Go to content

Złamane serca, frustracja w pracy, a to wszystko przez bałagan… O sprzątaniu, które jest sposobem na szczęście

Fot. iStock

Tonę, tonę, tonę. Wśród rzeczy tonę. Tych sukienek nie wyrzucam. Na pewno założę, jak już schudnę, te książki wyrzucić? Nieeeeee! Pamiętniki z liceum? O Boże! Przyda się i to i tamto.

Też boisz się wyrzucać? No cóż, według Marie Kondo autorki książki „Magia sprzątania. Japońska sztuka porządkowania i organizacji” w takiej sytuacji nie mamy za wiele szans na ułożone i szczęśliwe życie.

I nie pocieszaj się myślą: „E, ta laska na pewno nie sprząta, kto trzyma pamiętniki z liceum i sukienki w rozmiarze 36, jak ma rozmiar 42. Ze mną jest inaczej”. Na pewno?! Ja też myślałam, że ze mną jest inaczej. Sprzątam przecież. Sukienusie rozmiar 36 to taka mała słabość. I żeby z tego powodu mieć w życiu chaos?

Może ty też wcale nie sprzątasz tylko przekładasz rzeczy z jednego miejsca w drugie (źle), może wyrzucasz za mało śmieci (bardzo źle), może masz za dużo tak modnych pudełek i kartonów, idealnych skrytek na różne drobiazgi i nie-drobiazgi (koszmar).

Sprzątanie to nie tylko czynność. To filozofia życia, sposób na zmianę, zamknięcie przeszłości. Pierdoły? No sama nie wiem…Ale skoro ktoś twierdzi, że coś może pomóc– dlaczegóż nie spróbować?

Już od dawna mówi się o tym, że poziom czystości naszego domu świadczy o nas. O tym kim jesteśmy, jak traktujemy życie, jak podchodzimy do obowiązków. Mówi wiele o naszych relacjach i aktualnym stanie ducha.  Wrogowie sterylnego ładu mówią: „Im ktoś częściej sprząta, tym ma większe problemy”. Potrzebuje sterylnego wnętrza, żeby ukoić „burdel” w głowie. Niekoniecznie. Przynajmniej na pewno nie zgadza się z tą teorią Marie Kondo. Ona twierdzi, że bałagan odwraca naszą uwagę od źródła chaosu. Masz rozgardiasz– nie kontrolujesz swojego życia na innych płaszczyznach. Autorka mówi wprost: „Jestem pewna, że ład może zmienić twoje życie. Tylko jeśli mamy ład zewnątrz, możemy skupić się na tym co wewnątrz, w nas”.

Zrozum, teoria jest jedna

Lubimy myśleć, że mamy taki dom jaką osobowość. To w dużej mierze prawda. Nieprawdą jest jednak, że każdy człowiek powinien mieć sposób sprzątania dopasowany do jego osobowości.  Dla jednych sprzątanie jest rewolucją, dla innych metodycznym działaniem. Jedni czują się „dobrze” tonąc w starych zdjęciach i pamiątkach, inni nie. Ten inny sposób do porządkowania to– zdaniem Marie Kondo– bzdura. Wszyscy jesteśmy podobni. I dzielimy się na trzy typy. Grupa pierwsza mówi: „Mam bałagan, bo nie potrafię tego wyrzucić”. Grupa druga: „Mam bałagan, bo nie potrafię tego odłożyć na miejsce”. W grupie trzeciej mieści się 90 proc. społeczeństwa. „Mam bałagan, bo nie potrafię tego ani wyrzucić, ani odłożyć na miejsce”. Nie szukaj więc dla siebie usprawiedliwień. Bałaganisz nie dlatego, że masz „skomplikowaną” osobowość, nie dlatego, że jesteś stworzona do wyższych celów. Po prostu nie potrafisz dwóch prostych rzeczy– wywalać i odkładać na miejsce tego co zostało. Koniec, kropka.

 Nie bądź zbieraczem

To jest nasz największy problem. Wszystko nam się przyda. Sukienkę na pewno założymy, książkę przeczytamy, notatki? O Boże, co z tego, że to są notatki ze studiów– potrzebujemy ich. W końcu KIEDYŚ do tego sięgniemy, nadrobimy. Ten angielski z panią X był taki świetny, uff całe szczęście, że mam te notatki.  Kiedyś będę miała z tego pożytek– kolejne rzeczy lądują w szafce, w pudle. Bo przecież kiedyś się przydadzą. Prawda jest jednak taka, że coś co odkładasz, najprawdopodobniej  już się nie stanie. Nie przeczytasz książek, które obiecywałaś sobie, że przeczytasz, nie wrócisz do notatek. Nie naprawisz też rzeczy, o których obiecywałaś sobie, że na pewno to zrobisz. Marie Kondo rozumie to przekonywanie samego siebie: „Aaa, potrzebuje”. Uważa, że to jest nasz naturalny lęk przed zmianą. Tak samo jak niechętnie pozbywamy się wspomnień– tak samo niechętnie pozbywamy się rzeczy.

Kondo radzi: „Nie pytaj siebiem czy coś ci się przyda”. Lęk będzie tak silny, że powiesz: „Taaak”. Pomyśl inaczej: „Czy ja chcę to zatrzymać, czy ta rzecz przynosi mi radość? Czy cieszę się z niej?”. Obejrzyj tak wszystko w domu. Zobaczysz wtedy jak wiele rzeczy jest ci obojętnych, nawet ich nie zauważasz. Zagracają i tyle. Prawda jest też taka, że wszystkie fantazyjne pudełka są piękne, ale pomagają nam utrzymywać w domu graty. A po co nam stare agrafki? Papier? Klucze? Podobno świetnym pomysłem jest odpowiedź na pytanie: „Po co to robię. Po co sprzątam”. Bo muszę mieć czysto. A po co musisz mieć czysto? Bo potrzebuję ładu. A po co ci ład? Zadajesz te pytania tak długo, aż uzyskasz odpowiedź: „Bo to mi przyniesie szczęście i spokó”j. I tak naprawdę– zdaniem Marie Kondo, o to chodzi. Porządek ma nam przynieść spokój i szczęście Ale musimy to czuć całym sobą. Kondo odwiedziła kiedyś klientkę. Owa klientka tonęła w bałaganie i syfie. Wieczorem ściągała rzeczy z łóżka na podłogę, żeby móc się położyć. Rano z powrotem kładła rzeczy na łóżko – żeby móc przejść swobodnie do łazienki. Na pytanie po co chce sprzątać odpowiedziała: „Bo chcę mieć kobiece mieszkanie, buduar, poduszki, koc rzucony na sofę, świeczki”. Wizualizowanie idealnego wnętrza pomaga. Dlatego warto kupować magazyny, oglądać je i … marzyć. O tym jak my sami chcemy mieszkać.  Potem zostaje tylko pytanie: co mogę zrobić, żeby osiągnąć swój cel. Co muszę wyrzucić, jak zmienić swoją przestrzeń.

 Posprzątaj wszystko za jednym zamachem

Nie rozkładamy sprzątania na kilka dni, tygodni. Nie wyrzucamy jednej rzeczy dziennie. Nie robimy czegokolwiek. Prawdziwe sprzątanie to rewolucja. Najlepiej wstać rano tak, by zacząć sprzątać mniej więcej w okolicach 6.30, 7.00 i poświęcić na to cały dzień. Nie słuchaj głośniej muzyki, bo to tylko zakłóca harmonię. Porządkowanie to dialog z samym sobą. Inaczej: rozmowa ze sobą poprzez posiadane przedmioty. Biorę książkę, album, dzbanek, bluzki, buty– zastanawiam się, czy potrzebuję tej rzeczy, wspominam sytuację, w której ją dostałam, kupiłam. Wracam myślami do przeszłości po to, by realnie ocenić, czy ja naprawdę tego czegoś potrzebuję.

Nie kieruj się lokalizacją

Nasz błąd polega na tym, że często sprzątamy „przestrzeniami”. Dziś kuchnia, jutro łazienka, pojutrze salon. W efekcie sprzątamy nieustannie. Najlepiej wyrzucać „tematami”. Ubrania, książki, papiery.To porządkuje nas od razu, wprowadza harmonię i ład nawet do samej czynności.

Zacznij od tego co najłatwiejsze

Zdaniem Marie Kondo najłatwiej porządkuje się ubrania. Nie wyrzucamy ich wszystkich hurtem tylko też dzielimy na „podkategorie”. Najpierw tzw. górę ( koszulki, swetry itp), potem spodnie, spódnice, kolejno: rzeczy, które powinno wisieć ( marynarki, płaszcze), skarpety, bieliznę, torebki, kostiumy kąpielowe i buty. Wszystkie rzeczy wywalamy na środek pokoju i zadajemy fundamentalne pytanie: „Czy to ubranie wywołuje we mnie radość” ( przy tym pytaniu pytaniu chichrałam jak szalona, ale potem przeprosiłam się z panią Kondo. W końcu to ona robi na swojej książce fortunę, a ja nie mam kasy za to dużo sarkazmu).

Idźmy dalej. Ubrania wyrzucamy na środek jednego pokoju. Możemy poczuć totalny szok, nie spodziewaliśmy się, że tyle mamy rzeczy. Wyrzucaj dresy, zbędne koszulki. Zostawiaj to, w czym czujesz się elegancko i kobieco. Z kolejnymi rzeczami zasada jest prosta: im mniej tym lepiej. To samo z książkami, papierami, kosmetykami w łazience. To co zostaje powinno mieć swoje miejsce. Niezbędne kremy w szafkach, kawa, herbata w szufladach. Na zewnątrz powinnyśmy mieć czysto i sterylnie.

Każdej rzeczy wyznacz miejsce

To, że masz mało rzeczy, nie jest równoznaczne z tym, że możesz tę resztę kłaść, gdzie chcesz. To tylko sprawia, że bałagan będzie narastał i prędzej czy później wrócisz do punktu wyjścia. Czyt. bałaganu. Dlatego w twoim nowym życiu każda rzecz ma swoje terytorium. Torbę odkładasz to specjalnej szafki, kluczyki tam, książki na określonej półce, podobnie z kremami, papierami– wszystkim. Koniec, żegnasz się z chaosem– dzięki temu nie będziesz musiała nieustannie sprzątać.

Po co to wszystko?

Żeby wreszcie się ogarnąć, zamknąć przeszłość, w spokoju skupić myśli. Moja sąsiadka wysprzątała całe mieszkanie po rozstaniu z mężem. Patrzyłam oniemiała jak wywala kolejne rzeczy z domu. Tych worków było kilkadziesiąt. Teraz ma sterylne wnętrze i …spokój w sobie – tak twierdzi.

Dla spokoju to ja oddam duszę diabłu, a co dopiero bałagan. Od kilku dni wywalam, wywalam, wywalam, wywalam.

Może i Wam się przyda coś wywalić?