Go to content

Kręgosłup moralny – taki banalny. Jak łatwo go sprowadzić do słów rzuconych na wiatr

Fot. iStock/Berezko

Mam znajomego, z którym niegdyś zdarzało mi się rozmawiać. Ciekawił mnie jego światopogląd, jego bezkompromisowość (przynajmniej tak mi się wtedy wydawało) w pewnych kwestiach bardzo mi imponowała, czasem nawet zawstydzała. Zwłaszcza w porównaniu z moją lekkomyślnością a wręcz ignorancją w niektórych sprawach, bo przecież powinnam o tym, czy o owym pomyśleć. On potrafił,  a ja doznawałam olśnienia „po fakcie”.

Jedną z jego złotych zasad było niełączenie życia osobistego z zawodowym. W pracy nie ma znajomych, a już tym bardziej przyjaciół, są tylko „znajome twarze” – znacie to sformułowanie? Oczywiście powinno się również unikać łączenia jej w jakikolwiek sposób z osobą, z którą jest się w związku. Itp. itd.

Gdy jego dziewczyna rzuciła pomysł wspólnego biznesu z naszą firmą, pierwsze co powiedział to: „mnie do tego nie mieszajcie” – pomyślałam wtedy „WOW”, naprawdę to co mówi jest kompatybilne z tym co robi, tylko… No właśnie, pisząc o jego zasadzie użyłam sformułowania „było” a nie „jest”.

Po raz pierwszy zaczęłam się gubić w momencie gdy uczestniczył w spotkaniach biznesowych dotyczących jej projektu, potem gdy okazało się, że nagle ten konkretny kontrahent może więcej niż inni za jego przyzwoleniem choć współpraca nie dotyczyła jego działu.

Dziwne było to wszystko, takie nie „w jego stylu”. Pytanie tylko czy na pewno orientowałam się „w jego stylu”, czy tylko mi się wydawało? Czy kilka miesięcy znajomości daje prawo, a przede wszystkim podstawy do interpretowania czyjegoś zachowania – wiem, że był ostatnią osobą po której spodziewałabym się jego tak odmiennego od kreowanego wizerunku. W mojej głowie, podczas naszych rozmów, powstał obraz osoby o silnie ukształtowanym kręgosłupie moralnym, przekaz musiał być zatem bardzo sugestywny.

Ostatnio natomiast naszła mnie refleksja, jak bardzo banalny może się okazać taki kręgosłup moralny, jak łatwo go sprowadzić do paru słów rzuconych na wiatr…

Z drugiej strony żeby być z Wami szczerą, powinnam też zaznaczyć, że przy okazji zastanawiam się nad sobą. Czy moja moralność nie jest podobnie banalna… Bo czy przeszkadzałoby mi to wszystko tak bardzo, gdyby chodziło o kogoś innego, kogoś całkowicie mi obojętnego? Czy naprawdę uwiera mnie i irytuje jego „nieszczerość” i brak konsekwencji, czy raczej to że chodzi o dziewczynę, którą nie jestem ja?

No cóż, skupianie się na cudzym kręgosłupie jest bardzo ryzykowne, zwłaszcza że możemy wówczas zapomnieć zadbać o nasz własny!

autorka: JM-D