Go to content

Być wszędzie, to być nigdzie – powiedział Seneka. Naprawdę chcesz wierzyć w bajkę o multitaskingu?

Wielozadaniowość, czyli multitasking w życiu matki nigdy jest dobrym, długofalowym rozwiązaniem.
Fot. Tookapic / Levi Arnod

Spośród ostatnich życiowych nauczek, jedna wydaje mi się szczególnie cenna. Od dziś kieruję się dewizą, która mi to życie znacznie ułatwi, bo pozwali zorganizować sobie czas pod względem priorytetów, przynajmniej mocno w to wierzę. Z chęcią się nią z wami podzielę: Nie wierzcie ludziom, którzy mówią, że świetnie łączą wszystkie obowiązki: i te domowe (mówimy o rodzicach) i te służbowe, przy tym są jeszcze wypoczęci i zadowoleni, a ich dzieci szczęśliwe.Wielozadaniowość, czyli multitasking w życiu matki nigdy jest dobrym, długofalowym rozwiązaniem.

Wczoraj, bardzo bliska osoba zapytała mnie całkiem poważnie: –  Czy ty się przypadkiem za bardzo nie rozpraszasz? – Jak to? Przecież wszystko kontroluję –   pomyślałam, bo wydawało mi się, że jestem absolutnie skupiona na wszystkich trzech czynnościach: sprawdzaniu służbowej poczty, uzupełnianiu fragmentu artykułu i rozmowie o rzeczach ważnych. W tym samym momencie zdałam sobie sprawę z absurdalności mojego toku myślenia.

Wielozadaniowość nie dla wszystkich zadań

Multitasking zakłada zaangażowanie w co najmniej dwa zadania jednocześnie. Czy to jest możliwe? Teoretycznie tak, ale tylko wtedy, gdy spełnione są dwa warunki: przynajmniej jedna z tych czynności jest wykonywana automatycznie, czyli nie potrzebujesz na niej skupiać swoich myśli (np. chodzenie i jedzenie) oraz zaangażowane są w nią dwa, różne procesy mózgowe. Czyli: możesz czytać i słuchać muzyki klasycznej, bo czytanie ze zrozumieniem i słuchanie muzyki instrumentalnej aktywizuje różne części twojego mózgu. Ale już próba zapamiętania informacji i słuchania muzyki z tekstem (czyli piosenek) nie jest efektywna, bo obie te czynności aktywizują ten sam ośrodek w mózgu.

Czy jednak życie matki to muzyka klasyczna i fascynująca lektura na wygodnej kanapie?

Życie matki, rodzica w ogóle, składa się z tysiąca sytuacji, w których staramy się połączyć domowe obowiązki,  często dorzucając do nich służbowe, pozostając jednocześnie najlepszym rodzicami. Najlepszymi, czyli takimi, którzy wiedzą co się dzieje w życiu ich dzieci, starają się być obok zawsze, gdy potrzeba, dużo rozmawiają i aktywnie słuchają . Tylko tyle i aż tyle, bo przecież w życiu pełnimy jeszcze kilka innych, istotnych funkcji, które również wymagają od nas czasem pełnego zaangażowania.

Na pewno zdarzyło się wam nieraz, siedząc tuż obok swojego dziecka, na przykład odrabiającego lekcje, przeglądać jednocześnie służbową pocztę w telefonie. Z tej czynności wyrwał was pełen wyrzutu głos: Mamo, nie słuchasz.  – Słucham! obruszysz się. No, zgoda, słuchasz, ale czy słyszysz? Dasz radę pociągnąć tę rozmowę?

Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie być naprawdę dobrymi rodzicami nie poświęcając naszym dzieciom dostatecznej ilości czasu i uwagi. Czas i uwaga to elementy absolutnie podstawowe w relacji rodzic – dziecko. A multitasking zakłada dzielenie tych elementów między różne czynności. Zawsze ktoś/coś na tym traci. Dlaczego?

Badania wykazują, że wielozadaniowość zmniejsza nasza efektywność – w każdej dziedzinie ­ – o 40%. Wynika z tego, że dzieląc moją uwagę między rozmowę z dzieckiem a sprawdzanie poczty elektronicznej byłam z moją córką  o całe 40 % „mniej intensywnie” niż wtedy, gdybym odłożyła na chwilę telefon i w skupieniu wysłuchała tego, co miała mi do powiedzenia. Szokujące, prawda?

I do mnie ten właśnie argument przemawia najmocniej, choć przecież można znaleźć też kilka innych, równie ważnych. Próbując łączyć kilka czynności z „byciem” z dzieckiem „tu i teraz”, świadomie:

Przegapiasz szczegóły

Małe, drobne, niby nic nieznaczące fakty, które sprawiają, że chwile spędzone z dzieckiem są wyjątkowe. Nowe słowo, nowa umiejętność, śmieszna minka lub zdanie, które wyłapane w porę pozwoliłoby ci zapobiec jakiejś „katastrofie”.

Denerwujesz się i tracisz czas

Bo podświadomie zauważasz, że czas się kurczy, dziecko nie dostaje od ciebie dostatecznej ilości uwagi, a czynności, które wykonujesz, wykonujesz chaotycznie, więc wymagają poprawek, ponownego przejrzenia itd… W efekcie nikt nie jest zadowolony.

Odczuwasz frustrację, zmęczenie i poczucie, że tak naprawdę zawodzisz na każdym z tych pól

Ciałem jesteś tuż obok, myślami daleko stąd. Nic nie jest skończone jak trzeba, a dziecko wyrzuca ci, że nie masz dla niego czasu. Czy rodzic może usłyszeć gorszy zarzut?

– Nie rozumiem twoich problemów – powiedziała moja znajoma. – Mam dwójkę dzieci, odpowiedzialną pracę i świetnie sobie radzę. Moje dzieci są zadbane i szczęśliwe. – Jak nazywa się ostatnia, ulubiona bajka twojego syna? – zapytałam pod wpływem impulsu. – Co wczoraj jadła na obiad w przedszkolu twoja córka? Smakowało jej? Jakie koleżanki najchętniej zaprosiłaby do wspólnej zabawy?

Moje pytania pozostały bez odpowiedzi.

Być wszędzie, to być nigdzie – powiedział Seneka. Nie namawiam was do tego, żebyście rzucali wszystko w dowolnym momencie i biegli beztrosko bawić się z dziećmi. Myślę raczej o takim zaplanowaniu czasu w ciągu dnia, żeby te momenty (w ciągu tygodnia nie ma ich przecież tak dużo!) były momentami, w których jesteście dla nich naprawdę.