Go to content

Nie ograniczaj, naucz mądrze wybierać. Dlaczego boisz się zaufać swojemu dziecku?

Nie ograniczaj, naucz mądrze wybierać. Dlaczego boisz się zaufać swojemu dziecku?
Fot. iStock / Christopher Ames

„Przestań mnie ograniczać” – wykrzyczał dziś w sklepie jeden mąż, który wyraźnie miał czegoś dość, do swojej żony, budząc przy tym zainteresowanie największych osiedlowych plotkarek. I moje też. Żona próbowała jeszcze jakoś załagodzić sytuację, tłumaczyć, że nie zgadza się na zakup ciasteczek maślanych dla „jego dobra”, bo ostatnio trochę przytył i „ona po prostu o niego dba”. Nie pomogło, wyszedł. Ciasteczka ewidentnie stanowiły tu element przepełniającą przysłowiową czarę goryczy.

#Oh!Szkoło: Pomóżmy dzieciom znów dobrze poczuć się w szkole. Akcja z nagrodami! ❤

Bo my od dziecka kochamy wolność. Ale swoją, osobistą. Trudno nam znieść, kiedy ktoś wkracza na nasz teren, żeby zaprowadzić tu swoje porządki. I nieważne, jakie przyświecają mu intencje. Za to w stosunku do innych? W związku czy w stosunku do dzieci lubimy nakładać ograniczenia, kontrolować. Dużo gorzej idzie nam wspieranie, dodawanie siły i motywowanie.

Mam znajomą, która wychowuje samotnie nastoletnią córkę. Samotnie, bo mimo, że mąż jest, to ciałem i duchem tak bardzo nieobecny (wiecie jak to jest kiedy „ktoś w tym domu musi zarabiać”), że trudno mówić o wspólnym podejmowaniu decyzji wychowawczych. Matka i córka od roku regularnie drą ze sobą koty, a głównym punktem zapalnym jest fakt, że szesnastolatce niewiele wolno. Na urodziny do znajomych z klasy? Tylko do 20-tej i tylko do tych, których rodziców mama zna osobiście. Wakacyjna praca w kawiarni na osiedlu? Zdecydowane „nie”. „Przecież niczego ci nie brakuje, masz spore kieszonkowe, a jak potrzebujesz zrobić jakiś większy wydatek, to zawsze ci dokładam”. „Ale ja chcę sama, mamo, chcę zobaczyć jak to jest… Chcę spróbować pracy. Inni już dawno próbowali.” „Widocznie ich rodzice nie potrafią o nich zadbać”.

Koronny argument na wszystkie próby logicznego uzasadnienia? „Póki mieszkasz w tym domu, stosujesz się do moich zasad”. Rozumiem. Władza rodzicielska musi zostać zaznaczona – w tym domu obowiązują zasady rodziców, w tym jedna podstawowa: zasada ograniczonego zaufania. Tylko, że kiedyś trzeba będzie opuścić to „bezpieczne” gniazdko i zacząć żyć po swojemu. Po swojemu czyli jak? Według tego, co mówili rodzice? A oni są w stanie przygotować nas „zaocznie” na każdą życiową okoliczność?

– Dlaczego jej bardziej nie zaufasz? – pytam moją znajomą, bo wiem, że jej córka jest odpowiedzialną i jak na swój, młody wiek dojrzałą osobą. Jeszcze nigdy nie zrobiła niczego głupiego i ufam, że to kwestia jej rozsądku, a nie nakładanych na nią co chwila ograniczeń. Bo przecież, kurcze blade, nie ma takiej siły, która zatrzyma nastolatka, kiedy on sobie postanowi, że coś zrobi. Zwłaszcza jeśli to „coś” jest na przekór rodzicom. – To złudzenie, utopia – mówię. – Chcesz kontrolować dorastającego człowieka i sprawiasz, że się od ciebie odwraca, oddala się od ciebie.

– Kiedy to takie trudne – pada cicha i bardzo prawdziwa odpowiedź, odsłaniając całą słabość matki: wieczny (mniej lub bardziej natężony) strach o swoje dziecko. I ja rozumiem ten strach, bo sama jestem matką. Ale rozumiem też potrzebę wolności, bo byłam nastolatką i jestem córką. I wtedy słyszę jeszcze bardziej ciche: „Boję się, że już nic mi nie zostanie, kiedy ona weźmie odpowiedzialność za siebie”.  Acha. To tu jest jeszcze jeden problem: potrzeba kontrolowania córki bierze się ze strachu przed pustką, utratą celu w życiu. Mając kontrolę (lub wrażenie, że ją ma) nad jakąś sytuacją, moja znajoma czuje się spełniona życiowo, potrzebna, ważna. Jakże to iluzoryczne i jak łatwo jej to odebrać.

Ale do rzeczy. Dawanie wolności, kiedy całe życie kogoś ograniczaliśmy, musi być trudnym doświadczeniem dla obu stron. Chyba nie od razu wiadomo co z tą wolnością zrobić. I pewnie nie od razu wiadomo jak przestać ograniczać. Ale powolne nakładanie na dziecko odpowiedzialności za samego siebie to przecież w końcu istota wychowania… Nikt nie powiedział, że wychowanie to prosta sprawa.

– Majka – pytam córkę mojej znajomej – o czym ty najbardziej teraz marzysz? Chwila zastanowienia – Chcę żeby mama we mnie uwierzyła. Przestała się bać,  no wiesz, że zrobię coś głupiego – pada.

Mamo, uwierz w córkę. Nie ograniczaj, pokaż jak mądrze wybierać. Nie ograniczaj, naucz mądrze wybierać. Dlaczego boisz się zaufać swojemu dziecku?

Pozwól jej uczyć się życia. A sobie pozwól mieć życie.