Go to content

„Pokazałam mu fotografię na której były mojej córeczki. W jego oczach pojawiły się łzy . Powiedział są piękne ale powinny być nasze”

Fot. Pixabay / unpslash / CC0 Public Domain

Było gorące lato . Z okazji święta Bartłomieja w Stradowie był odpust a po nim zabawa. Miałam 16 lat i dużo energii do zużycia interesowała mnie tylko zabawa. Razem z kilkoma koleżankami poszłyśmy potańczyć i popatrzeć kto tam stoi wokół podłogi zrobionej ze zbitych desek. Zagrała muzyka która z miejsca zerwała przystojnego bruneta w bardzo modnej bielutkiej koszuli non iron . W jednej chwili znalazł się obok mnie grzecznie się pokłonił i porwał mnie do tańca ,(taniec ten pozostał w mojej pamięci do dziś) .

Wirowaliśmy w tańcu bez opamiętania . Jestem studentem matematyki i będę nauczycielem w przerwie między tańcami poinformował mnie mój uroczy kawaler . Okazało się że mój miły tancerz ma imię Witold . Koniec szaleństwa , trzeba wracać do domu . Witold z kolegą odprowadził mnie do domu. Zaproponował że odwiedzi mnie w następną niedzielę. Ja oczarowana chętnie się zgodziłam i zaprosiłam go na obiad. Po przyjściu do domu opowiedziałam mamusi o niezwykłym czarującym nowym znajomym . Okazało się że moi rodzice znają rodzinę Witolda. Nadeszła oczekiwana niedziela mamusia ugotowała pierogi z serem .Wyniosłyśmy różowy kocyk na łąkę i tam przyjęłam mojego gościa. Przytuleni do siebie siedzieliśmy i marzyliśmy o naszej wspólnej przyszłości , że będziemy razem pracować.

Tak się jednak nie stało . Ja podjęłam pracę w Kielcach a on wyjechał do Nowego Targu. Ja byłam bardzo młoda i szalona lubiłam żartować i myślałam że wszyscy mają takie samo poczucie humoru. Miałam dużo adoratorów i jak któryś z nich pytał mnie czy zostanę jego żoną to odpowiadałam, że oczywiście tak. Poznałam o 10 lat starszego mężczyznę któremu się spodobałam on mnie zapytał czy zostanę jego żoną a ja odpowiedziałam mu oczywiście twierdząco. On był poważnym sekretarzem i nie miał poczucia humoru w ciągu miesiąca zostałam jego żoną . Jak to się stało ? Trudno to tak opisać to jest temat na inną W mojej głowie ciągle miałam Witolda . Kontaktowałam się z nim chociaż byłam już mężatką przysyłał mi kartki do pracy. Pewnego dnia dostałam wiadomość że mój ukochany leży w szpitalu w Kielcach natychmiast pobiegłam go odwiedzić.

Otworzyłam drzwi szpitalnej sali a mój Wiciu leżał bledziutki był ciężko chory. Odwiedzałam go codziennie i przynosiłam mu zupki bez soli i cieszyłam się z każdej zjedzonej łyżki tuliłam jego ręce z bólu pękało mi serce ponieważ wiedziałam od lekarza że jego choroba jest nieuleczalna . Po pobycie w szpitalu był przez kilka dni u swojej rodziny w Kielcach . Tam też go odwiedzałam . Podarował mi na pamiątkę aparat fotograficzny nalegał żebym go przyjęła . Wzięłam go ale potem zwróciłam go jego ojcu i oczywiście poprosiłam go żeby nic nie mówił Witoldowi.

Witold chciał o mnie wiedzieć wszystko : jak mieszkam jaki jest mój mąż i cała rodzina. Chcąc zaspokoić jego ciekawość zaprosiłam go do swojego domu oczywiście mój mąż się zgodził. Przywiozłam Wicia taryfą mój mąż nawet ugotował rosół bez soli . Porozmawialiśmy wspólnie . Pod koniec dnia mój mąż wyszedł żeby zamówić taxi dla Witolda . Zostaliśmy sami . On miał wielką prośbę chciał zobaczyć zdjęcia moich dzieci . Spełniłam jego prośbę i pokazałam mu fotografię na której były mojej córeczki. W jego oczach pojawiły się łzy . Powiedział są piękne ale powinny być nasze. Po kilku dniach otrzymałam od niego kartkę w której pisał „ Jeżeli chcesz mnie jeszcze zobaczyć przyjedź do szpitala „ podpisał bardzo nieudolnie rozwlekłą literą W.

Niestety nie spełniłam tej prośby nie zdążyłam go zobaczyć i tego do dziś bardzo żałuję. Za kilka dni miałam koszmarny sen : Jestem w szpitalu wchodzę do dużej sali na środku stoi trumna a w niej leży zmarły Witold . Wokół dużo rodziny w czerni . On nagle usiadł i powiedział „ Zostawcie mnie z nią samego „ Nagle przebudzona głośno krzyknęłam „ Zmarł mój Witold „ . Uspokój się mówi mój mąż zadzwonimy do szpitala . Niestety okazało się że Witold nie żyje . Do dziś nie wiem co miał mi powiedzieć czyżby to były słowa pożegnania . Tylko ten sen pamiętam jedyny w moim życiu było ich tak wiele.

Za dwa dni skończę 81 lat (to taka odwrócona osiemnastka) miałam dobrego męża i kochane córki , ale w moim życiu liczy się tylko Witold. Dlaczego? Pytam a w moich oczach tylko łzy. Nie byłam na jego pogrzebie ale, jeśli tylko mogę odwiedzam jego grób i zapalam lampkę jej promień rozgrzewa moje serce wracają wspomnienia a łzy same napływają do oczu . Nasza miłość była nieskazitelna i do dziś nieśmiertelna Jego serce nadal żyje we mnie i żyć będzie do moich ostatnich dni.

Do dzisiaj utrzymuję kontakt z jego siostrą.

Gruszka Danuta


Akcja „Moja pierwsza miłość”

Pierwsza miłość jest wyjątkowa, to zauroczenie, motyle w brzuchu, ta szeptana na ucho przyjaciółki tajemnica. Niepewność, ciekawość i radość. Zakochując się po raz pierwszy mamy wrażenie, że unosimy się nad ziemią.

Luty to taki czas, kiedy na chwilę przystajemy w naszej miłości. Może dlatego, że nie obchodzimy Walentynek, a może właśnie dlatego, że je obchodzimy. Jedno jest pewne. W tym zimowy miesiącu o miłości myślimy bardziej niż zwykle. Dlatego  chciałybyśmy was zachęcić do wspomnienia waszej pierwszej miłości. Zakochania, zauroczenia. Odkurzenie w pamięci tych wyjątkowych chwil. To z pewnością są piękne historie.

Zapraszamy – włączcie się do naszej akcji „Pierwsza miłość”. Napiszcie do nas opisując swoją pierwszą miłość. My najciekawsze listy nagrodzimy i opublikujemy. Powspominajcie z nami <3

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski


 WEŹ UDZIAŁ W ZABAWIE TUTAJ (klik)