Go to content

Życie jednak nie kończy się na jednej walizce, a i tę zawsze można przepakować. Co w głowie, to w życiu!

Fot. iStock / South_agency

Człowiek to taki twór trochę skomplikowany. Ma ciało, które funkcjonuje w niezwykły sposób, umysł, pełen obrazów, który ma moc kształtowania rzeczywistości i duszę, która zna człowieka na wylot i jak nic na świecie nadaje kierunek ludzkim żywotom. Wszystkie trzy elementy składają się na perfekcyjną całość jeżeli są zbalansowane, zadbane, otoczone uwagą i miłością. Gorzej, jak na skutek samego życia, podejmowanych decyzji, czynionych wyborów, a także okoliczności zewnętrznych, takich od człowieka niezależnych, cała ta harmonia chwieje się niebezpiecznie, a bywa też, że niczym domek z kart, rozpada się w drobny mak.

Ludzkie ciało, jak się tak dobrze zastanowić, samo z siebie nie choruje. Jeżeli człowiek rodzi się zdrowy, bez wad jawnych czy ukrytych, to jego ciało stanowi zdrowy punkt wyjścia. Ma też ciało potencjał na utrzymanie dobrego zdrowia przez lata całe, aż starość stanie się zbyt oczywista i w naturalny sposób w proch człowieka na powrót obróci. Zadbane, dobrze odżywione ciało, regularnie wyprowadzane na spacery i sprawnie usuwane z sytuacji stresowych czy toksycznych, to ciało do polegania. Ciało na bank. Nawet w sytuacji lekkiego zagrożenia takie ciało już dobrze wie, jak naprawiać urazy i szkody.

Żeby jednak ciało mogło z powodzeniem swoją rolę spełniać, centrum ludzkiego dowodzenia, z którego zarządzają człowiekiem myśli i emocje, nie może sabotować wysiłków ciała. Tymczasem zapraszam wszystkich do własnej głowy, na taką, nazwijmy ją: małą inspekcję. Śmiało człowieku… weź i przyjrzyj się swoim myślom. Przejedź po nich dłonią i poczuj ich fakturę, weź je w rękę i poczuj ich wagę, spójrz na nie i powiedz jaki maja kolor.

Nosimy myśli w głowie przez cały boży dzień. Jesteśmy jak fabryka myślowych obrazów, która nieustannie pracuje. Sama myśl przy tym to jeszcze nic. Bo człowiek ma taką tendencję, że aby myśl przywieść do życia na pełnych obrotach, odziewa ją w emocje. Ubiera myśl w coś, co nadaje jej potencjał zamanifestowania się w fizycznym świecie. Miłość dla przykładu.. gdy kochamy, myśli mamy najpiękniejsze i tworzymy świat pełen niezwykłości. Kiedy jednak myśli mamy czarne, świat nasz też kolorów raczej nie nosi. A w ślad za światem, ciało jak na komendę zaczyna nas boleć, uwierać, snuć się bez energii, chorować na różnorakie przypadłości. Tak właśnie ciało komunikuje, że coś się psuje, coś burzy harmonię. To coś najczęściej w naszej siedzi głowie i postać ma myśli powleczonej emocją. Bo co w głowie to i poza głową. Na to nie ma bata.

Oczywiście, że czasem niezwykle jest trudno przywołać myśli do zdrowego porządku. Myśli bowiem mamy takie jakie doświadczenia, a te nierzadko bywają bolesne. Także nasz system wartości, który wzrastał w nas przez całe lata, jest niczym innym jak interpretacyjnym filtrem, przez który przeciska się myśl za myślą, stając się w rezultacie emocją i zyskując konkretne znaczenie. Wszystko ma dla nas taki sens, jaki sami mu nadajemy, korzystając z takich narzędzi w jakie zostaliśmy wyposażeni. Innymi słowy to, jak interpretujemy świat i zachodzące w nim zdarzenia, bierze się właśnie z naszych przekonań. Wszystko poniekąd wsparte jest obserwacją, doświadczeniem i tym systemem zasad, które podarowali nam rodzina i społeczeństwo. Bywa, że pakiet ten jest tak skomplikowany że, kumuluje się w toksyczną bombę, która w naszych słabszych momentach pęka jak purchawa powodując powszechne skażenie.

Ciało nasze niestety jest czułe na takie wewnętrzne zawirowania i niemalże natychmiast zaczyna nas boleć i uwierać. My jednak często nie traktujemy takiego ciała poważnie. Chodzimy z bólem pleców, głowy, zasmarkani, przeziębieni, przemęczeni. Pozwalamy by stres nas dręczył, toksyczni ludzie zatruwali, telewizor wciągał w kolejny głupi serial. Nie kochamy i nie szanujemy siebie, często dlatego, że nie wiemy nawet co takiego taka miłość oznacza. Jesteśmy dla siebie surowi, nieczuli, nierzadko po prostu okrutni. A kiedy powala nas rak jesteśmy w szoku.

Naprawdę? Czy my naprawdę mamy podstawy by czuć się tak bardzo zaskoczeni? Czy nasze życie przed rakiem to taki był cud, że słowem złym nie można go potraktować? Czy nasze myśli były piękne i wzmacniające, a nasze pragnienia realizowane? Tak szczerze. Tak prawdziwie… odpowiedzmy sobie na te pytania. Bez naciągania i oszukiwania. Spójrzmy w najgłębszy głąb siebie i zapytajmy o stan naszego życia przed rakiem…

Nie twierdzę, że rak to tylko wina złego myślenia. Choroba ta aż nadto jest skomplikowana, a do tego rozwija się latami, podstępnie, zanim uwypukli się w rakowego guza. Skażone środowisko czy zmutowane geny to dorzutki do pieca, których co gorsza za bardzo kontrolować nie możemy. Wiele jednak rakotwórczych czynników, zależy bezpośrednio od nas. W tym stres, który narzuca nam niezdrowy styl życia powiązany z beznadziejnym z reguły myśleniem.

Tymczasem, nad jakością naszych myśli możemy przecież pracować. Nad systemem naszych przekonań również. Ktoś nam może i wmówił kiedyś, że niewiele jesteśmy warci, że na szczęście nie zasługujemy, że nie jesteśmy perfekcyjni (choć przecież powinniśmy być) i że naszym zadaniem jest spełnianie oczekiwań innych ludzi. Ktoś nam kiedyś może nawet i krzywdę jeszcze większą zrobił. Każdy z nas ma jakiś bagaż przecież. Życie jednak nie kończy się na jednej walizce, a i tę zawsze można przepakować. Identyfikacja i eliminacja tych przekonań, które zaczerniają nasze myślenie powinna stać się nasza misją. Tym bardziej, że przekonanie, choć wydaje nam się być czymś nieziemsko trwałym, jest niczym innym jak nomen omen, nieustannie powtarzaną myślą. To powtórka tak ją utrwaliła i powtórka może ją zmienić. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie tego by zacząć powtarzać sobie nową myśl. Zdrową, pozytywną, budującą, wspierającą myśl, która zastąpi starą śpiewkę, dając nam nowy, silny fundament i dziką chęć do życia.

amazonka w dzubki agata

sliwowski-awatarAmazonka w Dżungli to portal dla kobiet i o kobietach, w których życiu pojawił się RAK. To miejsce, w którym piszemy o tym jak przeżyć raka i nie zwariować; co zrobić by życie pomimo choroby nie straciło na jakości; jak odzyskać grunt, który utraciłyśmy z powodu jednej, obezwładniającej diagnozy. To portal, w którym odkodowujemy raka, odzieramy go z czarnego PR’u i uczymy jak budować w sobie moc.

Odwiedź Amazonkę w Dżungli na blogu oraz na Facebooku.