Go to content

Grzechy główne babć i dziadków – część II. Wasze historie!

Fot. iStock / Supersizer

Nie sądziłam, że mój wczorajszy wpis „Grzechy główne babć i dziadków czyli co często robią a nie powinni” wywoła takie poruszenie… Jestem miło zaskoczona, ale i przerażona po tym co przeczytałam. Jak to Monika skomentowała na moim Fanpage’u: „jestem w szoku, bo nie myślałam,ze to dzieje się na skalę globalną.” Powiem szczerze, że ja też. Poproszono mnie o drugą część wpisu, uwzględniając Wasze listy, komentarze i przemyślenia… I szczerze boję się tego wpisu, bo Wasze komentarze i wiadomości są bardzo szczere, emocjonalne, widać w nich wiele złości, smutku i żalu. Nie mam pojęcia jak to zostanie odebrane i co się stanie po publikacji.

Czytając to wszystko i pisząc ten tekst, samej jest mi cholernie przykro, że tak to wszystko często wygląda. A przecież nikt nie ma na celu mówić źle o swoich rodzicach czy teściach. Ustalmy więc jedną zasadę: Poniższe wypowiedzi to Wasze doświadczenia, historie. Jedne lepsze drugie gorsze. Cieszę się, że się nimi podzieliliście, jednak nie będę żadnej z nich oceniać. I Wam drodzy Czytelnicy, polecam też skupić się na przemyśleniach i refleksjach, a nie na ocenianiu innych ludzi, bo znamy tylko kilka zdań z życiorysu danej osoby.

Ewa:
Dzień dobry,
świetny wpis! Jakbym czytała o swojej rodzinie. Mam dwie córki – 4 lata i 6 miesięcy. Przy pierwszym dziecku zarówno moja mama jak i teściowa bardzo się wtrącały w nasze życie i wychowanie. Nie tylko mówiły mi co mam robić (jakbym była jakaś ułomna…) to do tego wiecznie pretensje, że za rzadko widzą się z wnuczką (mieszkały blisko, więc przychodziły co drugi dzień…). Kłótnie, krzyki, awantury.. to była codzienność. Jaki był tego efekt? Kasia mi wiecznie płakała, w nocy nie chciała spać, była płacząca i rozdrażniona. Teraz ma 4 lata i nadal jest jakby wycofana, a jak tylko mamy jechać do dziadków, to „dziwnym zbiegiem okoliczności” zaczyna kasłać i mówi, że się źle czuje… Oczywiście zwykle wtedy nie jedziemy, a dziecko jest zdrowe 😉 . Z drugą córką już jestem mądrzejsza. Od początku ograniczyłam kontakt z dziadkami do rozsądnych częstotliwości – raz na 3-4 tygodnie. Tak jak w artykule: dziecko nie potrzebuje ich tak naprawdę! Moim zdaniem przez pierwsze 1,5 roku powinni być tylko jako goście. Dzieci potrzebują nas – rodziców. Powiem szczerze, że Wiktoria – młodsza córka jest dużo spokojniejszym, pogodnym i śmiejącym się dzieckiem. Pięknie śpi. A i my z mężem się już nie kłócimy. Także popieram wszystko co w tym tekście!”

Gosia:
„Moja teściowa regularnie wyrywała mi dziecko z rąk. Krzyczała na mnie, że odciągam od niej i syna i wnuczka. Co nie było prawdą, ja tylko chciałam zapewnić swojemu dziecku spokój i bezpieczeństwo, zwłaszcza, że zrobił się bardzo niespokojny. Nie godzę się na szarpanie. W końcu wybuchłam i sama na nią nawrzeszczałam, że dziecko to nie jest zabawka i nie wolno nim szarpać! Zabroniłam jej brać syna na ręce. Mogła się z nim bawić tylko w mojej obecności. Synek się uspokoił. Ech…”.

Ela:
„Niestety brutalnie mówiąc z dziadkami tak jest. Oni są jak duże dzieci. Nie rozumieją większości rzeczy, a my rodzice też boimy się im zwracać uwagę. Osobiście uważam, że trzeba tak robić, nawet kosztem tego, że się obrażą czy że nie będzie się ich odwiedzać. Dziecko jest najważniejsze a złe nawyki z dzieciństwa niestety zostają na całe życie”.

Karolina:
„Popieram w 100%! Jestem matką dwóch dziewczynek i chłopca. Syn najstarszy ma 10 lat, a dziewczynki (bliźniaczki) 5 lat. Nie raz zostawali z dziadkami i niestety, ale dziadkowie nie słuchali naszych próśb. Zabranialiśmy dawać słodyczy, a dziadkowie dawali. Zabranialiśmy skakać po łóżku, a dziadkowie swoje. Zabranialiśmy oglądać telewizje a dziadkowie swoje. Do tego jak syn uczył się chodzić, to pediatra powiedział, żeby nie brać go ciągle na ręce (był trochę leniwy) zeby częściej cwiczył nóżki. A dziadkowie zawsze tylko na rekach i potem jak wracaliśmy do domu to było darcie się, bo syn chciał na ręce. I za każdym razem było coraz trudniej cwiczyć z nim chodzenie 🙁 Ostatecznie zaczął bardzo późno 🙁 Z dziewczynkami było gorzej. Z racji, ze my z mężem pracowaliśmy, dziadkowie zajmowali sie dziewczynkami po przedszkolu przez 2-3 godziny do naszego powrotu. Dziewczynki miały zakaz jedzenia słodyczy. Standard. Po jakimś czasie patrzę.. a im zaczęły psuć się zęby!!!!! Szybko do dentysty a tam pruchnica! u 5-latek!!! Dziadkowie się przyznali że dawali im cukierki a do tego dziewczynki zobaczyły w której szafce są chowane i same sobie brały gdy miały ochote!! To jest skandal! I to dziadkowie nauczyli je oszustwa a do tego popsuli im zęby! Zmieniłam prace na pół etatu i już dziadkowie nie zajmują się córkami. Przykre.”

Daria:
„Konsekwencja konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja. My z mężem od początku pilnowaliśmy dziadków. Wkurzali się na nas, obrażali, tupali nogami jak małe dzieci, ale my byliśmy nieugięci 😉 nasze dziecko nasze zasady. Najważniejsze jest pierwsze pół roku. Jak dziadkowie zobaczą, że rodzice są pewni siebie, zdecydowani i mają swoje zasady i są nieugięci to nawet potem nie próbują kombinować po swojemu. Po prostu automatycznie się pytają co mogą a czego nie i się słuchają 😉 a jeśli widzą, że rodzice nie są pewni, wstydzą się zwrócić uwagę, głupio im, albo sami nie wiedzą czy dobrze robią, to naturalne jest, że dziadkowie wkraczają do akcji 😉 . U moich nawet jeśli coś nie pasuje to pytają na boczku, a nie wprost przy dziecku, albo tym bardziej nie wprowadzają zmian sami. Myślę, że to problem wielu rodziców: z jednej strony narzekają, a z drugiej sami nie są konsekwentni i boją się „wychować” sobie dziadków, a niestety tak trzeba, bo potem wejdą nam na głowe i niestety straci na tym tylko i wyłącznie dziecko.”

Marta:
„Co to w ogóle za koszmarna tradycja z tymi niedzielnymi obiadkami u babci?! mój mąż pracuje od poniedziałku do piątku. Wraca do domu o 19.00. Krótka zabawa, kąpiel i usypianie. Potem mamy czas dla siebie przed snem, ale zwykle oboje jesteśmy padnięci. Sobota to często czas załatwiania spraw, sprzątania itd. Mąż zajmuje się dzieckiem a ja mam czas, żeby ogarnąć dom i ugotować obiad na kilka dni. Więc niedziela to jest jedyny dzień w tygodniu który możemy spędzić z dziećmi. Jedziemy wtedy przeważnie do zoo, do lasu, na rower, spacer itd. Nie oddam za żadne skarby tego dnia dziadkom! Oczywiście do dziadków jeździmy. Na święta, na imieniny i urodziny. I uważam, że to bardzo zdrowe i naturalne. Najważniejsze jest budowanie więzi dziecka z rodzicami. Zwłaszcza jeśli rodzic lub oboje rodziców pracuje w tygodniu i nie ma go całe dnie w domu.”

Dorota:
„Czytałam… i popłakałam się. Teściowa rozbiła moją rodzinę. Ile ja się nasłuchałam, że się do niczego nie nadaje, że męża nie wykarmię, że dziecka nie wychowam… że jej synuś to lubi to, a jej synuś to lubi tamto. A jej WNUCZKA to lubi to, a jej WNUCZKA to lubi tamto! Bo oczywiście ona dużo lepiej wiedziała co lubi moja córka! Od urodzenia! Każdego dnia od porodu płakałam. Od tego stresu straciłam pokarm i przeszłam na mleko modyfikowane. To też bardzo źle zniosłam a teściowa od razu, że to moja wina, że jak można stracić pokarm. I znowu, że dziecka nie wykarmię… Prosiłam męża, żeby porozmawiał z mamą, żeby jej wytłumaczył. On twierdził, że przesadzam. A ona w sumie sprytna była: wszystkie uwagi kierowała do mnie tylko jak jego nie było w pobliżu. Więc jak potem mu się żaliłam, to wychodziło na to, że to ja ta zła jestem i wymyślam, bo jej nie lubię.. bo przy nim to teściowa – anioł! Przepłakałam pierwsze miesiące razem z córką. Oczywiście ciągle musieliśmy do nich jeździć, jakby nie można było dać temu dziecku spokoju… a ja głupia się na to zgadzałam. Bo co innego miałam zrobić? W końcu mąż się wkurzył na mnie. Stwierdził, że robię ciągle awantury, histeryzuje, że jestem egoistką, przecież babcia ma prawo widzieć się z wnuczką. Że jestem złośliwa i przesadzam, że jego mama nie jest takim potworem jak przedstawiam… kłóciliśmy się, aż spakowałam rzeczy, dziecko i się wyprowadziłam. Jego matka do mnie wydzwaniała, że jestem pindą i teraz ona zajmie się swoim synusiem bo ja nie potrafiłam! Do tej pory nie mogę się pozbierać. Mąż ma widzenia. Pozew złożony. Córka niedługo skończy roczek. Gdybym wiedziała jak to będzie wyglądało, to od razu bym powiedziała, że musimy się wyprowadzić na drugi koniec świata, żeby uratować naszą rodzinę. Chociaż cicho liczę, że on jeszcze zmądrzeje i wróci do nas…”

Kamila:
„My na szczęście mieszkamy 1500 km od jednych i drugich dziadków, wiec z dziećmi widzą się raz w roku, zwykle na święta Bożego Narodzenia. Jest to dla nas trudny czas, bo przyjeżdżamy wtedy wlaśnie na 2 tygodnie do jednych i na 2 tygodnie do drugich. A potem dwa miesiące robienia porządków w głowach córek. Jednak wiemy, że dziadkowie tęsknią, bo i my tęsknimy, dlatego na kilka rzeczy przymykamy oko, ale w innych sprawach jesteśmy konsekwentni i pilnujemy. Czasami uprzedzamy telefonicznie jeszcze przed przyjazdem: „Niech mama pamięta, że one słodycze jedzą tylko w sobotę!”, „Po umyciu zębów już nic nie jedzą!” itd. Ogólnie polecam wszystkim mieszkać jak najdalej dziadków 😛  mimo, że wspólnie spędzony czas jest ogólnie miły 😉 ale gdybym miała takie coś co weekend to bym nie wytrzymała.”

Dagmara:
„Ja za to mam cudownych rodziców i teściów. Nigdy niczego mi nie zarzucali, zawsze pytali o zdanie i uwzględniali nasze zasady wychowawcze. Nie było problemów, żeby zostawić dzieci u dziadków, bo byliśmy spokojni, że nic złego się nie wydarzy. Ale to wszystko wzięło się z tego, że jeszcze przed narodzinami starszego syna ustaliliśmy jasne zasady: usiedliśmy przy stole i powiedzieliśmy jak sobie wyobrażamy życie po urodzeniu dziecka. Dziadkowie uszanowali to, że cenimy spokój, że nie chcemy zbyt często gości i, że przez pierwszy rok sami nie będziemy za często przyjeżdżać z dzieckiem. Wysyłaliśmy zdjęcia, dzwoniliśmy, a oni cierpliwie czekali aż pozwolimy im się bardziej do dziecka zbliżyć. Bo najgorsze co może być to taka wczesna nadgorliwość: pojawia się dziecko, ma kilka dni czy tygodni a dziadkowie właśnie już chcą nosić na rękach, bawić, zabierać na wycieczki itd. A to dziecko jest przerażone i niespokojne wtedy 🙁 super napisane, że małe dziecko nie potrzebuje dziadków, potrzebuje tylko rodziców. Bo to jest prawda. Dziadkowie wchodzą tak naprawdę po 2-3 roku życia. Nasze dzieci są już w podstawówce, więc wiem co mówię. Pierwsze 3 lata obyło się tak naprawdę bez dziadków. Oczywiście widywaliśmy się, żeby dziecko przyzwyczajało się do ich obecności, ale nie było to zbyt częste. Raz na kilka tygodni wystarczy. Ten okres to też był czas obserwacji dziadków jak my wychowujemy dziecko. Oni się uczyli od nas, a my pokazywaliśmy im sposób w jaki wychowujemy i to co lubią nasze dzieci, jak się z nimi obchodzić itd. To była świetna nauka dla wszystkich, która zaprocentowała tym, że mamy dzieci-aniołki i żadnych konfliktów z moimi rodzicami ani teściami 🙂 Polecam wszystkim zachowanie takiego spokoju ducha i szczerą rozmowę. Dziadkowie powinni uszanować to, że pierwsze lata życia dziecka to czas dla rodziców. A oni niech zbierają siły na później 🙂 pozdrawiam”

Basia:
„Moja mama zawsze podważała nasz autorytet. Mówiła wprost przy dziecku, że źle ją ubraliśmy, że wybraliśmy złe przedszkole, że źle je… przymykałam na to oko, do momentu aż Antosia mając 5 lat zapytała: „Mamo, czemu ty wszystko robisz źle? czy to znaczy, że ja też będę wszystko robić źle, bo mnie źle wychowalas?”. Wtedy żarty sie skonczyły i ograniczylismy kontakt z dziadkami. Przyjeżdżamy tylko na święta raz w roku.”

Bogusia:
„Dzień dobry, jestem mamą 8-letniej Basi i (za chwilę;)) psychologiem. Popieram wszystko co tu napisane w 100%. Dziadkowie są mile widziani w życiu rodziny, pod warunkiem, że nie wpływają na jej jakość. Jeśli choć jedna ze stron odczuwa jakikolwiek dyskomfort związany z wpływem dziadków, warto zastanowić się czy czegoś w tych relacjach nie zmienić, bo niestety emocje, które się nasilają z czasem mogą popsuć związek, a nawet wpłynąć na relacje z dzieckiem. Dziecku krzywda się nie stanie jeśli będzie rzadziej widywać dziadków, natomiast złe stosunki z rodzicami już mają ogromny wpływ na psychikę dziecka i jego dalsze życie. Faktycznie, jeśli rodzice dużo pracują, to lepiej wolny czas spędzić tylko w gronie rodzice + dziecko”.

Asia:
„Z tym przekupywaniem dziecka to prawda. U mojej siostry teściowie tak robili. Byli tak cholernie zazdrośni, że na siłe przeciągali dziecko na swoją strone.. jaki był tego efekt? dziecko nie chciało potem ani do dziadków ani do rodziców. Było płaczące i bardzo niespokojne. Ewidentnie zaburzone poczucie bezpieczeństwa. Płakało, potrzeowało bliskości ale nie wiedziało czyjej… 🙁 moim zdaniem to na pewno rodzi inne zaburzenia”.

Ania:
„Oj z tym rozpieszczaniem to jakiś dramat… ja nigdy nie zostawiam dzieci sam na sam z dziadkami. Oni nie rozumieją co to znaczy rozpieszczać. Mówię im to i tłukę do głowy! Ale fakt, że bez wsparcia męża to jest prawie nie możliwe.. A z racji, ze to ja siedzę z dziećmi to mąż myśli że przesadzam, bo wraca wieczorem i idzie przed tv i koniec. A nie wie co za koszmar przechodzę potem w ciągu dnia i jakie negocjacje nasze dzieci potrafią stosować :/ Juz nie wspomnę o tym, że dziadkowie kupowali wszystko co tylko dzieci chciały, a potem było tupanie, krzyczenie, wrzeszczenie… ale jak raz w sklepie moja córka położyła sie na podłodze, zaczęła mnie gryźć, szarpać i bić na oczach tłumu ludzi drąc sie „NIE KOOCHAM CIE!!! KOCHAM BABCIE BO BABCIA BY MI KUPIŁA TĘ LALKĘ!!” to miarka się przebrała. Więcej nie zostali sam na sam i przyjeżdzamy raz na pół roku.”

Zosia:
„Moje dziecko ma dopiero 2 miesiące, ale wiem, ze na pewno za szybko nie zostanie samo z dziadkami. Nie rozumiem w ogóle tego zostawiania z dziadkami takich maluchów… Przeciez dziecko potrzebuje rodziców! 4-5 latkę może bym zostawiła, ale na pewno nie niemowlę! To jest trauma dla dziecka i dla matki (ojcowie przeważnie mają to gdzieś…sorry). Mimo, że bolą mnie plecy, ręce, nogi, to za żadne skarby nie dałabym takiego malca dziadkom pod opiekę. Mogą przyjść, popatrzeć, pouśmiechać się i tak też będzie przez najbliższy rok czy im się to podoba czy nie. Dla mnie najważniejsze jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa, a przekładanie z rąk do rąk i zostawianie z obcymi dla niego ludźmi to jakis horror, który na pewno nic dobrego nie przyniesie. Więc popieram!”

Mariola:
„Smutno się czyta takie artykuły, zwłaszcza jeśli są tak bardzo prawdziwe… Instytucja dziadków kojarzy się z czymś tak miłym, ciepłym, pachnącym. Z cynamonem, z jabłecznikiem, z kompotem, ze zbieraniem jabłek.. ale to tylko wizerunek Disneya. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Może dla dzieci ten wizerunek w jakiś sposób jest przyjemny, ale jest to przeważnie koszmar dla rodziców. Dzieci nie ogarniają jaką dziadkowie im wyrządzają krzywdę dając im cukierki gdy mama nie widzi. Mój dziadek własnie tak robił. Mama zabraniała a dziadek dawał. Teraz jako dorosła kobieta widzę ile taki duperel wyrządził mi krzywdy. Uzależniłam się od słodyczy mając 7 lat! Skoro dziadek pozwalał to jadłam… Potem byłam grubym dzieckiem. Babcia karmiła mnie tłustym mięsem a dziadek cukierkami. Jak poszłam do podstawówki byłam najgrubsza. Dzieci się ze mnie śmiały, a ja zamykałam w sobie. Nienawidziłam ich za to jako nastolatka, bo żadne diety nie pomagały. Potem było kompulsywne podjadanie, zajadanie stresu itd… Dlatego teraz będąc matką pilnuje tego jak niczego na świecie! Jak tylko widzę, że dziadkowie zaczynają za dużo sobie pozwalać to pakuję dzieci do samochodu i wracamy do domu. A dziadkom zostawiam czas na przemyślenie sprawy….”

Aneta:
„Ja bardzo liczyłam na swoich rodziców po porodzie. Liczyłam, że będą takimi samymi dziadkami dla mojego syna jak byli rodzicami dla mnie. A byli cudownymi rodzicami. Jednak dziadkami już niekoniecznie… i tak jak uwielbiam spędzać czas z moją mamą na pogadudach, tak nienawidzę jak bierze na ręce moje dziecko. Nie zwraca uwagi na jego potrzeby, ONA CHCE. to egoistyczne podejście. Za to mój tata juz lepiej. Uważa, że dziecko najpierw musi dojrzeć do tego, zeby chcieć do kogoś. Sam powtarza, ze dziecko ich teraz nie potrzebuje. Mama oczywiscie sie obraza i taki z tego finał…”

Magda:
„Mega dobry artykuł do tego stopnia, że postanowiłam pokazać go moim teściom 😉 . Teściowa się oburzyła, a teść pokiwał głową i powiedział: „to, że Mania się obraziła już pokazuje ile w tym tekście jest prawdy. Powinni to przeczytać wszyscy przyszli dziadkowie, żeby nie popełniać tych błędów! Z wielu rzeczy nie zdawałem sobie sprawy, ale fajnie otworzyć sobie oczy”. Wiec ogromne dzieki za ten tekst!.”

Michalina:
„Pokażę ten tekst moim rodzicom i teściom, może to im przemówi do rozsądku i potwierdzi moje „marudzenie”. Oczywiście mężowi też. Bo on też uważa, że przesadzam… Ale faceci nie widzą takich rzeczy i nie rozumieją ile krzydy można wyrządzić takiemu dziecku pierdółkami. Ja uważam, że dziadkom trzeba stawiać jasne granice. Nie może być tak, że oni będą decydować o wychowaniu naszego dziecka. My jesteśmy rodzicami i my ponosimy pełną odpowiedzialność za to co robimy. Amen.”

Kochani, co mogę Wam więcej powiedzieć… To są Wasze historie i Wasze doświadczenia. Przykre, ale prawdziwe. Cieszę się, że pisały zarówno świeże mamy jak i te z większym stażem, bo widzimy co się dzieje po kilku latach takich zachowań. Najbardziej żal mi Doroty. Przykro mi, że aż taki był u Ciebie finał.

Dlatego to co moim zdaniem jest najważniejsze:

  • Wspólny front z Partnerem i pełne wsparcie
  • Ustalenie jasnych zasad (super pomysł Dagmary z ustaleniem wizji przyszłości przy herbacie ;))
  • Konsekwencja!
  • Ustalenie priorytetów jakimi jest relacja RODZIC-DZIECKO
  • Szczerość w rozmowach z dziadkami
  • Ustalenie granic i konsekwencji ich przekraczania

Ale przede wszystkim pamiętanie, że to rodzina jest w tym wszystkim najważniejsza, więc szukajmy kompromisów i świadomie podejmujmy decyzje.

Dzięki za wszystkie historie!