Go to content

Poproszę o urlop od dzieci, na weekend, jeden dzień. Mam dość

Fot. iStock

Matka Polka czy może być Zmęczona? W opinii innych, pewnie nie bardzo, bo przecież bycie mamą zobowiązuje. Tymczasem zbliża się weekend, a ja marzę o wolnym od dzieci. Dwie doby tylko dla siebie, to moje największe dziś marzenie. Książka, koc, wino i cisza…

Tak, jestem zmęczona. Wyciągam jakieś rezerwy cierpliwości, uśmiechu i chęci odpowiadania na milion pytań i pomocy w tysiącach rzeczy.

– Mamo, zapomniałem, że dziś kanapki robimy w szkole, muszę mieć warzywa i pieczywo (na szczęście wszystko w domu jest)

– Mamo, z czym kanapki do szkoły? Z serem?!? Ale ja nie chcę z serem (przedwczoraj zjadł, mówił, ze dobre)

– Mamo, skończył mi się zeszyt/wypisał długopis/nie mogę znaleźć ołówka (oczywiście wszystko tuż przed wyjściem do szkoły lub dzień wcześniej, ale o 21:00)

– Mamo, pamiętaj, że dziś mam trening, przyjedziesz po mnie?

– Mamo, mogę bajkę obejrzeć/pograć na komputerze (i tłumaczenie, dlaczego nie)

– Mamo, dziś jestem rycerzem, potrzebuję strój (dwie godziny przed wyjściem do szkoły)

– Mamo, mogę spać dziś u Dominika (i po raz kolejny tłumaczenie, że to już nie wakacje, że wrócimy do rozmowy w weekend)

– Mamo, muszę na jutro mieć wysuszone liście, zapomniałem, dasz radę je jakoś wysuszyć? Może żelazkiem? (i dostaję garść zielonych liści prosto z drzewa)

– Mamo, skoczysz do biblioteki, bo muszę lekturę przeczytać, a w szkole już tej książki nie ma

– Mamo, nie rozumiem tego zadania, wytłumaczysz?

AAAA. Chce mi się krzyczeć. Czuję się osaczona, co chwilę ktoś coś ode mnie chce. Mam szczęście pracować w domu, co jednak bywa czasami przekleństwem, zwłaszcza kiedy dzieci są w domu cały dzień. Rano ogarniam śniadania, kanapki, brakujące do szkoły rzeczy i komunikuję wszystkim „Siadam do pracy”. Nakładam na uszy słuchawki z ulubioną muzyką, żeby nie słyszeć, jak chłopcy biegają po schodach i kłócą się o coś w swoim pokoju. „Mnie tu nie ma”, mówię, ale to nie przeszkadza kolejnym:

– Mamo, widziałaś gdzieś taśmę klejącą (tak, zakleiłam wam nią ostatnio usta)

– Mamo, nie ma tu mojej książki (nie, no oczywiście wzięłam sobie do czytania „Kajtkowe przygody”)

– Mamo, mogę zjeść jogurt (od kiedy pyta?)

– Mamo, co mam dziś założyć? Zimno jest? (etat synoptyka przyjmę)

Te wszystkie pytania padają oczywiście razy dwa, bo żaden z chłopców nie może czuć się pokrzywdzony uwagą matki skierowanej tylko ku jednemu z nich.

I ktoś, kto pomyślał: „Kobieto, daj spokój, zaraz odpoczniesz, idzie weekend”, to nawet nie wie, co mówi. Weekend przynosi odpoczynek owszem, ale od tygodnia wyznaczonego rytmem planu lekcji, treningów, dodatkowym angielskim i kółkami zainteresowań w szkole. Jednak nie od dzieci.

– Mamo, jakie ciasto upieczesz w sobotę (babkę – nie, karpatkę, kopiec kreta, może jabłka z kruszonką – tjaa najpierw trzeba wypracować domowy kompromis)

– Mamo, pójdziemy na pizzę, lody (a ja akurat w ten weekend po całym tygodniu nie mam ochoty nigdzie już się ruszać)

– Mamo, a pojedziemy do kina (jw.)

– Mamo, zadzwonisz do Tomka, Dominika, Piotrka, Wiktora, Mikołaja, Kacpra, żeby przyszli (kocham kolegów moich dzieci, często u nas goszczą, także w tygodniu po lekcjach, zamiast siedzieć w świetlicy są u nas, ale jeśli pada deszcz to koledzy=hałas i niekończące się kubki do picia, a ja choć jeden dzień pragnę ciszy)

– Mamo, zrobisz pizzę/kluski leniwe/pierogi (ile kosztuje kucharka?)

– Mamo, nudzę się (bo zapomniałam, że przecież jestem organizatorką ich wolnego czasu)

Jak już marudzę to na całego, więc nie sposób do żalów Matki Zmęczonej dodać powtarzanych do znudzenia codziennie, 24 godziny na dobę, siedem razy w tygodniu:

– Posprzątajcie proszę pokój (zdarza się kilka razy dziennie)

– Odrobiliście lekcje (niemal codziennie) +sprawdzanie tych lekcji

– Umyliście zęby (chyba powieszę kartkę z tym pytaniem na drzwiach)

– Spakowałeś się na trening/basen (bo przecież ja ich pakować nie będę)

– Dałeś rzeczy do prania (norma raz dziennie)

– Powieś kurtkę (kilka razy dziennie)

– Ułóż buty (nie jestem niczyją służącą)

Dziś piątek, chłopcy w szkole, jeszcze trening po południu jednego z nich. I jak pomyślę o weekendzie, to mam ochotę nie wychodzić z łóżka. Nie łagodzić konfliktów, nie tłumaczyć, dlaczego nie spędzamy całego dnia przed telewizorem, nie irytować się pytając po raz piąty, czy ułożyli swoje rzeczy do szafy.

I nie, tu nie wystarczy wyjście do kina z przyjaciółką, czy samotne zakupy, albo super koncert. Nie. Chcę ciszy, spokoju, zasnąć, wstać, wypić kawę, iść pobiegać, nie robić obiadu, nie myśleć co na kolację. Chcę odpocząć od bycia mamą, na chwilę. Zgodziłabym się na co szósty wolny weekend. To by wystarczyło. Naprawdę.

Bo oczywiście, że kocham moje dzieci, że martwię się i rozpływam, gdy mówią „kocham cię” i pytają, czy zrobić mi kawkę, kiedy pracuję. Ale tak jak ich kocham, tak czasami marzę, żeby od nich odpocząć. Jak dzisiaj. By zatęsknić i z uśmiechem w poniedziałek zrobić ich ulubione kanapki do szkoły.

Pozdrawiam
Matka Polka Dziś Zmęczona