam nigdy 35. lat, nie umiem spojrzeć na to wszystko z twojej perspektywy, ale ty miałaś przecież 16-cie, prawda? Spróbujesz sobie przypomnieć mamo, co wtedy widziałaś?

Kocham cię, twoja córka

A co znalazłoby się w liście od twojego dziecka? Zastanawiałaś się nad tym?

Wiecie, czego boję się najbardziej? Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że moje dzieci stwarzają jakieś problemy, myślę sobie: „A co będzie, gdy dorosną?”. Czy poradzę sobie? Bo tak bardzo nie chciałabym zapomnieć o czymś ważnym, przeoczyć tego, co dla mnie wydaje się zwykłe i oczywiste, a dla nich będzie końcem świata.

Dziecko dorasta i to przeraża nas najbardziej. Bo nagle okazuje się, że wysiłek, jaki musimy włożyć w budowanie z nim relacji, jest naprawdę duży. Musimy słuchać i odpowiadać, nie pomogą już żadne triki, żeby kupić sobie trochę czasu na niewygodne tematy. Co gorsza, nasz słodki maluch zamienia się w ostrego krytyka, który zmusza nas do skonfrontowania się z tym, że często uciekamy, nie wiemy lub nie chcemy wiedzieć, bywamy głusi lub zbyt mało czuli na potrzeby drugiego (a przecież ukochanego!) człowieka. Twój nastolatek każe ci zrobić porządny rachunek rodzicielskiego sumienia. I wiecie co? Jeśli jest w nas choć odrobina chęci do tego, by z naszym dzieckiem żyć szczęśliwie i jeszcze nauczyć je najlepiej, jak tylko potrafimy, co znaczy szczęśliwie, to najwyższy czas, by przypomnieć sobie, że:

  • też kiedyś byliśmy młodzi, a świat wyglądał dla nas zupełnie inaczej,
  • też czuliśmy mocniej i intensywniej to, co nam się przydarza,
  • też uczyliśmy się naszych własnych emocji,
  • też trudno było nam spojrzeć z innej perspektywy,
  • też brakowało nam pewności siebie,
  • też potrzebowaliśmy zrozumienia, a nie ciągłych pouczeń,
  • też chcieliśmy być ważni, wyjątkowi, docenieni.

W okresie adolescencji dzieje się tak wiele, że trudno dziwić się typowym dla nastolatków zachowaniom. Bo przecież często sami – zbyt zajęci, zagonieni, sfrustrowani, wcale im tej przemiany nie ułatwiamy. Nie potrafimy pogodzić się z całkowitą utratą kontroli nad jeszcze wczoraj „dzieckiem” i jednocześnie oczekujemy, że nagle stanie przed nami w pełni ukształtowany, racjonalny, dojrzały i odpowiedzialny „dorosły”.

Pamiętajmy, że to długa droga. Każdy z nas kiedyś nią szedł

Genialne spostrzeżenia w swojej nowej książce „Nastolatki pod lupą. Poznaj by zrozumieć” zawarła dr Aleksandra Piotrowska (tak, będę was gorąco namawiać do lektury 🙂 ).

„(…) często dorośli nie mają świadomości, co się w tych dorastających dzieciach dzieje. Czego rodzice oczekują, pohukując na nastolatka przy rówieśnikach? Skruchy? Całowania po rączkach i mówienia „przepraszam bardzo”? Ten prędzej przybierze luzacką postawę i pozornie bardzo spokojnym tonem spyta: „Już? Już skończyłeś?”. A w środku rozpada się na części z bezsilności i walczy ze sobą, żeby się nie rozpłakać. Jednak mało uważny dorosły, a większość z nas taka jest, co widzi? Aroganckiego, bezczelnego gnojka, który go nie słucha i jeszcze pyskuje”.*

Bo żeby zrozumieć warto wiedzieć, co dzieję się z dzieckiem (i wcale nie mam na myśli studiowania szablonowych poradników), trzeba przypomnieć sobie, co tak naprawdę stoi za każdym „bo ty nic nie rozumiesz” i nauczyć się rozumieć nasze dzieci. Starsze, z innymi potrzebami, marzeniami i lękami. One zmieniają się tak jak my.

Gorąco polecam wam jeszcze raz lekturę tej książki, zapewniam, że jest do połknięcia przy popołudniowej kawie (lub dwóch). Lekka i forma rozmowy prowadzi nas niespostrzeżenie przez najważniejsze zagadnienia i bardzo dobrze ułatwia dostrzeżenie tych wszystkich zmian i problemów w naszym życiu.

Świetna książka, która uczy nas, rodziców „patrzeć”.

9788380733237

Dziś premiera! Książkę znajdziecie na stronie wydawnictwa: zielonasowa.pl.

*Fragment z książki „Nastolatki pod lupą. Poznaj by zrozumieć”,  dr Aleksandra Piotrowska, Ewa Świerżewska, Wydawnictwo Zielona Sowa, 2017