Go to content

Co jest najlepsze po rozwodzie? Gdy oddaję dzieci do ojca i mam w końcu czas dla siebie

Fot. iStock/master1305

Wiem, co sobie pomyślałaś. „Wyrodna matka, egoistka, idiotka”. Słyszałam to już wiele razy od kobiet takich, jak ty. Przemęczone i nieszczęśliwe Matki Polki, które ponad wszystko cenią sobie rodzinę. Choćby nie wiem, jak nieudana była, to jednak zrobią wszystko, żeby żyć na kupie, serwować domowe obiady i robić dobrą minę do złej gry. Przecieracie oczy ze zdumienia, gdy spotkacie taką kobietę jak ja – szczęśliwą, spełnioną rozwódkę, która samotnie wychowuje dziecko i jeszcze ma czas dla siebie. 

Pamiętam siebie sprzed dwóch lat, kiedy mój świat się zawalił. Bo całym światem była dla mnie moja, jak wówczas mi się wydawało, szczęśliwa rodzina. Rozwód nigdy nie jest łatwy i przyjemny. To trauma. Niezależnie od tego, czy to twoja decyzja czy nie. Musisz zaczynać wszystko od nowa. W dodatku nie jesteś już młodą, ponętną laseczką, tylko kobietą po dwóch porodach, z dwójką małoletnich pod opieką.

Jaka ja byłam rozżalona, załamana, sfrustrowana. Cały świat przeciwko mnie. Wszystko na mojej głowie. Koniec z planami i marzeniami. Koniec z wolnym czasem. Koniec z beztroską sielanką. Typowe myśli kobiety tuż po rozwodzie.

Aż któregoś dnia koleżanka z pracy otworzyła mi oczy. Żaliła się, że nie ma czasu dla siebie, mąż jej nie pomaga i nawet nie mogą nigdzie razem wyskoczyć, bo dziadkowie mieszkają daleko i nie ma komu podrzucić dzieci. Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z komfortu, jaki mam po rozwodzie.

Wiem, że nie wszystkie kobiety po rozstaniu mają tak, jak ja. Niektórzy faceci znikają i nie zajmują się dziećmi. Ale jeśli jest inaczej, to dlaczego z tego nie skorzystać? Jestem aktywna na dwóch grupach dla samotnych matek i przeraża mnie, co kobiety tam wypisują. Jak wciąż użalają się nad sobą. I jak nie mogą sobie znaleźć miejsca, gdy ich dzieci jadą na weekend do ojców. Coś wam powiem, drogie koleżanki po przejściach. Wiecie, jak wiele szczęśliwych mężatek zazdrości nam tych wolnych weekendów? Tej możliwości odsapnięcia? Tego czasu dla siebie? Próbowałyście kiedyś spojrzeć na to w ten sposób?

Ta moja koleżanka z pracy powiedziała mi wtedy: „Ja to ci zazdroszczę tego, że regularnie możesz na kilka dni pozbyć się dzieci”. Jasne, oczywiście, że wolałabym mieć pełną rodzinę, ale dotarło do mnie, że powinnam na maksa korzystać z sytuacji, którą mam.

I właśnie wtedy zaczęłam pielęgnować egoizm. Znasz w ogóle to słowo, Matko Polko?

Nie, to nie jest tak, że przebieram nogami i tylko czekam, aż pozbędę się z domu dzieci, choć faktycznie czasem tak jest. Wtedy, gdy mam za sobą wyjątkowo ciężki tydzień, a maluchy dawały do pieca. Kiedy czuję, że jestem na skraju wytrzymania i rezerwy mojej cierpliwości są już na wykończeniu, myśl, że co dwa tygodnie mam 4 dni wolnego pozwala jednak przetrzymać wiele.

Co robię, kiedy nie ma dzieci? Mój grafik jest wtedy wyjątkowo napięty. To czas, kiedy mogę nadrobić zaległości towarzyskie i kulturalne. Pierwszego dnia zawsze spotykam się z najbliższymi przyjaciółkami. Wszystkie są mężatkami, więc bardzo chętnie dopasowały się do mojego harmonogramu. Psim swędem załatwiły sobie cykliczne wyjście z domu dzięki mnie. To jest nasz babski czas. Spotykamy się u mnie lub wychodzimy coś zjeść na mieście. Resztę wieczorów spędzam różnie – czasem umawiam się na jakąś randkę, innym razem organizuję sobie dzień u kosmetyczki, odwiedzam fryzjera. Ale są też takie weekendy, kiedy od rana do wieczora leżę w dresie przed telewizorem i opycham się niezdrowym żarciem. No właściwie dlaczego nie? Robię to, na co mam ochotę, a nie to, czego się ode mnie oczekuje.

I ta cisza. Ta błoga cisza bez żadnego „maaaamooooooo”.

Wiem, że wolałabyś przeczytać, jak ciężkie jest samotne życie. Jak jest mi źle i tak dalej… Mogłabyś wtedy podnieść swoją samoocenę. Pomyślałabyś: „Boże, jakie to szczęście, że mam rodzinę, że mam męża. Oby mnie to nigdy nie spotkało”. Niestety kochanieńka. Moją historią nie poprawisz sobie spieprz**ego humoru.

Nie, nie twierdzę, że moje życie jest lepsze od twojego. Ale nie uważam również, żeby było gorsze.

Jeżeli jesteś w związku, który cię niszczy, ale nie odejdziesz, ponieważ boisz się, że będzie tylko gorzej, nie poradzisz sobie i wiecznie będziesz nieszczęśliwa, robisz błąd. Spójrz na mnie. Wszystko może się ułożyć.

Jeżeli jesteś samotną matką i nie potrafisz stanąć na nogi, ciągle płaczesz nad swoim losem i dołujesz się byle czym, ogarnij się w końcu. Spójrz na plusy i zacznij z nich korzystać.

Głowa do góry. Ja tymczasem wracam do malowania paznokci.