Go to content

List do nieba

Dlaczego dopiero jak kogoś stracimy uświadamiamy sobie jak bardzo go kochaliśmy i jakim był wspaniałym człowiekiem? Dlaczego dopiero wtedy brakuje nam jego rad, dobroci, dlaczego dopiero wtedy czujemy tą przerażającą pustkę i mdły zapach samotności?

Pamiętam Cię Mamo w niebieskiej sukience. Tak niebieskiej jak Twoje anielskie oczy. Oczy, które patrzyły na swojego syna a mojego chłopaka a potem już męża wzrokiem pełnym niepewności i niepokoju o jego przyszłość. Zabrakło Cię mamo zbyt szybko byś mogła mu pomóc.

Pamiętasz Mamo ten piękny, choć mroźny jesienny poranek? Wzięłaś mnie wtedy za zmarzniętą rękę i ujęłaś ja w swoich ciepłych dłoniach. Prosiłaś o szczęście dla swojego syna. Nie potrafiłam Cię wtedy zrozumieć. Myślałam o Tobie „nadopiekuńcza mamuśka”. Drżał Ci wtedy głos Mamo i drżały ci ręce a ja nie chciałam Cię uspokoić. Dopiero teraz Cię rozumiem, teraz, gdy sama jestem już matką. Teraz już wiem Mamo, że bojąc się o jego słabości i uparty charakter miałaś rację. One teraz niszczą nie tylko jego, ale  mnie i Twoją ukochaną wnuczkę. A pamiętasz Mamo jak się dowiedziałaś, że Adam zostanie ojcem? Płakałaś. Długo płakałaś Mamo, chodząc po domu w poszukiwaniu odpowiedzi na Twoje zmartwienia. Śmiałam się z Ciebie i dumnie unosiłam głowę na znak zwycięstwa. Bezduszna, wyjałowiona z uczuć, śmiałam się z Ciebie triumfując, że Adam teraz będzie teraz należał tylko do mnie. Ten mój idiotyczny śmiech i Twoje łzy zlewały się w jedną całość i wpływały bezpośrednio do serca Adama. Myślałam, „ co ta kobieta wyprawia”. Teraz Mamo już wiem. Miałaś rację tak strasznie się bojąc. Błagałaś wtedy Mamo Boga o radę, a ja wtedy Boga wyśmiewałam.

Pamiętasz Mamo ten dzień, w którym zadzwoniłaś do mnie zaraz po tym jak urodziła się nasza córka? Ja pamiętam Twój ciepły i łagodny głos. – Jak się Lenko czujesz? – Dziękuję dobrze – Tata dzisiaj do Was przyjdzie, ja mam straszny kaszel i nie chcę zarazić malutkiej. – Dobrze – odpowiedziałam bez emocji. Mówiłaś mi wtedy Mamo coś jeszcze, ale nie potrafię sobie tego przypomnieć. A szkoda, bo teraz wiele bym oddałaby móc z Tobą porozmawiać. Już wtedy zaczęłaś Mamo chorować. Dawałaś mi dobre rady, a ja myślałam, że dzwonisz z poczucia przyzwoitości. A ty po prostu się nadal martwiłaś, lecz teraz już nie tylko o własnego syna, lecz o mnie i o swoją wnuczkę.

A pamiętasz Mamo, jak przyszłam do Ciebie? Jeden z tych niewielu, bardzo niewielu razy. Tuliłaś wtedy Wiktorię jak największy skarb. Nikt tak jak Ty Mamo nie trzymał jej czule w ramionach, nikt tak jak Ty nie potrafił jej uspokoić, gdy płakała. Nikt tak jak Ty Mamo nie patrzył na nią chwytając w pamięć jej każdy oddech i gest. Nikt tak jak Ty nie próbował zatrzymać tych wspólnych chwil na zawsze w pamięci. Jak byś Mamo czuła, jak byś przeczuwała, że macie tak mało czasu. Pamiętasz, jak wtedy nie chciałaś mnie wypuścić.- Zostańcie Lenko na obiedzie. Zrobiłam zupkę pomidorową i kurczaka z surówką i ziemniaczkami – Nie dziękuję pójdę do domu, mała jest głodna- odpowiedziałam szybko by móc jak najszybciej wreszcie wyjść od Ciebie.

Chciałaś wtedy Mamo nacieszyć się wnuczką a ja nie dałam ci tej szansy. Mówiłaś mi wtedy jak ważne jest karmienie piersią i żebym została, że mi pomożesz. Chciałam wtedy byś już skończyła się przemądrzać. Myślałam, że wszystkie rozumy pozjadałam. Ale teraz Mamo już wiem jak bardzo się o mnie troszczyłaś. Bardziej niż moja własna matka. Twoje turkusowe oczy dały Wiktorii wtedy tak wiele ciepła. Mam nadzieję, że będzie je w sercu godnie nosić już zawsze. Pamiętasz Mamo ten okropny dzień, gdy rozmawiając z Tobą powiedziałam do Ciebie „proszę pani”? Bez słowa wtedy Mamo ucięłaś rozmowę mając do mnie wielki żal. Zadzwoniłam wtedy do ciebie. – Dzień dobry, mówi Lena chciałabym przeprosić, że nie przychodzę osobiście, ale jestem przeziębiona i nie chcę wychodzić z domu żeby bardziej się nie rozchorować. Chciałabym zaprosić na chrzciny Wiktorii – w słuchawce po Twojej stronie panowała cisza. – Adam przyjdzie z Wiktorią z oficjalnym zaproszeniem, ale ja te chciałabym się dowiedzieć czy przyjdzie Pani – Nie Pani nie przyjdzie! – usłyszałam podniesiony i rozżalony głos, odłożyłaś słuchawkę. Nie rozumiałam tego. Byłam zła, byłam tak zła, że życzyłam Ci wtedy wszystkiego najgorszego.

A przecież Ty Mamo traktowałaś mnie jak córkę i chciałaś być dla mnie matką a nie obcą osobą, bo tak cię wtedy potraktowałam. Moja duma nie pozwoliła mi Cię przeprosić. Głupia, bezczelna, czekałam na Twój gest. Już nie pamiętam Mamo, dlaczego nie pozwoliłam od tamtego czasu Adamowi by odwiedzał Cię z małą. Nie dałam Ci szansy Mamo byś w ostatnich miesiącach swojego życia miała siłę do walki. Byś mogła, co dnia trzymać w ramionach swój mały skarb, z którego zdjęciem w dłoni odeszłaś z tego świata. Wiktoria miała wtedy dziewięć miesięcy, gdy Cię zabrakło. Również i jej nie dałam szansy na to by mogła nacieszyć się Tobą i Twoją miłością. Za co Mamo ja chciałam Cię ukarać? Myślę nad tym już  czternaście lat. Wymyślałam sobie wtedy kilka durnych teorii i nimi żyłam w zakłamaniu.

Tak Mamo, okłamywałam samą siebie. Pamiętam jak byłaś już bardzo chora i prosiłaś bym odwiedziła Cię w szpitalu. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, co czułaś czekając każdego dnia aż się pojawię. – Lena mama bardzo prosiła czy mogłabyś do niej przyjść – usłyszałam pewnego dnia od Adama. – Oszalałeś, po co ja tam pójdę? Poza tym dobrze wiesz jak bardzo nienawidzę szpitali – Nie przesadzaj nic ci się nie stanie jak pójdziesz na chwilkę – Adam nie pójdę i koniec! –  Nie pojawiłam się… Nie dałam nam szansy na pojednanie… Gdybym tylko mogła Mamo cofnąć czas… Nie wiem, co czułaś, gdy odchodziłaś. Zaaplikowałam ci Mamo taką dawkę goryczy, że można by nią było nakarmić całe piekło. Tak Mamo Ci się odwdzięczyłam za Twoją dobroć i miłość. Tak odwdzięczyłam Ci się za to co chciałaś mi ofiarować.

Odeszłaś Mamo w Dzień Matki. Siedzisz sobie teraz u Boga i tańczysz w swojej niebieskiej sukience na kwiecistej łące. Wiem, że cały czas czuwasz nad nami. Słyszę mamo niebiańską muzykę i wiem, że to Ty jesteś obok nas. Kilka lat temu dołączył do Ciebie tata. Jesteście nareszcie razem szczęśliwi. On bardzo za Tobą tęsknił. Wiesz Adam nawet nie powiadomił nas o jego śmierci.- Lena współczuje bardzo – usłyszałam pewnego dnia od koleżanki. Zdziwiona spojrzałam na nią. – Teść twój nie żyje, nie wiedziałaś? – Boże, przez głowę przewinęło mi się wtedy tysiące myśli pomieszanych z żalem, bólem i nienawiścią do Adama. A przecież kilka dni temu w nocy on mi się przyśnił i się żegnał ze mną, myślałam. Czym prędzej pobiegłam do szkoły zabrać Wiktorię i popędziłam na pogrzeb jedynego i ostatniego człowieka, który był po mojej stronie w walce o Adama. Tak bardzo Mamo płakałam, tak bardzo bolało jego odejście, a przez łzy musiałam Wiktorii tłumaczyć, że dziadek umarł, ale jest teraz szczęśliwy z babcią w niebie. Pełna goryczy byłam jeszcze w stanie dla jej dobra wymyślić historię o różowych chmurkach i tęczy, na której siedzicie i razem się śmiejecie.

Przyśniłaś mi się kilka razy. Pamiętam zabrałaś wtedy mnie i Wiktorię do siebie. Na chmurach szybowałyśmy wolne jak ptaki. Spojrzałaś wtedy na mnie i spytałaś czy możesz wziąć na ręce swoją wnuczkę i ją przytulić. Pamiętam Mamo jak bardzo się bałam. Bałam się, że ona zostanie już na zawsze w niebie, że nie będziesz chciała mi jej oddać. Zaufałam Ci Mamo. Widząc radość w twoich oczach i uśmiech na twarzy mojego dziecka, poczułam się tak bardzo szczęśliwa jak nigdy przedtem. Przeprosiłam Cię wtedy Mamo. Przytuliłaś mnie mocno do siebie i ogarnęła mnie fala Twojej niebiańskiej miłości i dobroci. Tym razem to ja nie chciałam się z Tobą się pożegnać. Nalegałaś mówiąc, że już czas. Obiecywałaś, że często nas będziesz zabierać do siebie, do swojej krainy szczęścia. Kochana Mamo po przebudzeniu spotkała mnie rzecz najdziwniejsza na świecie. Wiktoria się obudziła taka radosna jak wtedy, gdy się z Tobą spotkała. Powiedziała, że miała piękny sen, że była u babci w niebie i tam razem się bawiły na miękkich chmurkach. Więc Mamo to nie był sen?

Tata mi kiedyś powiedział, że chciałaś Mamo bym zamieszkała z Adamem w Twoim mieszkaniu. Przepraszam Mamo, że nie spełniłam Twojej prośby. Adam się wyprowadził dokładnie miesiąc po twojej śmierci. Zostawił na kilka lat mnie i dziecko. Pamiętam jak wiele razy przyśniłaś mi się mówiąc bym o niego walczyła do końca. Bym nie przestawała go kochać. Nie przestawałam Mamo. Minęło już jedenaście lat od naszego rozwodu, ale pomimo wielu zawirowań przez te wszystkie lata teraz On stara się być w naszym życiu i przepraszam Cię Mamo nie potrafię już z nim być. Tak bardzo bym chciała uszczęśliwić go, byś i Ty była szczęśliwa by odpokutować moje okrucieństwo wobec Ciebie ale już nie potrafię. A może to On nie potrafi dać mi poczucia bezpieczeństwa?

Adam ma teraz nową rodzinę Mamo. To boli, to strasznie boli ale mimo wszystko nadal mnie kocha, wiem to bo mówił mi o tym nie jeden raz. Kupiłam ci dzisiaj żółte tulipany Mamo. Siedziałam u ciebie na cmentarzu do zmroku i wiesz, co? Już nie wiem, co mam zrobić. Czy być z nim dla dobra Wiktorii i nadal czekać aż stanie się odpowiedzialnym człowiekiem czy całkowicie dać mu do zrozumienia, że nigdy już nie będziemy razem. On okłamuje swoją obecną żonę, ona nie wie, że każdy weekend on spędza u nas, kłamie jej w żywe oczy, że jedzie w delegację, jakież to banalne. I być może nadal jestem potworem być może nadal jestem wyjałowiona z uczuć gdyż całkowicie mi nie jest jej żal. Ta kobieta nie ma żadnych praw do Adama, to ja jestem jego żoną w obliczu Boga.

Dziś znowu Mamo poszłam do Ciebie i długo rozmawiałyśmy. Wstawiłam ci do wody świeże kwiaty. Mam nadzieję, że Ci się podobają. Nie mogę zrozumieć Adama. Nie wiem czy on się mną bawi czy też naprawdę mnie kocha. Mamo czy ja grzeszę sypiając z własnym mężem? Czy ja grzeszę krzywdząc tą drugą kobietę. Ona z pewnością nie miała wyrzutów sumienia, gdy zabierała mi mojego męża i ojca mojemu dziecku. Proszę Cię mamo nie gniewaj się na Adama za to wszystko. Sama mi kiedyś mówiłaś, jaki on jest słaby, i że do niego potrzeba dużo cierpliwości. Minęło już Mamo czternaście lat odkąd Ciebie nie ma tu z nami. Uwierz oddałabym własną część życia by móc cofnąć czas. By móc dać ci siłę do walki, by walczyć razem z Tobą. Codziennie wieczorem opowiadam Wiktorii, jaka byłaś wspaniała. Codziennie staram się wychować ją na mądrą kobietę, codziennie się staram by swoją dobrocią przypominała światu Ciebie. Wiesz, ona, co roku, w styczniu robi dla Ciebie laurkę z okazji Dnia Babci, co roku w Wigilijną noc obie siadamy przy oknie patrząc w gwiazdy i łamiemy się opłatkiem razem z Tobą Mamo.

Wiesz Mamo, postanowiłam, że podejmę pracę w hospicjum. Będę Mamo pomagać ludziom tak chorym jak Ty byłaś. Będę wspierać dobrym słowem, będę trzymać za rękę, po prostu będę przy nich. Przy tych samotnych i opuszczonych. Przy tych, którzy czekają na kogoś bliskiego tak jak Ty czekałaś kiedyś na mnie. To nie będzie Mamo odpracowanie moich win. To będzie danie światu, choć odrobinę tej dobroci, którą Ty miałaś i którą mi przekazałaś. Ostatnio Mamo jedna z moich podopiecznych, pięćdziesięcioletnia kobieta, wzięła mnie za rękę i podziękowała za siłę, którą dałam jej do walki z chorobą.

– Jesteś dziecko moim promykiem, który rozświetlił i ogrzał moje życie. Dzięki Tobie czuję, że pragnę poczuć jeszcze na twarzy całe słońce, którego Ty jesteś częścią- powiedziała. To Mamo najpiękniejszy moment mojej pracy. Chwila, w której czuję, że daję innym to, czego brakowało Tobie. Mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumna. Mam również nadzieję, że jesteś dumna z Wiktorii, ona też chce w przyszłości pomagać chorym ludziom. Kiedyś jeszcze w trzeciej klasie szkoły podstawowej miała napisać opowiadanie o tym, kim chce zostać w przyszłości. „Jak dorosnę będę lekarzem, chciałabym wynaleźć lek na raka i ratować dzieci, które chciałby żyć, które chciałby jeździć na rowerze tak jak ja a nie mogą, bo są chore” tak pisała. Nauczycielka potem podczas rozmowy ze mną mówiła, że gdy czytała opowiadanie Wiktorii to płakała jak dziecko, tak się wzruszyła. Byłam taka dumna z mojej kochanej, małej córeczki.

Dziękuję Ci Mamo, że dzięki Tobie potrafię zupełnie sama wychowywać Twoją ukochaną wnuczkę na dobrego i mądrego człowieka. Dziękuje, przepraszam i do zobaczenia…


 

Każdy z nas ma swój „niewysłany list”

Czasem zapisany tylko w sercu. Czekający w szufladzie niezałatwionych spraw. Na wysłanie niektórych jest już za późno, na inne brak odwagi, brak aktualnego adresu…  A może wszystko byłoby inne, gdyby się tylko od nich uwolnić?

Piszcie do nas, anonimowo jeśli chcecie. Wyślijcie wreszcie swoje listy i poczujcie ulgę. Wybrane listy nagrodzimy bonami zakupowymi o wartości 200 zł do Limango.

Listy wysyłajcie na adres kontakt@ohme.pl – w temacie wiadomości wpisując „Niewysłany list”

Wszystkie „Niewysłane listy” możecie przeczytać tutaj.

Sponsorem nagród jest LIMANGO