Go to content

O wielozadoniowości

pozytywnaperspektywa.pl

Jak przeciętny człowiek posiadam dwie łapy. Na szczęście zdrowe. Najczęściej używam ich obu jednocześnie, nierzadko w różnych celach.

Ot na przykład jedną mieszam zupę, drugą trzymam Melona. Jedną wskazuję Malinie ważny fragment książki, drugą ustawiam wieżę z klocków. Jedną nalewam wody do kubka, by sparzyć upragnioną kawę, drugą zamiatam powłóczystym ruchem podłogę. Sprzątam łazienkę i jednocześnie gotuję obiad. Odkurzam i jednocześnie tańczę, by rozbawić towarzystwo. Chowam do pudeł zabawki i tłumaczę zawiłości gramatyki brytyjskiej. Myję zęby i przeczesuję włosy. Podkreślam rzęsy i kopię gumową piłkę. Kąpię się i lecę z pamięci rymowanki. Prowadzę samochód i planuję jadłospis na kolejne dni. Niosę Melona, wiolonczelę i skrzypce i wysłuchuję ryku zniecierpliwionego malca i dwóch relacji z całego dnia, jednej szczegółowej, drugiej zdecydowanie bardziej zdawkowej. Po cichu zsuwam jeansy i padam na łóżko, uwalniając pierś, by ukoić niepokój syna. Nawet książkę czytam, jednocześnie karmiąc. Poranną owsiankę przygotowuję, przewijając Melona i szykując odpowiedni przyodziewek. Korzystam z toalety, przygniatając nogą łazienkową szafkę pełną skarbów dla niemal połtoraroczniaka. Rozmawiam przez telefon, łapiąc syna lecącego z/do schodów. Nic, absolutnie nic nie robię pojedynczo. Mam wrażenie posiadania ośmiu odnóg, trzech mózgów z doskonałymi superszybkimi procesorami i motorka w dupie.

W minioną sobotę postanowiłam się zalogować w wannie pełnej aromatycznej piany. Zamknęłam drzwi, odesłałam rodzinę piętro niżej, zapaliłam świeczki, nalałam sobie kieliszek wina i włączyłam radio, a następnie otworzyłam książkę.

Bo odpoczywać też należy wielozadaniowo.

Edit.

Zapomniałam (ach, jakże mogłam o tym zapomnieć!?). Niemal zawsze trzecią, niewidzialną ręką rozdzielam skonfliktowane (cóż za eufemizm) rodzeństwo. No taka karma.

(fotografia: Sebastian Jakubowski)